czwartek, 30 lipca 2015

Informacje

Z watahy odeszła Blyqet nasza Gamma. Będziemy tęsknić i mamy nadzieję, że kiedyś wrócisz.
Od teraz stanowisko Gammy jest wolne.

Informacje

Kochani już połowa wakacji za nami. Niektórzy już mieli jakieś wyjazdy a niektórzy dopiero gdzieś jadą... No to do czego zmierzam? Alfa robi sobie miesięczny urlop jednak postara się być jak najczęściej. Opka można dalej do mnie wysyłać jednak nie ukrywam, że mogą być dodawane one z opóźnieniem. Najlepiej będzie jak opowiadania będę dostawał na pocztę wtedy na pewno będę wiedział, że mam coś wstawić a z HW mogą być z dosyć dużym opóźnieniem.

Alfa Watahy "The Rising Sun" Saikhan

środa, 29 lipca 2015

Crazy - Wyprawa na Smoczy Archipelag

 27.07.2015

Dziś wstałem bardzo wcześnie. Można powiedzieć, że teoretycznie nie spałem, od północy przygotowuję się do wyprawy na, którą zostałem zmuszony przez mojego drogiego przyjaciela Saikhan'a. Po przebudzeniu wyszedłem z jaskini aby odnaleźć specjalne zioła, niektóre z nich były lecznicze, halucynogenne a inne były potrzebne do rytuału, który miałem odprawić przed podróżną.
Po zebraniu ziół udałem się do jaskini, sporządziłem wywar, który miał na celu wzmocnienie mego organizmu ponieważ rytuał mógł poważnie uszkodzić ciało lub odebrać życie szamana, który źle się przygotował. Po wypiciu wywaru musiałem odczekać dokładnie godzinę.
Na samym początku musiałem rozpalić ognisko i wrzucić do niego wszystkie zioła (wiele z nich było uznawane za narkotyki). Ogień buchnął zielonym dymem, szaman musi być tutaj szczególnie uważny gdyż nie mógł się zaciągnąć dymem, kontakt narkotyku z wywarem wzmacniający się neutralizowały przez co szaman mógł zostać bez ochrony.
Po ulotnieniu się szkodliwych oparów z mojej jaskini usiadłem bardzo blisko ogniska następnie zamknąłem oczy i wypowiadałem specjalną inkantacje, która musiała być dopasowana do mojego bicia serca. Słowa powtarzały się w kółko ale były coraz głośniejsze. Po każdym słowie z moich oczu wylatywał niebieski dym, który zawsze zemnie wychodzi gdy rzucam zaklęcia. Jaskinie już przebiegał bardzo głośny i donośny ryk, jednak mimo wykrzykiwania słowa: Wanu ama kay alli były doskonale słyszane. W jaskini nie było widać nic prócz niebieskiego dymu, sylwetki mojej postaci i ognia. Rytuał zakończył się gdy zamilkłem, wtedy też ogień natychmiast zgasł a niebieski dym uleciał z jaskini. Dokładnie spojrzałem na palenisko aby sprawdzić czy nie ma w nim popiołu.
Rytuał był prośbą o udaną wyprawę, na szczęście w palenisku nie było ani grama popiołu.
Rytuał trwał dosyć długo dlatego musiałem szybko opuścić jaskinie zabierając ze sobą zioła oraz łapacz snów. Udałem się na polowanie, nie musiałem odchodzić daleko od mojej jaskini ponieważ znajduję się ona w środku lasu. Było jeszcze ciemno jednak w ciemnościach widzę bardzo dobrze.
Położyłem swoje rzeczy pod drzewam a sam ruszyłem za szopem, którego bez problemu upolowałem. Moje kły przebiły tętnice zwierzaka zadając mu bardzo szybką śmierć. Z tego co pamiętam nie miałem czasu na specjalnie długie podziękowania więc skorzystałem z szczenięcej formułki dziękczynnej za posiłek po czy ruszyłem dalej aby dołączyć do moich towarzyszy, którzy już czekali na mnie na plaży. Byłem wtedy trochę zły na Saikhan'a, że nie poinformował mnie o tym, że z nami wybrała się ta nowa wadera, która od początku wydawała mi się podejrzana. Wszyscy ze mieli ze sobą bagaże Saikhan wziął ze sobą koszyk spleciony z gałązek różnego rodzaju a Kaiku miała ze sobą kosz ale wykonany z długich liści. Liście te były bardzo egzotyczne ponieważ z tego co wiem można je znaleźć tylko i wyłącznie w północnych terenach świata gdzie teraz mieszkają ludzie jednak nie przyglądałem się jej zbyt długo bo zresztą nie za bardzo mnie ona obchodzi.
Spojrzałem na statek, którym mieliśmy wyruszyć. Był on dosyć spory a wyglądał tak:

Po niedługim czasie oczekiwania kapitan, który okazał się być wilkołakiem płci żeńskiej powitała na radosnym okrzykiem po czym zaprosiła nas na statek. Przedstawiła się jako Cheng następnie przedstawiła resztę załogi:

 
Cheng (kapitan)


Morgan (Herszt)


Kage (Sternik)

Znalezione obrazy dla zapytania Pirate wolf
Perła (Bosman)

Roko (Kwatermistrz)
I to by było na tyle jeśli chodzi o ważniejszych członków załogi. Perła zaprowadziła nas do kajut. 
Każdy miał osobną małą kajutę, w której mógł spokojnie odpocząć a nawet się przespać tak jak ja zrobiłem. Obudziłem się dopiero jak statek się zatrzymał, wraz z moimi towarzyszami opuściliśmy pokład dziękując i żegnając się z załogą, która miała nas za tydzień odebrać.
Jako, że było już późno znaleźliśmy jaskinię, w której spędziliśmy noc. Jednak ja byłem w miarę wyspany pomimo tego, że na statku było nie wygodne leże więc rozpaliłem ogień i jeszcze przez około dwie godziny medytowałem po czym wygodnie się ułożyłem i zacząłem pisać pierwszą stronę pamiętnika. A teraz dobranoc.

Ciąg dalszy nastąpi już wkrótce.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Od Amber na konkurs

Było mi przykro, że Morro i Skylor odeszli, a ja nawet nie zdążyłam ich poznać. Lecz musiałam wrócić do swoich obowiązków. Jako Odkrywca miałam rozejrzeć się za jakimś nowym terenem. Drażliwy żar dawał się wszystkim we znaki, ale praca, to praca. Zostawiłam Mel pod opieką Bluelly(w towarzystwie przemiłego Bruna) i wyruszyłam na dwudniową wycieczkę. Spakowałam trochę prowiantu, jakieś ciepłe futra na wszelki wypadek i powoli oddaliłam się Od granicy. Pomyślałam, że mogłabym poruszać się jako człowiek. Nie czekając, przybrałam ludzką postać. Nagle… zobaczyłam stado feniksów przelatujących tuż nad moją głową. Roztaczały magiczną aurę, a ich śpiew był tak piękny, że cały żar i spiekota zniknęły, a ja poczułam się jak nowo narodzona. Czułam przyjemny, chłodny powiew, co sprawiło, że byłam pełna energii. Zamieniłam się w moją pierwotną postać i poleciałam ile sił do Alfy, by prosić o zwolnienie mnie z nudnych, codziennych obowiązków i powierzenia mi super ciekawego zadania.
Xxx
Przybyłam do jaskini Saikhana w jakieś dziesięć minut.
- Oo, witaj Amber, czy coś się stało? Nie powinnaś być teraz na poszukiwaniach nowych terenów?
I opowiedziałam mu całe zajście z feniksami.
- Rozumiem, rozumiem. I pewnie oczekujesz teraz, że zwolnię cię z twoich obowiązków, prawda?
- No… Tak…- nie chciałam go wkurzyć.
- Wiesz, dobrze się składa, bo mam takie zadanko, a właśnie głowiłem się komu je dać- uśmiechnął się lekko- zgadzasz się?
- Tak, tak, tak, tak!- skakałam z radości jak małe dziecko i miałam ochotę rzucić mu się na szyję.
- No więc słuchaj. Musisz udać się do Lasu Iluzji. Tam poszukasz wilka o imieniu Mistral. Powiedz mu, że to ja cię przysyłam. A więc, gdy go znajdziesz, on zaprosi cię do siebie. Rozglądaj się za małym, zabrudzonym lusterkiem. Gdy je zobaczysz, nie zwracaj na nie uwagi. Mistral będzie cię zagadywał. W ten sposób będzie cię sprawdzał. Gdy wypowie zaklęcie, a będzie ono sprytnie wplecione w słowa, dlatego cały czas musisz go słuchać, będzie to oznaczało, że pomyślnie przeszłaś próbę. Potem wypowie zdanie: „A teraz moje dziecko, możesz wybrać sobie jedną rzecz z mojej kolekcji, w nagrodę za pomyślne przejście próby”. Ale, jeśli wypowie to zdanie trochę inaczej, to nic nie bierz, tylko podziękuj i wyjdź, bo oskarży cię o kradzież.
Saikhan zrobił sobie przerwę, po czym dodał:
- Wszystko zapamiętałaś?
- Jasne.
- A więc: „ Słońce świeci nocą, a księżyc za dnia, zapomnij o swoich słabościach, pokonaj swój strach”- Alfa wypowiedział błogosławieństwo, po czym wcisnął mi jakiś amulet w łapę i wyszedł. Spojrzałam na mały przedmiot w mojej łapie. Wyglądał tak:
https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSIHknKokxf_9XdzRuET-4YMrNtIajygzvV4ijpzo6ZIPW_6-Rr 
Schowałam go do mojej torby i przepełniona „fenkisową” energią czym prędzej wyruszyłam.
Xxx
Szłam ścieżką( być może jedyną w całym lesie), aż tu nagle, ona się po prostu skończyła. Zatarasował ją wielki głaz. Dotknęłam go łapą, bo przecież byłam w Lesie Iluzji. Niestety, poczułam zimną i chropowatą skałę. Byłam bliska załamania. Przejechałam łapą po głazie. Poczułam jakieś zagłębienie. Był to znak.
- Gdzieś to już widziałam…- szepnęłam do siebie i wyciągnęłam amulet podarowany mi przez Saikhana. Przyłożyłam go do kamienia, a ten, ku mojemu szczęściu zaczął się odsuwać. Gdy moja droga została odblokowana, zobaczyłam wilka:
http://th.interia.pl/51,b2981bb734229811/Faoland_by_Plaguedog.jpg
Domyślałam się, że był to Mistral.
- Witaj, Saikhan cię przysłał?- odezwał się.
- Tak. Mam na imię Amber- odpowiedziałam uprzejmie.
Basior zaprowadził mnie do swojej jaskini. Od razu zlokalizowałam małe, zabrudzone zwierciadełko.
Rozmawialiśmy. Bardzo fajnie nam się gadało. Gadalibyśmy pewnie tak długo, gdyby nie słowa, które wypowiedział. Ponieważ to były słowa błogosławieństwa, które Saikhan wypowiedział przed moją wędrówką. Czyli to było to zaklęcie, o którym mówił. A to znaczy, że pomyślnie zdałam test Mistrala. Teraz wystarczyło poczekać…
- Zobacz, Amber jak się zrobiło późno!
- Tak, już się zbieram- czyli jednak się nie udało.
- A teraz, moje dziecko, możesz sobie wybrać jedną rzecz z mojej kolekcji w nagrodę za pomyślne przejście próby- powiedział z uśmiechem.
A ja, niezmiernie ucieszona, wzięłam lusterko, podziękowałam za gościnę i rozmowę, i czym prędzej poleciałam w kierunku Watahy.
Xxx
Gdy dotarłam do jaskini Saikhana, ten powitał mnie słowami:
- Nareszcie! I co, Amber, udało się?
- Tak! Wszystko poszło zgodnie z planem.
- To świetnie! Nie zanudził cię?
- Nie, bardzo przyjemnie nam się rozmawiało.
Podałam mu lusterko.
- Świetnie się spisałaś.
- Dzięki. A tak w ogóle, do czego to służy?
- Chodź.
Poszłam za basiorem na zewnątrz. Saikhan oczyścił lusterko z kurzu i włożył je do drzewa. Wytłumaczył mi, że to do patrolowania terenów.
Gdy się rozeszliśmy była późna noc. Ja poszłam spać zadowolona z przygody.

THE END.

niedziela, 26 lipca 2015

Od Kaiku CD Irayo

Kai siedziała na samym końcu jaskini sortując zebrane ostatnio rośliny na kilka grup. Przesuwała, układała, niektóre wyrzucała na bok, jeśli były zwiędłe lub nieodpowiednie. Usłyszawszy ruch, spojrzała przez ramię na leżącego przy wejściu basiora. Ocknął się szybciej, niż wadera przypuszczała. Od razu zapytał o miejsce swojego pobytu, Kai odpowiedziała krótko.
- Nie zamierzaj uciekać - dodała pospiesznie, widząc jak basior zaczyna unosić przednią część ciała na łapach. - Dopiero co udało mi się założyć ci opatrunek. Jeśli zaczniesz się ruszać, on spadnie - ponownie spojrzała na zebrane rośliny.
- Co się stało? - jęknął wilczur, ponownie układając się na legowisku z mchu.
- A bo ja wiem? Znalazłam cię przy wejściu do mojej jaskini z rozciętą głową. Krew zaznaczyła całkiem długa ścieżkę. Musiałeś przejść niezły kawałek, nie? - Kai zerknęła na basiora raz jeszcze. Tym razem spotkało ją zaskoczone spojrzenie. - Co?
- Straciłem przytomność gdzieś w lesie - powiedział krótko z niemałym lękiem w głosie.
- Duchy nie istnieją, Irayo - parsknęła Kai, przesuwając dwie kupki roślin pod samą ścianę jaskini.
- Nie kpij sobie ze mnie. Przecież nie ma potrzeby, żebym kłamał - mruknął z wyrzutem. Najwidoczniej mówił prawdę, choć Kai ciężko było zrozumieć, jakim cudem duży wilk mógł przetransportować się z głębi lasu pod jej jaskinię na jego obrzeżach.
- Dobrze, dobrze, tylko nie ruszaj tak gwałtownie tą głową, bo naprawdę zniszczysz opatrunek. A nie chce mi się robić drugiego - ostrzegła, obracając się w końcu cała sobą do basiora i podchodząc do jego głowy, by sprawdzić czy roślinna papka jest tam, gdzie być powinna. - Musiałeś całkiem mocno uderzyć. Rozcięte masz całe czoło, ale nie martw się, sierść powinna zakryć wszystko.
- Dzięki Kai - uśmiechnął się szczerze, Kaiku jednak nie zareagowała. Wlepiła jedynie wzrok w podłogę i nerwowo grzebała przednią łapą w skale.
- Irayo? - odezwał się głos od strony wejścia. Przed jaskinia stała biała wilczyca. - Wiedziałam, że tu będziesz. Lubisz pakować się w kłopoty.
- Co tam siostro?
- Alfa potrzebuje medyka i szpiega, by wysłać zwiad do Sfory Wilków Mroku. Pójdzie z wami Alice i Blyqet. Zgadzacie się? - tęczowa weszła nieco do jaskini. Na pytanie Kai i Irayo zareagowali natychmiast:
- Nie!
- Jasne!
Zawołali w tym samym momencie. Spojrzeli na siebie, przy czym Kai patrzyła ze złością w oczach, a Irayo ze zdziwieniem.
- Dlaczego nie? - zapytał medyczki.
- Bo dopiero co byłeś ranny. Wciąż jesteś - fuknęła na niego.
- Jest dorosły, niech decyduje za siebie - wtrąciła Blau Tod.

Irayo?

sobota, 25 lipca 2015

Od Alice CD Crazy

Jeleń doprowadził nas do swej rodzaju "fortecy". Stanęliśmy obok niego i wszyscy troje patrzyliśmy na mury, zdobione kolcami i drutem kolczastym. Przed nami, stała wielka, czarna brama. Jednak nie było widać, co jest w fortecy.
- Może zobaczymy, co tam jest?
Zaproponował Crazy.
- Oszalałeś?!
Spytałam.
- Nie. Ale może to tylko iluzja?
Zastanowił się. Ja także.
- Zawsze można to sprawdzić.
Podeszłam do bramy i dotknęłam ją łapą. Nie rozpłynęła się, więc jest prawdziwa.
- Ciekawe...co tam jest.
Powiedziałam. Ja i Crazy, chcieliśmy tam wejść, lecz jeleń stanął przed nami. Nie wiedzieliśmy o co mu chodzi. W tedy, jego medalion, który zwisał z jego szyi, zaświecił się, a on przemówił do nas wilczym językiem.
- Nie możecie tam iść.
Powiedział. Ja i Crazy spojrzeliśmy po sobie.

Crazy? Co dalej? :3

Od Kaiku CD Saikhan

Kai siedziała ze spuszczoną głową, czując na sobie ciężkie, ale troskliwe spojrzenie Alfy. Cóż, w sumie jak to na lidera przystało, musiał się troszczyć o stado, ale potrzebna była też nieugiętość i instynkt przywódcy, co Saikhan na sto procent posiadał.
- Jeśli już mamy bezczynnie rozmawiać, to może oprowadzisz mnie chociaż po terytorium? - podsunęła, nie patrząc Alfie w oczy, a na wejście do jaskini, by upewnić się, że wszyscy członkowie faktycznie odeszli.
- Odgoniłem wszystkich do ich zadań, więc przez jakiś czas powinienem mieć wolne. Więc z chęcią cię oprowadzę - uśmiechnął się do Kai, ta jednak tego nie zauważyła, jako że wciąż wbijała spojrzenie w swoje łapy. - Chodźmy. - Alfa wstał i obrócił się z gracją w stronę wyjścia. Zamiatając ogonem powietrze potruchtał na zewnątrz, Kai powoli zwlekła swoje wciąż odrobinę obolałe ciało z ziemi i podreptała za Alfą.
Idąc przez las Saikhan mówił praktycznie bez przerwy o tym, jak to spotkał jakieś stworzenie w tym lesie, jak poznał nowego członka watahy w pobliżu jednego z drzew. Mówił o wszystkim, Kai natomiast nie odezwała się nawet słowem. Szła obok Alfy, rozglądając się i kodując w pamięci mapę terenu.
- Więc może, tak jak prosiłem wcześniej, powiesz mi coś o sobie? - zapytał, trącając lekko wilczycę w bok.
- Muszę?
- Nie musisz - zaczął - ale dlaczego nie chcesz?
- Bo nie ufam innym - powiedziała szybko i cicho. Nie miała pewności, czy Alfa ja usłyszał, jako że niczego nie powiedział, nie skomentował, ani nawet nie westchnął, ale wcale jej ta cisza nie przeszkadzała. Jeśli nie usłyszał - jeszcze lepiej.
Las zaczął się przerzedzać, a przed oczami wilków pojawiła się otwarta przestrzeń, ogromna i piękna.
- Dużo tutaj ofiary. Ochota na polowanie?
- Nie jestem dobra w łapanki. Ale ty się nie krępuj - wskazała łapą na polanę. Saikhan pokręcił głową.
- Nie jem mięsa - odpowiedział Alfa, na co Kai się nieco zdziwiła, ale nie zamierzała komentować.
- Pozwolisz, że przejdę się po tej łące i poznam trochę roślinność? Chciałabym ogarnąć, gdzie jakie zioła rosną.
- Nie krępuj się, ja się zdrzemnę pod tym drzewem tam - wskazał ruchem pyska środek polany. Kaiku rozpoczęła więc poszukiwania różnych roślin, które mogłaby użyć do leczenia wilków. Znalazła kilka znajomych jej gatunków i kilka nowych, musiała samą rozgryźć jak one działają, testując je na sobie. Oczywiście nie w obecności Alfy.

- Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Jestem przywódcą, opiekunem. Choćbym chciał ci zrobić krzywdę, nie miałbym takiego prawa - wytłumaczył, gdy na kolejne pytania o historię Kaiku ta nie odpowiadała. Podróżowali dalej, zmierzali już do ostatniego miejsca, które Alfa chciał jej pokazać.
- Wiesz, dla mnie już nie ma znaczenia, co ktoś sobie powie. Udowodnij, że jesteś dobrym liderem, za którym nawet ktoś taki jak ja nie będzie się bał podążać - westchnęła, gdy wspomnienia pokrojonego dzieciństwa powróciły. - Wtedy pewnie dowiesz się o mnie wszystkiego.
W tej chwili stanęli nad krawędzią ogromnego jeziora. Dookoła panowała absolutna cisza, ale Kai wyczuwała czyjś niepokój. Czuła się tak, jakby stała w gigantycznym tłumie wilków i wyczuwała emocje każdego z nich.
- Co jest? - zapytał zaniepokojony Saikhan, widząc jak Kai wierci się niespokojnie i rozgląda, jakby coś nad nią krążyło i miało zaatakować lada moment.
- Gdzie my jesteśmy? Ktoś tutaj jest oprócz nas? - zapytała z lekka przerażona.
- Są tutaj... - wilk nie dokończył, bo dookoła niego nagle zaczęły się pojawiać przeróżne pół-przeźroczyste stworzenia wszelkiej maści, rodzaju i wielkości. Duchy.
- Saikhan! Kto to jest?! - odezwały się chórem cztery duchy jeleni.
- Czemu ją do nas przyprowadziłeś? - oburzył się duch pawia nie wiadomo z jakiego powodu. Alfa patrzył na duchy, nie rozumiejąc, o czym one mówią i co im nie pasuje.
- Nie martwcie się - wtrąciła Kai, uciszając przy tym poruszone dusze. - Nie będę was kontrolować.
- Kaiku...? - zdziwił się brązowy, patrząc na waderę jak na coś, czego nigdy wcześniej nie widział.
- To są wolne duchy. Mogą pomagać, czasem nawet przyjmować polecenia, ale nienawidzą, gdy ktoś je w pełni kontroluje - wyjaśniła Kai, witając ducha lisa.
- Dlaczego na ciebie tak naskoczyły? - spytał Alfa, wciąż nie rozumiejąc sytuacji, w jakiej chcąc, nie chcąc, się znalazł.
- Bo to ja jestem ta, która kontroluje - powiedziała wreszcie po chwili ciszy. - Przyzywam duchy do siebie, a one tańczą tak, jak im zagram.
- Zamierzasz te duchy kontrolować?
- A czy one wyglądają na takie, które chcą być kontrolowane? Obiecałam sobie kiedyś, że nie zrobię duchom niczego wbrew ich woli. Obietnic dotrzymuję - po tych słowach zapadła długa, męcząca cisza. Przerwało ją dopiero westchnięcie Alfy.
- Takie czary - zaśmiał się cicho do Kai, która stała spokojnie pośród duchów, które wciąż nie były do końca ufne.

Kaiku i Saikhan wrócili do lasu już po zmroku. Wataha powitała Alfę, ignorując przy tym skuloną Kai. Wyłącznie jeden wilk ją spostrzegł i podszedł, by się przywitać lub też wszcząć kłótnię. Crazy stanął obok wilczycy tak nagle, że Kai aż podskoczyła w miejscu.

Crazy?

piątek, 24 lipca 2015

Od Saikhana CD Kaiku

Uratowana wadera wydała mi się bardzo interesująca. Od razu czułem, że ma w sobie ogień.
Charakterek też ma niezły a dodatkowo jest medykiem co jeszcze bardziej kusi mnie aby wcielić ją do watahy. Kaiku patrzy na mnie proszącym wzrokiem choć jej pysk nie zmienia przy tym wyrazu.
Zastanawiam się jeszcze chwilę po czym odezwał się nasz szaman Crazy.
- Saikhan zastanów się. Ta wadera nawet wygląda na cwaniarę może być tym medykiem ale równie dobrze może być szpiegiem. Nie możemy sobie pozwolić aby ktoś obcy sobie od tak chodził po naszych terenach. - Powiedział Crazy po czym rozglądał się po wilkach. Dostrzegłem, że dało im to coś do myślenia. - Powinniśmy głosować tak będzie najuczciwiej.
- A od kiedy to szaman ustala zasady? - Spytałem mocno zdziwiony odpowiedzią mego przyjaciela.
Crazy był zamieszany, wiedział że lepiej będzie jak zamilknie, wrócił on na swoje wcześniejsze miejsce aby udawać, że rozmowa między watahą a Kaiku go nie obchodzi.
Spojrzałem w stronę Kaiku, która by chyba najchętniej sama uciszyła Crazy'iego.
- Tak Kaiku możesz zostać. Ja jestem Saikhan a tamten buntownik to Crazy. To jest Alice,
 Blau Tod... - Wymieniałem każdego wilka, który po kolei witał nową towarzyszkę. - Brakuję parę osób ale z pewnością w niedługim czasie je poznasz.
Kaiku była szczęśliwa ale nie dała po sobie tego poznać.
- Dziękuję. - Powiedziała krótko wadera po czym się uśmiechnęła.
- Teraz proszę wszystkich o udanie się na swoje stanowiska. Muszę porozmawiać z naszym medykiem. - Powiedziałem po czym prawie wszystkie wilki wyszły poza naszym szamanem.
- Crazy chcę porozmawiać w czworo oczu. - Basior zrozumiał i szybkim krokiem wyszedł z jaskini, oczywiście przed wyjściem rzucił w stronę Kaiku mordercze spojrzenie, które naprawdę ciężko było odczytać z jego pyska przez brak gałek ocznych. Kaiku nawet nie zwróciła na niego uwagi.
Ciężko mi stwierdzić czy nie zauważyła, nie zrozumiała czy po prostu nie chciała zwracać na niego uwagi.
- Przepraszam cię za niego ale musisz zrozumieć, że łatwego życia on nie miał.
- Też nie miałam życia usianego szczęściem. - Powiedziała wadera po czym lekko zmarszczyła brwi.
- Rozumiem. To skoro nikogo już nie ma opowiedz coś o sobie.

Kaiku?

czwartek, 23 lipca 2015

Od Kaiku na konkurs


Dzień rozpoczął się nieco przygnębiająco - padał deszcz, widok przysłaniała gęsta mgła. Krople miarowo uderzały o ziemię, tworząc kałuże błota. Kaiku jednak niezmordowanie przeciskała się przez błotnistą leśną ścieżkę, wracała właśnie z wyprawy po zioła. Trzymała w pysku zrobiony z liści i gałązek koszyk, w którym umieściła wszystkie medykamenty, jakie udało jej się znaleźć.
Praca medyka zawsze ją wykańczała - szukanie leczniczych roślin oraz minerałów, przedzieranie się przez największe zarośla, niebezpieczne kaniony czy góry, to wszystko zmęczyłoby każdego wilka. Monotonia jednak była niemożliwa; codziennie nowe wyzwania, możliwości, niezwykłe sytuacje. Kaiku właśnie przeżyła jedną z tych radosnych chwil, w których nie żałuje, że wybrała fuchę medyczki. Znalazła bowiem bardzo rzadki minerał, którego szukała od wielu tygodni, i dzięki niemu będzie mogła bez problemów przygotować wywary na zapalenie płuc, które potrafi zabić niejednego wilka. A ratowanie żyć mimo wszystko było jej głównym hobby.
Wyszła z lasu ciesząc się i wesoło podskakując. Czuła, że energia ją rozpiera, jak gdyby nawdychała się naparu z wilczego zioła. I wtedy wpadła na genialny pomysł, by taki napar sporządzić. Zatrzymała się na skraju lasu, rzuciła wszystkie zdobyte rzeczy na bok i zaczęła węszyć w poszukiwaniu rośliny. Plany pokrzyżowało jej jednak pojawienie się innego stworzenia w pobliskich zaroślach. Z krzewów wyszedł nagle granatowy wilczur i stanął przed Kaiku.
- Witaj Kai - uśmiechnął się ciepło, na co Echo nie zareagowała. Odwróciła wzrok i położyła uszy po sobie. - Coś nie tak? - zapytał Irayo, przechylając nieco głowę.
- Wsz... wszystko w porządku - odpowiedziała czarna nieco nieśmiale, ale głośno.
- Jesteś zajęta? Bo Alfa potrzebuje czyjejś pomocy - podszedł bliżej do wadery i usiadł, Kai zrobiła to samo.
- Znaczy... miałam pewien plan, ale to już nieważne - zaśmiała się cicho na samą myśl, co by pomyślał sobie wilk, gdyby odkrył jej niecny plan naćpania się. - Pomogę. Udam się do niego od razu. Mam tylko jedną prośbę, weźmiesz do mojego legowiska zioła, które uzbierałam? Nie chciałabym ich stracić - Irayo zgodził się z uśmiechem. Kai wręczyła mu więc koszyczek i udała się do leśnej nory Alfy. Siedział on przed wejściem i zdawał się już na nią czekać. Kai podeszła do niego i przywitała się. Alfa od razu przeszedł do rzeczy:
- Skoro tu jesteś, to znaczy że nie masz nic przeciwko pomocy mi.
- Tak jakoś nie mam ochoty dzisiaj pracować - wykonała ruch barkami, który był czymś w rodzaju wzruszenia ramionami. Usiadła przed Alfą. - Nie pytaj dlaczego, chyba po prostu zwykły kobiecy kaprys.
- Ale wyglądasz na pełną energii - uśmiechnął się. - Co może się przydać przy misji, jeśli się zgodzisz ją wykonać. Chcę, żebyś dostała się do Lasu Iluzji i przyniosła mi pewną cenną rzecz. Niebieski kamień, otoczony złotą bransoletą. Artefakt ten jest niezwykle cenny i może wzmocnić naszą watahę, tylko najpierw trzeba go zdobyć. Zgodzisz się na taką wyprawę? - Kai miała wrażenie, że Alfa będzie mówił bez końca. Już na samym początku wypowiedzi dostała gęsiej skórki, a gdy Alfa zaznaczył, że jest to podróż do Lasu Iluzji, Kaiku prawie zeszła na zawał. Ale bardziej bała się odmówić Alfie, niż wyruszyć i zmierzyć się w walce z Bóg wie czym. Z duszą na ramieniu Kaiku skinęła głową.
- Inlusio non est tibi impendere - powiedział nagle Alfa. Kai spojrzała na niego zszokowana, ale nie powiedziała ani słowa. Poczuła nagle przypływ odwagi, postanowiła więc zadać pytanie.
- Co to było? - zapytała.
- Uznaj to za błogosławieństwo - uśmiechnął się. - Za przyniesienie mi artefaktu dostaniesz nagrodę. O to się nie martw.
- Nie zależy mi na nagrodzie - mruknęła i wstała, zanim jednak odeszła w swoją stronę, Alfa podarował wilczycy tajemniczy amulet. Kai nie zdążyła nawet otworzyć ust, by zapytać się o przeznaczenie wisiora, a brązowego już nie było.
"Przygoda czy katastrofa?" - pomyślała, oddalając się z powrotem wgłąb lasu. Po drodze zebrała odrobinę krwiściąga, by ten wzmocnił jej ciało i umysł.
Wyprawa rozpoczęta, nie ma już odwrotu. I z każdym krokiem wzrastała odwaga Kaiku. Z każdym krokiem zza chmur wychodziło słońce. Deszcz się poddawał, tak jak strach Echo.

*~*

Las Iluzji okazał się być bliżej, niż Kai przypuszczała. Gdy dotarła na skraj tego niebezpiecznego miejsca, wciąż czuła działanie krwiściąga i rozpierającą ją energię, dlatego bez wahania weszła na ścieżkę.
Natychmiast poczuła, że coś jest nie tak. Po kilku minutach wilczyca nabrała jeszcze poważniejszych podejrzeń - bowiem żadna iluzja wciąż się nie pojawiła.
"Co się dzieje?" - zamyśliła się na chwilę, a na ziemię sprowadziło ją tajemnicze ciepło w piersi. Spojrzała w dół na szyję. Wisior, który podarował jej Alfa, zaczął świecić i wytwarzać ciepło. Wadera zatrzymała się i dłuższy czas przyglądała się amuletowi. Zgłupiała. Nie potrafiła zrozumieć, co się dzieje - zero iluzji i dziwny naszyjnik. O co chodzi?
Kai ruszyła dalej, nie chciała bowiem zostawać w lesie na noc. Póki był dzień, chciała załatwić tę sprawę.
- Ok, gdzie jesteś tajemniczy artefakcie? - szepnęła do siebie, nie spodziewając się odpowiedzi. Las jednak się odezwał: 
- Tutaj - chórem odpowiedziały setki głosów, odbijając się echem po lesie. Przerażenie było niesamowite, ale Kai nie zamierzała uciec przed strachem. Zaczęła biegać po lesie, po chwili poczuła, że raz naszyjnik staje się gorący, a raz znów zimny.
- A więc to tak! - westchnęła z podziwem. Odnalazła odpowiedni kierunek, kiedy amulet praktycznie parzył, i zaczęła biegnąć we wskazaną stronę. Po niedługiej chwili znalazła się pod ogromnym drzewem, starym i rozpadającym się. Ogrom rośliny zwalał z nóg, jednak Kaiku coś innego prawie zwaliło z nóg. Z podziemnej nory spod drzewa wyleciał nagle ciemny dym i zaczął on krążyć wokół wilczycy. Przestraszona obracała się wokół własnej osi, obserwując dym. Ten zaczął powoli zwalniać i przyjmować kształt znanego stworzenia. Po chwili przed Kai stanął ogromny czarny wilk z wielkimi rogami i kopytami zamiast przednich łap.
- Kim ty je... - urwała, dostrzegłszy poszukiwany artefakt na szyi wilczura, czy też czegokolwiek innego. Niebiesko-złoty wisior spoczywał na szyi demono-wilka. Kai przybrała pozycję do ataku i zawarczała: 
- Oddaj mi to po dobroci albo cię... - nie zdążyła dokończyć, bo potężny basior doskoczył do niej i jednym ruchem łapy rzucił nią o drzewo, znajdujące się kilkanaście metrów dalej. Kaiku osunęła się na ziemię, wypluwając przy tym krew. Jęknęła z bólu, który był bardzo silny, wilczyca miała wrażenie, że rozpada się na kawałki. Jednak udało jej się wstać. Czuła w sobie ogromną siłę, zignorowała dzięki niej ból. 
- Koniec zabawy! - wrzasnęła. Nabrawszy powietrza, zawyła. Po chwili obok niej zmaterializowały się dwa wysokie duchy - jeden należał do wilka, drugi do niedźwiedzia. - Na niego! - krzyknęła, a duchy natychmiast ruszyły do ataku. Skoczyły na demona, drapiąc go i gryząc, czarny wilk jednak nic sobie z tego nie zrobił. Zagryzł jedynie ducha wilka, a niedźwiedziem rzucił kilka razy o ziemię.
- Rozgnieć ten amulet! - wrzasnął niedźwiedź, zanim zniknął, zagryziony przez demona. Kaiku przywołała po chwili dwa duchy jeleni, by odwróciły uwagę przeciwnika, gdy Kai rozgniatałaby wisior. Skoczyła na mały brązowy kwadracik, rozbijając go. Spomiędzy ostrych kawałków wyleciał prawie niewidzialny pyłek i niczym żywa istota skierował się w stronę demona. A raczej w stronę naszyjnika. Pyłek porwał artefakt z szyi demona i wrócił do Kai, zarzucając jej niebieski naszyjnik na szyję. Chwilę później dym zniknął, a Kai pozostała sam na sam z demonem. Nie myśląc wiele odwróciła się i pędem ruszyła w drogę powrotną, demon jednak ruszył za nią. Czuła jak ziemia drży pod jego ogromnym cielskiem.
Kai potykała się, wysyłając co chwilę kolejne duchy na wroga, basior jednak odganiał przywołanych jednym ruchem łapy. Echo udało się wydostać z Lasu, demon jednak nie przestał jej gonić. Deptał jej po piętach, aż wreszcie pyskiem pełnym ostrych zębów dosięgnął jej ogona. Zaraz przed tym, jak miał zacisnąć na nim szczęki, Kai krzyknęła o pomoc i wtedy z niebieskiego naszyjnika na jej szyi wydostała się ogromna błękitna tarcza w kształcie kopuły. Siła z jaką demon uderzył w tę ochronę, była absolutnie majestatyczna i niesamowita, ale również przerażająca. Demon odleciał do tyłu na kilka metrów, a Kai biegła dalej. Za sobą usłyszała jedynie głośne wycie, ale nie zamierzała ani spojrzeć przez ramię, ani tym bardziej się zatrzymać. Pędziła dalej, mówiąc sobie, że zabije Alfę za taką przygodę.

*~*

-Saikhan! - wrzasnęła, wlatując niczym torpeda do jaskini Alfy. Ten leżał i bawił się ze szczeniakami. - Idźcie stąd - mruknęła do młodych, te wyszły szybko z jaskini. Rzuciła więc artefakt pod łapy basiora. 
- Ciesz się, że mi się udało - warknęła. - Nie mówiłeś, że spotkam cholernego DEMONA!
- Hej, hej, spokojnie! Mówiłem ci, że może być niebezpiecznie - powiedział Alfa, podnosząc się do siadu. - Dziękuję, że mi to przyniosłaś. 
- Zdążyłam nawet doświadczyć mocy tego czegoś! - krzyknęła, oddychając ciężko. - Ale powiem ci - zaczęła, uspokajając się powoli - że dziękuję za ten twój naszyjnik. Bez niego na pewno bym nie zdobyła twojej tarczy.
- Widzisz? Nie taki zły Alfa ze mnie - zaśmiał się, na co Kai tylko się uśmiechnęła.
- Po co było to błogosławieństwo? - zapytała, ciekawa znaczenia zaklęcia.
- Po to, by iluzje nie zakłócały działania Wyszukiwawcza. To zaklęcie odpychało wszelkie iluzje od ciebie, by wisior samemu znalazł artefakt. Rozumiesz? - Kai uniosła brwi.
- Rozumiem, dziękuję za to. Mogę iść do swojego legowiska? Padam ze zmęczenia - westchnęła, ziewając głośno i przeciągle.
- Oczywiście! Dobranoc, moja droga.
- A oby była dobra ta noc. Chociaż pewnie będę miała koszmary - zaśmiała się, odchodząc. Wreszcie mogła odpocząć, ale wspomnienia dzisiejszego dnia pozostaną na długi czas...

Od Kaiku

Ranna, przemoczona, zmęczona i przestraszona - tej nocy taka była Kaiku. Wieczorem podczas polowania zaatakował ją niedźwiedź. Udało jej się go pokonać, ale z potyczki nie wyszła bez szwanku - niedźwiedź zranił ją w brzuch. Rana była powierzchowna, ale bolała i krwawiła całkiem mocno, gdy wilczyca się ruszała. Później zaczął padać deszcz, a przestraszona nie chciała się nigdzie chować, wolała pozostać czujna i iść dalej. A wędrowała już bardzo długi czas, co najmniej kilka dni. Łapy jej odpadały.
Kai postanowiła, że poszuka pajęczyny, by zatamować krwawienie, jednak podczas takiej pogody ciężko znaleźć cokolwiek przydatnego. A pajęczyna musi być sucha, by dobrze przykleiła się do sierści, tamując w ten sposób krew. Echo w poszukiwaniu suchej przędzy musiała więc wejść do lasu, a następnie do podziemnych nor lub do jaskiń.
Weszła więc pomiędzy drzewa, rozglądając się przy tym za czymś pożytecznym. Niestety krew ciekła po jej brzuchu nieprzerwanie, wycieńczenie dawało się we znaki. Czas uciekał.
Kai nie odnalazła wystarczającej ilości pajęczyny, by zatamować krwawienie. Koniec końców straciła przytomność z powodu utraty znacznej ilości krwi. Upadła na środku polany, widząc gdzieś w krzakach dwoje świecących oczu.
"Jestem już martwa?" - pomyślała, widząc jak krzewy się poruszają, a spomiędzy nich wychodzi duży wilk. "Borze szumiący, pomóż!" - z tą prośbą stała się ciemność.

Kai, odzyskawszy przytomność, poczuła, że coś jest nie tak. Przecież upadła na trawę. Była w lesie. A obudziła się w... jaskini!
A wokół niej na dodatek znajdowały się różne głowy przeróżnych kształtów i kolorów. Kai podskoczyła w miejscu, podnosząc ciało do siadu.
- Co jest...?! - wyszczerzyła kły, widząc kilka par oczu patrzących wprost na nią.
- Nie ruszaj się, niedawno krew przestała lecieć. Co cię tak załatwiło? - zapytał brązowy basior. Kai od razu poznała jego oczy. To on był w lesie!
- Czemu tu jestem? - zapytała, nie przestając warczeć i odsuwać się powoli od wszystkich.
- Przeniosłem cię do naszego legowiska, żebyś tam w lesie nie umarła - wyjaśnił samiec, uśmiechając się lekko.
- Powinnaś podziękować, a nie - odezwał się groźny głos z drugiego końca jaskini, jako że wszyscy siedzieli przy samym wyjściu. Kai zerknęła za siebie, przy ścianie na końcu legowiska siedział biały samiec z czerwonym pyskiem.
- Za co?
- Uratował ci życie, mogłabyś być wdzięczna. Nie żeby mnie to cokolwiek obchodziło - wzruszył ramionami i ponownie ułożył się do spania, odwracając się plecami do reszty sfory, jak tę grupę nazwała Kai.
- Kim jesteś? - zapytał granatowy basior z heterochromią.
- Wilkiem - mruknęła Kai, kładąc głowę na łapach.
- No tak, dzięki, że wyprowadziłaś mnie z błędu. Myślałem, że jesteś ropuchą - odpysknął tamten, na co Kai zmierzyła go jedynie morderczym wzrokiem, nie unosząc głowy.
- Kaiku - odpowiedziała w końcu, patrząc na brązowego - Kto jest Alfą?
- Mua - odpowiedział.
- Chcę tu zostać - powiedziała Kai, w jej oczach widać było determinację.
- Ło, ło, myślisz, że tak po prostu do nas dołączysz? - ponownie odezwał się biały basior.
- To decyzja Alfy, nie twoja. Pewnie nie jesteś tu ważny, skoro nie siedzisz z innymi.
- Powiedz to jeszcze raz! - warknął biały, podnosząc się gwałtownie.
- Zmuś mnie.
- Zero kłótni! Nawet się nie przymierzajcie do tego. Ma być spokój! - Alfa podniósł się i ryknął swoim potężnym głosem, uspokajając wszystkich. - Dlaczego uważasz, że nadajesz się do watahy?
- Bo potrzebuję domu i mogę wam się przydać. Bez Medyka długo nie pociągniecie.
- Ona jest szpiegiem - odezwała się któraś z wader.
- Słucham? - Kai oburzyła się nieco.
- Skąd więc wiesz, że nie mamy medyka? - zapytała ponownie ta sama, biało-tęczowa wilczyca.
- Właśnie teraz się dowiedziałam, że nie macie medyka, dzięki że mi powiedziałaś - Kai uśmiechnęła się pod nosem.
- Sprytnaś - zaśmiał się Alfa.
- Więc? Mogę tu zostać, prawda?

Alfo? Alfo?

Od Crazy'iego CD Alice

Jak na dorośle wilki wygłupialiśmy się jak szczeniaki co mi się podobało. Alice również była w dobrym humorze. Przez naszą zabawę droga minęła bardzo szybko. Nie wiedząc czemu zatrzymałem się pod "Lasem Iluzji".
- Crazy chyba nie chcesz tam znowu wchodzić? - Pytała zaniepokojona wadera.
- Chce. Nie pytaj się czemu ale muszę tam iść.
- Skoro musisz. Przecież cię nie zostawię. - Powiedziała po czym się uśmiechnęła.
- Oczywiście ktoś mnie musi bronić jak znowu spotkamy "Dino". - Po tych słowach przyjaźnie pomachałem ogonem.
Weszliśmy do lasu, każdy nasz krok był spokojny i przemyślany. Nigdy nie wiadomo czy to co spotkamy naprawdę może nas skrzywdzić czy to kolejna iluzja. Jest późny wieczór ale na szczęście pełnia księżyca już była. Spacerujemy powoli, w oddali widać jasno-niebieską poświatę, która zbliżała się do nas szybko. Ja byłem przygotowany aby rzucić zaklęcie a Alice przygotowała się do walki.
Poświata podeszła naprawdę blisko jednak nic nam nie zrobiła. Przez mgłę ciężko było stwierdzić co to jest dlatego użyłem swojej mocy aby wiatr przegnał mgłę, wtedy naszym oczom ukazał się duch jelenia. Ów jeleń kiwnął głową abyśmy poszli za nim. Ciągnięci jakąś magiczną siłą poszliśmy za duchem, który zaprowadził nas do...


Alice? Co dalej?

Informacje

Mamy już pierwszą osobę, która chcę zająć stanowisko dowódcze. Jednak musi się wykazać aby je zająć. Alice w zakładce "Zadania" znajdziesz quest dla siebie, nie jest on opłacany bo nagroda i tak jest wysoka. Jeśli będzie ktoś jeszcze zainteresowany proszę do mnie pisać (ale jest jeden warunek: osoba ta musi mieć parę opowiadań żeby nie było za łatwo). Oczywiście naszego szeryfa Blau Tod zadanie nie ominie. Od razu jak wróci dam jej zadanie aby też mogła się wykazać.

środa, 22 lipca 2015

Powitajmy nową waderę: Kaiku

The devil's snow :AT: by TheShadowedGrim 

Medyczka

Od Bruna cd Melody

- Melody!
Krzyknąłem i zacząłem biec za workiem, który w rękach niósł człowiek. Gdy uciekłem, niewiele ich spotykałem. Dwaj mężczyźni, nie zwracali na mnie uwagi, więc ugryzłem w nogę tego, który trzymał wór. Ten odepchnął mnie nogą.
- Bruno..! Idź po pomoc!
Krzyknęła Mel.
Szybko pobiegłem przed siebie. Nagle, wpadłem na waderę, która byłą ciocią Mel.
- S-szybko! Mel ukradli ci ludzie!
Powiedziałem, próbując złapać powietrze.
- Gdzie?!
Spytała. Dałem znak łapą, by biegła za mną. Dobiegliśmy do łąki..Lecz już ich tam nie było.
- Co ja teraz zrobię...?
Powiedziała zrozpaczona wadera.
- Mogę ich wytropić!
Zacząłem węszyć, a wadera ze mną. W końcu krzyknąłem.
- Mam! Poszli w tę stronę!
Wskazałem łapą.

Melody?

Od Melody Cd Bruno

- Fajnie było, no nie?- spytałam zdyszana, lecz szczęśliwa.
- Tak…- Bruno nie był mniej zmęczony ode mnie.
- A wiesz, fajny jesteś. Lubię cię- powiedziałam szczerze.
- Ja ciebie…- zaczął, lecz nie zdążył, bo ktoś zamknął mnie w ciemnym worze. Piszczałam, krzyczałam, wiłam się i robiłam wszystko, byle się wydostać. Słyszałam popiskiwania Bruna i okropny śmiech… To były te dwunożne potwory, które mama nazywała Ludziami. Miałam nadzieję, że ktoś nas usłyszy.

Bruno?

Informacje

Nowe stanowiska zostały dodane. Jeśli chcecie dostać nowe stanowisko lub wziąć sobie dodatkowo we proszę do mnie napisać papa99.99@o2.pl (e-mail) lub (HW) CrazyDeadLee.
Stanowiska można zmienić lub dodać nowe do 26 lipca!!!
Strażnicy zostali zastąpieni policją bo to jest chyba bardziej oryginalne dowodzi nimi szeryf, którym została Blau Tod.
Jeśli chce ktoś zająć jakieś stanowisko dowódcze może do mnie napisać z prośbą o to .
Taka osoba zostanie przydzielona na czas próbny aby utrzymać to stanowisko będzie musiała wykonać zadanie, które mu zadam.
Teraz wyjaśnienia na czym polegają prace w nowych stanowiskach:

- Nieustraszony - (Tylko dla najlepszych) Może nim zostać wojownik, morderca lub obrońca.
Jest to osoba, która bierze udział w najbardziej niebezpiecznych zadaniach.
Podczas wojny walczy na czele armii wraz z dowódcami. Można powiedzieć, że jest kimś w stylu kamikaze.

- Szeryf - Zamiast dowódcy strażników. Pilnuje terenu watahy oraz porządku dziennego.

- Detektyw - Może nim zostać policjant. Rozwiązuję zagadki i pomaga szeryfowi.
Zadania ma trudne bo musi rozwiązywać zagadki (przy tym musi się bardzo rozpisywać).

- Dowódca polowania - Dowodzi podczas polowania.

- Główny Strateg - Planuję ataki na inne watahy oraz myśli nad planami obrony. Ma bardzo ważną rolę od jego pracy zależy życie wilków.

- Strateg - Pomaga głównemu strategowi aby ten nie popełniał błędów.

- Egzorcysta - Kapłan po długiej posłudze. Wygania złe duchy i demony.

- Wybraniec - Tu najciężej opisać co robi bo to zależy od tego kto wygra konkurs i jak wykorzysta księgę. Można powiedzieć, że jest naszym patronem. 

-  Tropiciele - Podczas polowania tropią ofiarę. Po znalezieniu ofiary "przekazują pałeczkę"
łowcą, którzy zabijają ofiarę.

- Kapłan - Naucza wilki. Zna wiele "zaklęć" o ile można to tak nazwać, które dają wiele łask.
Prowadzą ceremonie pogrzebowe.

- Dekoratorzy - Pomagają wilkom w strojeniu jaskiń i ogrodów.

- Zbieracze - Podczas polowania zbierają martwą zwierzynę. W dni kiedy nie ma polowań zbierają zioła, owoce, kamienie, patyki itp. rzeczy pomagające wilkom w życiu.

- Pomocnicy/Najemnicy - Pomagają wilkom w ich pracach. Podczas wojny pomagają wojownikom.

- Grabarze - Zakopują ciała zmarłych wilków i resztki z zjedzonych zwierząt.

- Odkrywca - Podróżuje i spotyka nowe miejsca (pomaga Alfie rozszerzyć tereny watahy). Poszukuję artefaktów, nowych roślin, zwierząt opisuję je i nadaje nazwy.

- Arcymistrz - Jest najmądrzejszym wilkiem w watasze, zna się na magi, jest świetnym strategiem.
Każdy wilk z problemem przychodzi do niego po rade i pomoc. (Arcymistrzem zostaje tylko stary wilk, od razu po dostaniu tego stanowiska staję się nieśmiertelny)

- Kamuflarzyści - Podczas wojny ukrywają szczeniaki i wilki, które są niezdolne do walki.

Od Bruna cd Melody

- Jasne!
Odparłem szczęśliwy. Myślałem, że jestem jedynym szczeniakiem.. Ale widać, się myliłem.
- Gdzie idziecie?
Spytała Wadera.
- Ciociu, idziemy się pobawić.
- Dobrze..Ale uważajcie.
Szybko pobiegliśmy na łąkę. Zaczęliśmy się ścigać, turlać się z górek i biegać. Gdy się zmęczyliśmy, usiedliśmy na pagórku.

Melody?

Od Alice- Na konkurs

 Tego dnia, miałam iść do "Lasu Wygnańców" ,
zobaczyć czy jakiś wilk nie kręci przy wyjściu i nie zagraża watasze. Jednak strasznie nie chciało mi się pracować. Ale muszę się wywiązać z obowiązków... Poszłam dosyć szybko. Poranna rosa muskała futro na moich łapach. Ale nie o tym czas myśleć...
W końcu, dotarłam tam, gdzie miałam dotrzeć. Czyli do Lasu Wygnańców. Stanęłam w wejściu i się rozejrzałam. Cisza i pustka... Ale nie mogę jeszcze wrócić.
Poszłam w głąb. Rozglądając się, usłyszałam wycie wilka. Potem jeszcze jedno i jeszcze jedno. W tedy, mój wzrok przyciągnęła para czerwonych oczu.
- Wyjdź!
Warknęłam, lecz wilk ani drgnął. Cofnęłam się, i powtórzyłam.
- Wyjdź.
Wilk powoli wychodził z obnażonymi kłami.
- A ty, co to robisz? Sama?
Uśmiechnął się wrednie.
- Tak się składa, że taką mam pracę.
Odparłam pewna siebie.
Nagle, zza niego wyszły jeszcze cztery wilki. Czarne futro, czerwone oczy i pyski umoczone w krwi. Byli coraz bliżej mnie. Aż w końcu, jeden z nich skoczył, powalając mnie na ziemię.
- I co teraz?
Szybko zmieniłam się w demona, i odepchnęłam basiora. Poleciał na drzewo. Drugi próbował na mnie skoczyć, lecz gdy był nade mną, zrobiłam unik. Ich "wódz", siedział na kamieniu i się przyglądał. Spiorunowałam go wzrokiem. Nie zdążyłam się obejrzeć, a cztery wilki powaliły mnie. Jeden z nich, ugryzł mnie w kark. Zaczęłam się szamotać. Gdy wstałam, podbiegłam do ich wodza i przygniotłam go do ziemi. Ten patrzył na mnie, bez jakiegokolwiek uczucia. Pazurem, podcięłam mu krtań. Zginął, a reszta wilków uciekła. Zmieniłam się w siebie. Napłynęła mnie dawka adrenaliny. Byłam pełna energii! Trzeba to jakoś wykorzystać! A nadal nie chce mi się pracować.. A poza tym, te wilki spotkałam w środku lasu i wątpię, czy pójdą do wejścia.
~ może by pójść do Alfy?
Myśl przebiegła mi przez głowę. Chwilę się zastanowiłam. Czemu nie!
Szybkim tempem szłam prosto do jaskini Alfy.
- Alice! Witaj!
Przywitał się ze mną.
- Witaj! Mam do ciebie prośbę...
Powiedziałam niepewnie. Basior z zaciekawieniem zapytał.
- Jaką?
- Bo wiesz... Dzisiaj na prawdę nie chce mi się pracować. Byłam w lesie Wygnańców, zabiłam wilka w środku, ale żadnego nie było przy wejściu.
- Aha. Czyli mam cię zwolnić?
- Tak! To znaczy.. Tak.
- No dobrze! A chciałabyś dostać jakąś ważną robotę?
- Hm? Jasne. A jaką?
- Muszę mieć pewien artefakt, który jest gdzieś w Lesie Iluzji.
- Do czego potrzebny?
- Potem ci powiem, ale jest to ważne.
- Z chęcią to zrobię.
Odparłam z uśmiechem, po czym dodałam.
- A jak ten artefakt wygląda?
Spytałam. Saikhan chwilę się zastanowił, po czym powiedział.
- Jest on kulą. Łatwo go dostrzec. Tylko nie upuść go. W tedy jego moc wyparuje.
- Ok.
- Czekaj, dam ci coś.
Alfa założył na moją szyję medalion. Potem zaczął wymawiać jakieś zaklęcia.
- Muszę coś załatwić. Do zobaczenia.
Powiedział Alfa i wyszedł z jaskini. Od razu ruszyłam na poszukiwania artefaktu.


Xxx

Byłam już przy lesie. Spojrzałam na medalion. Był to smok, czarny, z oczami jako kryształy. Patrzyłam przed siebie. Przypomniałam sobie dzień, gdy Crazy"iego i mnie zaatakował ten dino. Ale przyjęłam zadanie, to muszę je wykonać. Pewnym krokiem, ruszyłam przez las. Rozglądałam się we wszystkie strony, lecz nic nie widziałam.

Xxx

Szukałam już trzy godziny. Powoli traciłam nadzieję, że go znajdę. Lecz w tedy, przede mną pojawiła się niebieska mgła. Uformowała się w kulę. Kulę, której..szukam! Szłam za nią. Po parunastu minutach, moim oczom ukazał się artefakt. Wzięłam go w łapy a następnie włożyłam do małej torby, która leżała na moim grzbiecie.
Zadowolona z siebie, szłam w stronę wyjścia. Ale... Nagle usłyszałam głośne ryki. Przede mną, stanął jakiś zwierz. Wyglądał jak smok, lecz cały był z kości. Oczy, były czarne. Natomiast pod kościami były ścięgna.Przestraszona patrzyłam na niego, a ten podchodził coraz bliżej. W tedy, medalion zaczął świecić niebiesko. Potwór był zdezorientowany. Gdy podchodził, promień z medalionu parzył jego ścięgna, odsłaniając serce. Stwór był wycieńczony. W końcu promień trafił w samo serce, powodując zgon zwierzęcia. nadal nieco zszokowana, wracałam do domu. Ale najpierw udałam się do Alfy.
- Saikhan! Oto artefakt.
Podałam znalezisko Alfie.
- Artefakt. Jestem ci ogromnie wdzięczny!
- Ależ proszę.. A do czego jest ci potrzebny?
Spytałam. Ten dał znak łapą, żebym szła za nim. Na środku 'pokoju' stał dzban. Alfa delikatnie rozbił artefakt, z którego wyleciała mgła, która pomogła mi w odnalezieniu kuli. Wymieszał to. Nalał mieszaninę do swego rodzaju armatę. Wyszliśmy na.zewnątrz. Saikhan wystrzelił to, a nad nami, pojawiła się tarcza. Alfa wyjaśnił, po co ona jest.
Wróciłam zmęczona do domu, i tak ten pełen wrażeń dzień się skończył.

*KONIEC*

Od Melody

Mama i ja byłyśmy przeszczęśliwe. Jednak zmartwiło mnie, że gdy weszłyśmy na teren watahy, oznajmiono mi, że jestem jedynym szczeniakiem. Lecz gdy Ciocia Bluelly, która się mną zajmowała, zaprowadziła mnie do jakiejś jaskini, zobaczyłam tam jakiegoś szczeniaka. Od razu go polubiłam.
- Jak masz na imię?- spytałam.
- Bruno… - odpowiedział nieśmiało.
- A ja Melody! Pobawimy się?- Byłam najszczęśliwszym szczeniakiem pod słońcem.

Bruno?

Informacje

Ankieta została zakończona.
Najwięcej głosów uzbierały wyprawy i nowe stanowiska ale o jeden mniej zgarnęły questy.
Więc postanowiłem, że dodam wszystko poza areną, która nie cieszyła się dużym poparciem.
Wyprawy i questy znajdziecie w zakładce "Zadania". Jeśli tylko coś się pojawi napiszę o tym informacje ale jak na razie questów nie ma ale teraz już można zapisać się na pierwszą wyprawę.
Nowe stanowiska najprawdopodobniej dodam jeszcze dziś. Po dodaniu nowych stanowisk dostaniecie trzy dni na zmianę stanowiska lub na wybór nowego.

Alfa watahy "The Rising Sun" Saikhan.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Od Alice CD Crazy

- Ah.. Tak. Gdy zemdlałeś, pojawiły się demony.
- Tak.. Zesłałem je..
- Na prawdę, były bardzo pomocne.. Ale kontynuując. Ja jak się zdenerwuje, zmieniam się w demona. Mogę zmienić się też od tak. (...)
No i w tedy się obudziłeś.
Powiedziałam mu całą tą historię. On słuchał jej uważnie.
- No, nieźle.
- Ta...
- A ty? Nie zraniłaś się?
Spytał.
- Nie.
Uśmiechnęłam się. Szliśmy dalej. Nagle, przed nami, przeleciał dosyć dziwny..ptak? Nie wiem.co to było, ale latało.
- Patrz!
Wskazałam zwierzę.
- Co to?
Spytał. Podeszłliśmy do niego i się bardziej przyjrzeliśmy. Wyglądał jak mały smok.
- Co to za zwierzę?
Spytałam.
- Nie wiem.
- Hm.. Może pójdziemy dalej?
Zaproponowałam.
- Jasne!
Zamerdał ogonem. Szliśmy dalej, ciągle się wygłupialiśmy.

Crazy?

Od Crazy'iego

Wstaje dziś dosyć późno co mocno mnie zdziwiło bo zawsze wstaję wcześnie.
Wychodzę z jaskini aby udać się na spacer. Idę powoli i nigdzie się nie śpieszę.
Przechodzę przez las, łąkę i dochodzę do wodopoju. Biorę się za picie.
Ugasiwszy pragnienia rozejrzałem się po okolicy ponieważ poczułem czyjeś spojrzenie na sobie.
W moją stronę szła znajoma mi wadera Alice. Bardzo się ucieszyłem nie widziałem jej od mojego wypadku z jaszczurem. Alice również się cieszyła.
- Cześć! - Powiedziałem tym razem mniej tradycyjnie. - Miło cię widzieć.
- Cześć. Ciebie również.
- Mam zamiar iść na spacer wybierzesz się zemną? - Spytałem i nie ukrywam miałem nadzieję, że się zgodzi.
- A gdzie się wybierasz?
- Chciałem iść nad "Jezioro Dusz".
- A co będziesz tam robił? - Spytała zaciekawiona wadera.
- Jeszcze nie wiem po prostu chce tam iść.
- Pójdę. Przyda ci się ochrona tak jak wtedy przy "Dino". - Powiedziała wadera po czym się uśmiechnęła.
- Racja. - Pokręciłem radośnie ogonem bo uśmiechnąć się nie mogę.
Ruszyliśmy, droga minęła nam dosyć szybko. Przez ten cały czas rozmawialiśmy o tym co się działo po naszym spotkaniu.
Jesteśmy na miejscu. Panuję tutaj dziwny nastrój ale wilk czuję się tu dobrze.
Duchy, które czasem tu się pokazują wcale nie straszą lecz służą zawsze radą i pomocą.
Usiedliśmy przy brzegu i oglądaliśmy duchy bawiące się na wodzie, które nic sobie z nas nie robiły,
bawią się tak jakby nas tu nie było.
- Z twoją łapą już lepiej co?
- Pewnie ale jednak jest trochę płaska w porównaniu z resztą. A właśnie możesz mi teraz powiedzieć jak sobie poradziłaś z "Dino"?

Alice? Co się wtedy stało?

Informacje

Z naszej watahy muszą odejść dwa wilki: Skylor i Morro.
Trzymajcie się będziemy tęsknić mam nadzieję, że kiedyś wrócicie.
Dziś ruszył nowy konkurs więcej w zakładce "Konkursy".

sobota, 18 lipca 2015

Informacje

       Dzisiejszego dnia w watasze pojawił się tajemniczy sprzedawca i postanowił tu zostać aby zadowalać nas swoimi artykułami. Proszę o zapoznanie się z ankietą, chce wiedzieć czego wam brakuje w naszej watasze, jeśli ktoś ma inne pomysły czym można urozmaicić nam zabawę niech napiszę do mnie (e-mail papa99.99@o2.pl lub HW CrazyDeadLee).
Chcę jeszcze powiedzieć, że od dwudziestego lipca odbędzie się pierwszy konkurs zachęcam wszystkich do wzięcia udziału, nagrody są atrakcyjne i można je zobaczyć w naszym sklepie.
Proszę też o częstsze pisanie opowiadań.


Życzę wam wszystkim dobrej zabawy i dużo weny do pisania.

Alfa watahy "The Rising Sun" Saikhan.

Od Artura CD Blau Tod

- Kolejna wadera nadająca się na zabójce w watasze. - Powiedziałem po czym się wrednie uśmiechnąłem.
Wadera warknęła głośno i wystawiła swoje zęby aby mnie zastraszyć ale nie podziałało.
- Czego chcesz? - Spytała.
- Ja jestem tu nowy i nie wiem czy należysz do watahy. - Odpowiedziałem spokojnie choć cały czas byłem gotowy do ucieczki a w ostateczności do ataku.
- A co cię to obchodzi? - Spytała choć bardziej stwierdziła.
- Jesteś na moim terenie więc radze ci odpowiedzieć.
- To miała być groźba? - Wadera zjeżyła sierść na karku i przygotowała się do skoku.
- Nie, to nie była groźba ale chce ci powiedzieć, że masz do czynienia z Betą tej watahy. - Oznajmiłem.
Wadera lekko się uspokoiła po czym chyba chciała odpowiedzieć.

Blau Tod?

Od Amber

Byłam w dobrym nastroju, bo rano upolowałam małego jelonka. Razem z moją córeczką, Melody wędrowałyśmy przez puszczę. Nim się spostrzegłam, wyszłyśmy na otwarty teren. Zobaczyłam duży napis:

Wataha
„The Rusing Sun”

Od razu wkroczyłam na jej teren. Spytałam się pierwszej wadery, jaką spotkałam o Alfę. Ta, widząc mój radosny nastrój zaoferowała także zaopiekowanie się Melody. Zawołała jakąś samicę. Ja powiedziałam do Mel:
- Kochanie, przyzwyczajaj się. Teraz to nasz dom.
Mel poszła zadowolona z jej opiekunką.
Gdy szłam z waderą do Alfy, spytałam:
- Ja jestem Amber, a ty?
Ale wadera nie zdążyła odpowiedzieć, bo między nami przebiegł tłum wilków, który porwał ją swoim pędem.
Xxx
Jakoś dotarłam do jaskini Alfy. Po załatwieniu formalności wyszłam. Ku mojemu zadowoleniu zobaczyłam tam znajoma waderę.
- To powiesz mi, jak masz na imię?

Ta wadera?

poniedziałek, 13 lipca 2015

Informacje

Informuję, że od dzisiejszego dnia Alfa Neva odchodzi z watahy. Zastępował ją będzie Saikhan.
Opowiadania proszę przesyłać do papa99.99@o2.pl (E-mail), CrazyDeadLee (HW).

niedziela, 12 lipca 2015

Od Skylor CD Jantari

Przedstawiłam się mu. Poprosiłam też, by opowiedział i coś o sobie. Kiedy skończył, rozpłakałam się ze wzruszenia. Siedzieliśmy przy wodopoju. Nagle usłyszałam czyjeś ciche skomlenie. Odwróciłam się i zobaczyłam Jantariego leżącego na ziemi. Basior zwijał się z bólu.
- Boli Cię nos? - zapytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
Wtedy zawyłam. Od razu zjawiła się przy mnie smok i jak kazałam, wziął Jantari' ego w swoje szpony. Poprosiłam stwora, aby zaniósł wilka do mojej siedziby. Ten wzbił się w niebo, a ja sama pobiegłam do mojej jaskini.

xxx

Basior był nieprzytomny. Wiedziałam już co zrobić. Musiałam przygotować kocioł i pozbierać składniki. Potrzebne były:
- 5 płatów kory drzewnej,
- garść żołędzi,
- 5 płatków krokusa,
- 2 gałązki paproci.
Wszystko to miałam w swojej spiżarni, oprócz paproci. Na szczęście wiedziałam, gdzie ja znajdę. Udałam się, więc nad wodospad. Po powrocie, zaczęłam przygotowywać eliksir. Musiałam wymówić przy tym zaklęcie. Kiedy wywar była gotowy, postanowiłam, że podam go Jantari' emu jutro, do śniadania. Położyłam się spać. Rankiem przy śniadaniu, Jantari wypił eliksir. Nadal bolał go nos, ale wytłumaczyłam mu, że zanim mikstura zacznie działać, minie kilka minut. Po śniadaniu, zaoferowałam wilkowi miesięczny nocleg w mojej jaskini.
xxx
Minął już prawie cały miesiąc. Jeszcze tylko dwa dni do odejścia Jantari' ego. Zaprzyjaźniliśmy się, lecz ja czuję coś więcej. Nie wiem jednak czy on tez tak czuje...
Jantari?

czwartek, 9 lipca 2015

Od Blau Tod

Siedziałam na polanie w środku nocy. Jedyny blask księżyca oraz piękne jasne liście z drzew oświetlały krajobraz różnymi kolorami. Medytowałam w spokoju. Nie byłam sama, do mnie dołączyła niewielkie stado z małymi kotkami. Nie byli bojowo nastawieni. Wręcz przeciwnie. Sympatyczne i uśmiechnięte pokojowo mordki ukazywały pokój na terytorium. Ja wciąż siedziałam a dzikie koty położyły się blisko mnie. Parę młodych opierało się o mnie, aby smacznie spać. Wojowniczy członkowie tego zdumiewającego stada wielkich kotów , ułożyli się w kręgu , niby z zamkniętymi oczami ale czuwający instynkt bardzo czujny. Jednak wczesnego ranka, "obudziłam" się z transu. Alfa pożegnał mnie po czym razem z jego wiernymi towarzyszami zniknęli...były to tylko dusze. Ich nie było, a ja ruszyłam przed siebie.
-A ty tu co tu robisz? -usłyszałam głos za sobą. Nie czułam ani pozytywnego ani bojowego nastawienia. Odwróciłam się powoli.
-Kto to mówi-odwarknęłam. Spojrzałam na postać, był to basior. Widziałam, że na drzewie nad nim siada tetrapteron. Dałam mojemu podopiecznego znak aby zostawił mnie z przybyszem w spokoju, a Sevin'a już nie było- Ryzykujesz samą rozmową ze mną- uśmiechnęłam się sprytnie pod nosem

<Basior?>

Od Irayo

Obudziłem się w środku nocy. Nie mogłem zasnąć więc wyszedłem przed jaskinię. Spoglądałem w górę, na gwiazdy. Wydawały się znajome, a jednak były tak daleko. Do głowy wpadł mi pomysł. Wstałem i szybko udałem się na jedno z wysokich wzgórz. Towarzyszyły mi świerszcze i świetliki. Od czasu do czasu słyszałem huczenie sowy. Stanąłem na szczycie i rozejrzałem się dookoła. Kraina, w której się teraz znajdowałem z Blau Tod była zanurzona w mroku i pokryta mgłą.
-No dobra, warto spróbować- szepnąłem do siebie cicho. Zamknąłem oczy i skupiłem się. Poczułem, że odrywam się od ziemi- Lewituję!-krzyknąłem. Wtedy upadłem na suchą ziemię. Otrzepałem się. Nie mogłem się poddać. Do tego miałem przed sobą jeszcze całą noc.
Moje próby były coraz częstsze. Musiałem w końcu opanować tą powaloną lewitację!
Dopiero po jakimś czasie mi się udało. Wzniosłem się wyżej. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyskoczyłem w dół. Czułem jakbym pływał we mgle. Teraz tylko ona mnie otaczała i tylko ją widziałem. Poczułem uderzenie w głowę. No tak, drzewo...
Upadłem na ziemię, zamknąłem powoli oczy, aby odpłynąć od bólu. Tylko na chwilę...nastał kolejny mrok...
Obudziłem się rano, słońce zaczęło przygrzewać mi pysk. Próbowałem wstać.
-Gdzie ja jestem?- spytałem
-W mojej jaskini- usłyszałem damski głos

<Jakaś wadera?/ Proszę wybaczyć, że krótkie ale z telefonu trudno się pisze xd>

Od Blau Tod CD Nev

-Agh- powiedziałam po cichu. Po chwili dodałam głośniej- Dołączymy- spojrzałam na nią- Jestem Blau Tod, będę strażnikiem. Jakieś ale?- uniosłam brew
-Nie...-powiedziała
-To może uzgodnijcie z moim bratem jakie stanowisko sobie przyjmie. Będę.. gdzieś. Pooglądam te tereny- odwróciłam się i zaczęłam odchodzić.
Irayo spojrzał na mnie i posłał minę w tylu: Przeprosiłabyś .
Jednak mnie to mniej obchodziło. On w szczególności powinien wiedzieć dlaczego taka jestem. Szłam przed siebie i rozmyślałam.
Był przy mnie kiedy matka nas zdradziła i wmawiała nam, że nie wie co się stało z ojcem. Był też wtedy kiedy chciała nas oboje zabić. Uciekał wraz ze mną, lecz nie używał mocy. Stał tylko kila metrów ode mnie kiedy wezwałam Ansit. Widzieliśmy jak matka płonie. Jednak on się nie zmienił. Nadal był przyjazny i ufny. Był tym lepszym bliźniakiem. Młodszym, ale lepszym...
Ocknęłam się. Zobaczył podlatującą samice feniksa
-Ansit!-powiedziałam z uśmiechem na ustach. Jej wielokolorowe pióra jeszcze przez chwilę żyły, i wydobywał się z nich żar. Usiadła obok mnie i „ochłonęła”.
-Dawno cię nie widziałam.- rzekłam do niej a ta odpowiedziała swoim językiem. Znałam go dość dobrze.
-Teraz jesteśmy z Irayo w watasze. No i z Sevinem. Coś się stało, że przyleciałaś?- zmartwiłam się. Zwykle żyła w swojej krainie i mnie nie odwiedzała...

Nev?

środa, 8 lipca 2015

Od Jantari'ego

Odkąt dołączyłem do watahy stałem się taki bardziej...szczęśliwy.Nie mogę się doczekać tych przygód jakie mnie czekają.Wybiegłem z mej jaskini gotowy coś upolować.Na horyzoncie zauważyłem stado zajęcy.Upolowałem dwa.W mgnieniu oka puszyste zwierzątka znajdowały się w moim żołądku.Rezejrzałem się wokół osi.Żadnych wilków.Ruszełem więc tam gdzie mnie łapy mogą ponieść.Zatrzymałem się przy krzaku.Coś w nim było..nic małego.Zajrzałem..i dostałem kopniaka w nos.Poleciałem z hukiem do tyłu.Łoś z młodymi...Zostałbym staranowany gdyby nie..pewna wilczyca..Blyqet? To..ona..Była piękna.Moja dawna najlepsza przyjaciółka.Chyba mnie poznała bo posłała mi spojrzenie znaczące ''Zostaw to mnie''.Znam ją zbyt dobrze i wiem, że to dla niej nic trudnego.Niestety miałem krwawiący noc.
-Idź do szamana!-krzykneła
Ostożnie wstałem i ociężale poczłapałem w stronę jakiego kolwiek szamana.
Niestety żadnego nie było.Wtem wpadłem na jasno-brązową waderę.
-Jak łaz..-przerwałem gdy ujrzałem jaka jest piękna-przepraszam
-Nic się nie stało..może Co pomóc..twój nos..
-Wiem i tak,proszę
Była chyba zielarką bo przyniosła jakieś zioła.I przyprowadziła szamana.
Po kilku minutach miałem nos jak nowy.Choć nadal mnie bolał.
-Jestem Jantari-powiedziałem już po wszystkim
-Skylor

Skylor?

Od Crazy'iego Cd Bishamone

- Eliksirami możemy się później zająć. - Powiedziałem ale wadera najwyraźniej mnie nie słucha.
Najwidoczniej przygląda się mojemu pyskowi. - Co się stało mam kawałek jedzenia między
zębami? - Pytam i zaczynam się śmiać.
- Nie ja tylko... - Wadera jest lekko zaskoczona.
- Tak wyglądam przez klątwę. - Zaczynam opowiadać. Zrobiłem się bardzo poważny. W oczach wadery było widać błysk. Trafiłem na temat, który ją zainteresował. Postanawiam kontynuować. - W rodzinnej watasze miałem drobne problemy z szamanem. Byłem jego uczniem ale nie za bardzo go słuchałem. W pewien dzień mocno go zdenerwowałem. Szaman był wściekły na mnie. Doprowadziłem go do takiej furii, że rzucił na mnie klątwę, z którą się męczę do dzisiaj. Klątwa mnie oszpeciła ale dała mi potężną moc. Moje umiejętności odkrywam przez cały czas i uczę się je wykorzystywać. - Wadera najwyraźniej chce usłyszeć więcej. - Przez to, że wyróżniałem się na tle watahy zostałem wygnany. Najgorsze było to, że nie mogłem już zobaczyć mojego brata, on jedyny mnie zaakceptował. - W tym momencie spojrzałem w niebo. - Nawet rodzina mnie odrzuciła. Uciekając z watahy zemściłem się na szamanie. Przyzwałem najpotężniejszego demona jakiego dałem rade, po czym ukradłem mu ten medalion -
 
. - Podniosłem medalion i podsunąłem go bliżej  Bishamone aby mogła się przyjrzeć. - Szaman zginął a ja szukałem nowej watahy aby znaleźć kogoś kto mnie zaakceptuje. - Biorę głęboki wdech. - I tak znalazłem się tu. - Zakończyłem.
Przez chwilę siedzimy w ciszy. Patrzymy sobie w oczy. Bishamone rozmyśla wszystko co usłyszała. Daje jej czas. Chcę usłyszeć co powie. 
Samica bierze oddech. Chce coś powiedzieć ale co?


Bishamone? Co powiesz?


Informacje

Informuję, że od dziś mamy nowego Admina... Jego Kontakt to: CrazyDeadLee - HW i
E-mail papa99.99@o2.pl

Od Crazy'ieg CD Artura

- Tęskniłem. Po prostu tęskniłem. - Powiedziałem po czy przytuliłem go mocno za mocno. - Auuu... - Jęknąłem
- Co ci jest? - Spytał zaniepokojony.
- Bolą mnie jeszcze żebra po uderzeniu przez bestie. Ale nasza zielarka pomogła i jest dużo lepiej.
- Z jaką bestią? Co robiłeś jak mnie nie było przy tobie
- Zaraz ci wszystko opowiem. - Zacząłem opowiadać
Godzinę później
- Łał. Nieźle się bawisz. Uważaj na siebie. - Powiedział.
- Dobrze jak na razie niczego nie planuje. - Powiedziałem - O ciągle masz szalik który ci kiedyś podarowałem.
- Oczywiście. Dzięki niemu zapamiętałem twój zapach. - Oznajmił. Nie powiem duma od niego biła na kilometr.
- Tylko nie wpadnij w samouwielbienie. - Powiedziałem śmiejąc się przy tym.
- Spokojnie. Spokojnie o mnie się nie bój.
- Dobra oprowadzić cię? - Spytałem.
- No pewnie. - Oznajmił ochoczo.
- Tylko ominiemy Las Iluzji. - Powiedziałem śmiertelnie poważnym głosem.
- Dobrze rozumiem.
Razem przeszliśmy cały teren watahy wzdłuż i wrzesz.



Koniec.

Od Bishamone CD Crazy

Pytanie basiora z lekka mnie zadziwia.
-Maskę dostałam od swojej babci. Jest szamanką jak Blu.
-I ja! -Dodaję Crazy,  uśmiechając się szeroko.
Śmieje się cicho, pod nosem.
-Jest chyba jakąś pamiątką. Nigdy zbytnio nie interesowałam się jej historią.-Dorzucam do wypowiedzi.
Basior przerzuca wzrok na mój ogon, po czym wraca z powrotem na maskę, jakby obserwując mnie.
-Ty i Blu ,pracujecie razem,prawda?
W odpowiedzi dostaję skinięcie głową. Samiec pozostaję dla mnie tajemnicą,  zadziwia mnie powoli.
-Ty też posiadasz moc, w końcu jesteś magiem?-Pyta nieśmiało.
Również przytakuję. Rozmowa się nie klei. Zaczyna mnie to nudzić. Szukam tematu,  jakiegoś odpowiedniego.
-Zastępujesz Blu podczas nieobecności?
-Tak ,czeka mnie jeszcze sprawdzian z eliksirów.
-Jeśli potrzebujesz pomocy,to chętnie Ci jej udzielę. Dawniej specjalizowałam się w tym temacie, wiem praktycznie wszystko. Niektóre z nich są trudne, ale jeśli jesteś bystry szybko pójdzie.
Po jego minie wnioskuje ciekawość, a zarazem zdziwienie. Widzę, że się zastanawia, więc spokojnie oczekuję odpowiedzi. Biały samiec jest dla mnie interesujący. Nie chcę zalać go falą pytań, o pysk, przeszłość i tym podobne tematy. Najpewniej w jego oczach stała bym się dociekliwą istotą,  a tego bym nie chciała. Zawsze uczono mnie i Blu, że nie powinno wtykać nosa w nie swoje sprawy,  lecz jej ona robi to bardzo często.
- Znasz się na tym do perfekcji? -Crazy patrzy na mnie z oczekiwaniem.
-Najtrudniejsze recepty porzuciłam, ale wiem to co będzie Ci potrzebne,  w końcu to ja nauczyłam Blu, która z czasem zaczęła naukę na własną rękę.
W końcu basior decyduję się na odpowiedź.
<Crazy?>

wtorek, 7 lipca 2015

Od Artura

~Hmmm... Zapach brata jest coraz bliżej. ~ myślę
A to kto? Jakaś wadera szybko odwróciła się w moją stronę.
- Kim jesteś? - Spytała.
- Zwę się Artur. Szukam brata. Zwie się Crazy. Widziałaś go może? Ma dosyć charakterystyczny pysk. Nie da się nie zauważyć.
- Crazy tak znam go. Wczoraj oprowadzałam go po watasze. - Powiedziała uśmiechając się przy tym.
- Wiesz gdzie on jest? - Pytam. Wypełnia mnie okropne szczęście.
- Tak odpoczywa w swojej jaskini. Chodź zaprowadzę cię. - Powiedziała a uśmiech dalej jej nie opuszczał.
Przeszliśmy przez las trafiając na ciemną jaskinie.
- Jest tam. Jest mocno ranny. Proszę zaopiekuj się nim. - Powiedziała i odeszła.
Wchodzę. Na podłodze leży mój brat.
- Crazy! To ja! Artur! - Krzyczę nie umiejąc powstrzymać radości.
- Artur! - Nagle się ożywił. - Jak ja cię dawno nie widziałem -Bierze oddech i mówi...

Crazy ?

Od Crazy'iego CD Alice

- Co.. Co się... Stało? - Pytam ciągle jeszcze oszołomiony.
- Ten dino troszkę za mocno cię uderzył. - Rzekła przyjaźnie.
- Ta... Troszkę. A co z tym potworem? - Pytam.
- Demony dały rade. - Powiedziała. Najwyraźniej chciała coś ukryć.
- Jak? Demony były za słabe. Dobra opowiesz mi kiedy indziej. - Powiedziałem.
Próbuje wstać.
- Auuu... Moja łapa. Cała zmiażdżona. - Naprawdę boli.
- Co będzie? Da się to uleczyć? - Pyta zaniepokojona.
- Tak ale potrzebuje pomocy zielarki.
- Ponoć jest jakaś w watasze ale jeszcze jej nie widziałam.
- Trudno. Spokojnie znajdę ją. - Powiedziałem. - Tak przy okazji. Znasz się na zielarstwie?
- Nie. A dlaczego pytasz? - Pyta z zdziwieniem.
- Wybrałaś dobrą roślinę do owinięcia łapy. Gdyby nie to byłbym skazany na chodzenie o 3 łapach. - Powiedziałem ciepłym głosem. Gdybym mógł się uśmiechnąć zrobiłbym to ale z moim pyskiem to niemożliwe.
- Serio? Miałam szczęście. - powiedziała.
- Dobrze a teraz żegnam idę znaleźć zielarkę. - Powiedziałem a następnie wstałem.
- O nie sam nie pójdziesz nie z tą łapą. Co jeśli cię ktoś zaatakuje? Idę z tobą i nie chcę słyszeć sprzeciwu. - Powiedziała stanowczym tonem.
- Dobrze. Jak nie mam wyboru. Dziękuje.
Alice pozwoliła oprzeć mi się o siebie. Wychodzimy z jaskini.
- Alice?
- Co?
- Dziękuje za uratowanie życia.
- Ale ja nic..
- Wiem że to ty. Mogę odzyskać medalion?
- Oczywiście. - Wadera jednym płynnym ruchem ściągnęła go z szyi i założyła go mi. - A gdzie chcesz szukać zielarki? - Zapytała.


- Tam gdzie rośnie najwięcej ziół leczniczych niedaleko wyroczni. - Oznajmiłem.
Ruszyliśmy powolnym krokiem.
Kwadrans później.
Jesteśmy niedaleko wyroczni. Z oddali widzimy jakiegoś wilka.
- Hej! Możesz nam pomóc niosę rannego! - Krzyczała Alice. Padała już z sił. Nic dziwnego wlecze mnie taki kawał i ani na chwilę się nie zatrzymała.
- Już idę! - Krzyknęła wzięła ze sobą jakiś koszyk i szybko do nas podbiegła. - Co się stało? - Spytała sapiąc.
- Mieliśmy bliskie spotkanie z potworkiem. - Powiedziałem.
- Gdzie masz ranę? - Spytała.
Wysunąłem zranioną łapę przed siebie tak żeby zielarka mogła ją dokładnie zbadać.
- Auuu... - Jęknąłem.
- Nawet cię nie dotknęłam. - Powiedziała patrząc na mnie jak na szczeniaka.
- Wiem ale... - Zaczołgałem pluć krwią. - Mam złamane żebra a adrenalina przestała działać.
- Szybko do mojej jaskini tam się nim zajmę! - Powiedziała wadera, w której widziałem ratunek.
Weszliśmy do dosyć dużej jaskini. Wszędzie były powieszone ususzone zioła.
- Połóż go tu! Już wiem co mam zrobić.
Alice zrobiła tak jak zielarka kazała.


Skylor? Uratujesz mnie?

Od Alice CD Crazy

Byłam wściekła. Nagle, obok mnie stanęły jeszcze dwa demony. Spojrzałam na Crazy'iego.. Zemdlał... A ten największy gad, biegł prosto na niego. Szybko do niego podbiegłam i wystrzeliłam ognistą kulę. Walnęła gada, powodując upadek. Jednak nic mu nie było. Spróbowałam czegoś innego. Wokół mnie, pojawiła się czarna mgła. Stwór znów rzucił się do biegu, jednak gdy był blisko, mgła go dopadła. Zdezorientowany cofnął się. Skorzystałam z tego i rzuciłam mu się na szyję. Ten jednak mnie zrzucił i poleciałam na kamień... W tedy, zmieniłam się w demona... W tedy myślałam tylko o jednym- zabić te gady. Powoli zbliżałam się do dalej oślepionego gada. Zaczęłam warczeć, a dino obracał się we wszystkie strony. Gdy byłam wystarczająco blisko, rzuciłam się na jego szyję. Moje długie i ostre pazury, przebiły jego pancerz. W tym miejscu pojawiła się mocno krwawiąca rana. Weszłam na jego grzbiet i ponownie wgryzłam się w kark. Najmocniej jak potrafiłam, ścisnęłam kły na jego karku. Ten głośno ryknął, po czym upadł na ziemię. Był osłabiony przez tą ranę. Tamte demony, rozprawiły się z mniejszymi gadami. Podeszłam do dużego. Zdechł. Zmieniłam się z powrotem w siebie i podbiegłam do Crazy'iego. Wzięłam go na plecy a dwa demony mi pomogły. Doszliśmy do jaskini. Położyłam go. W tedy, ujrzałam dosyć głęboką ranę ja jego łapie. Szybko znalazłam coś, by zatamować krwawienie. W tedy on się obudził.

Crazy?

poniedziałek, 6 lipca 2015

Od Skylor

Była noc. Cała wataha była pogrążona we śnie. Tylko ja jakoś dziwnie nie czułam się zmęczona. Patrzyłam na migocące w oddali gwiazdy. Nagle usłyszałam dziwny hałas. To byli ludzie. Postanowiłam na razie być cicho. Chwilę później poczułam zapach dymu i ujrzałam ogień. W samą porę obudził się mój ojciec, wódz stada. Głośno zawył i całe stado zerwało się na równe nogi. Wataha zorientowała się, co się dzieje. Wszyscy zaczęli krzątać się po polu bitwy. Na szczęście szybko się ogarnęliśmy i zaczęliśmy uciekać. Gorączkowo szukałam rodziny, lecz na próżno. Zabrałam ze sobą tylko brata, Daretha. Był on już poparzony. Mimo wszystko nie poddawaliśmy się i biegliśmy dalej. W końcu straciłam poczucie czasu. Upadłam na trawę i zasnęłam. Gdy się obudziłam był ranek. Nagle poczułam głód. Od dawna nie miałam nic w ustach. Postanowiłam wyruszyć na polowanie. Ku mojemu zdziwieniu nigdzie nie było żywej duszy. Wtem poczułam woń Daretha. Zaczęłam za nim węszyć.

~

Dotarłam do gęstwiny. Nic tam nie było, ale nadal czułam zapach mojego brata. Nagle powiał wiatr i ujrzałam przed sobą lezącego Daretha. Podbiegłam do niego. Po chwili powiedziałam:
- Dareth, słyszysz mnie?! To ja Skylor! Dareth!
- Siostro! - powiedział słabym głosem mój brat.- Idź szukać nowej watahy beze mnie. Ja już odchodzę... - dodał po chwili.
- Nie! Dareth, nie wolno ci tak mówić! - krzyknęłam. - Dareth! - jeszcze raz zawołałam.
Byłam pogrążona w żałobie, ale ruszyłam w dalszą drogę. Po kilku dniach natrafiłam na przystojnego basiora chodzącego po lesie. Zapoznaliśmy się, a on zaprowadził mnie do swojej watahy o pięknej nazwie, "The Rising Sun". Przedstawił mnie swojej Alfie, a ona pozwoliła mi zostać

Od Crazy'iego CD Alice

Było by miło. - Rzekłem dalej mocno szokowany. Alice cały czas się
uśmiecha najwyraźniej ciągle było widać po mnie moje
zakłopotanie.
- To chodź. - powiedziała naprawdę miłym głosem. - Zaczniemy od tego
miejsca. To jest Jezioro spokoju. Wilki tu przychodzą by odpocząć i się
zrelaksować. Podobno wilki nie spotykają się tu bez przyczyny. Hmmm... - Lekko  się zamyśliła ale zaraz znowu wróciła do rzeczywistości - To ciekawe.Dobra idziemy dalej.
- Dobrze. - Nie spotykają się bez powodu czyżbym miał przyjaciela?.
Biegniemy przez plaże. Przechodzimy  obok wejścia do ciemnego
lasu otoczonego dziwną mgłą.
W tym momencie mój medalion zaczął mocno wibrować.
- Co się z nim stało? - Zapytała Alice.
- Nie wiem. Nigdy tak nie robił myślałem, że to zwykła pamiątka. -
Odpowiadam nie potrafiąc ukryć zdziwienia.
- Trzeba to sprawdzić tyle, że to Las iluzji. Nie wiem czy powinieneś
tam wejść. - Powiedziała a w jej głosie słychać było troskę, albo
mi się zdaje.
- Dam sobie rade. Przez gorsze rzeczy przechodziłem. - Odpowiadam pewny
siebie.
- No to idziemy! - Powiedziała potem zaczęła biec.
Pobiegłem za nią. Po drodze było wiele dziwnych istot, które okazały
się iluzją. Rozproszyłem je swoją magiczną mocą co najwyraźniej
podobało się Alice.
Medalion cały czas drżał. Teraz nagle się uniósł i zaczął mocno
ciągnąć na przód.
- Idźmy za nim! - Rzekła ochoczo.
Przyśpieszyliśmy kroku. Ale to co się ukazało naszym oczom było
zdumiewające. Ogromna bestia przypominająca ogromnego gada. A obok
niego inne gadzie stwory.


- Kolejna iluzja. Ja się nią zaj... W tym momencie bestia uderzyła mnie
swym potężnym ogonem. Medalion sunął się z mojej szyi upadając
upadając pod nogami Alice a ja upadłem pod drzewem, które było oddalone o jakieś 5 metrów . Alice bierze medalion w zęby, medalion wyskoczył i sam spoczął na szyi wadery. Alice otoczyło coś w postaci
świetlistej tarczy. Samica przybrała pozycje, która sugerowała jej
gotowość do ataku. Alice była okropnie wściekła. Ostatnimi siłami
przyzwałem dwa demony by jej broniły. Zemdlałem


Alice? Co będzie dalej?

Od Morro

Był słoneczny, piękny dzień. Moja siostra, Becky i ja spacerowaliśmy po łące. Nagle gromada innych basiorów zaczęła zaczepiać szczeniaki bawiące się obok. Irytowali mnie, w końcu, podszedłem do nich i powiedziałem co myślę. Wtedy basiorom puściły nerwy i skoczyli na moją siostrę. A ja na nich. Byłem tak rozwścieczony, że w swej furii zabiłem jednego z napastników. Reszta bandy uciekła w popłochu. Nagle przypomniałem sobie o siostrze. Obejrzałem się i ujrzałem leżącą na trawie Becky. Próbowałem ją ocucić, lecz było już za późno. Becky odeszła. Po całym zajściu musiałem stawić się przed wielka radą mojej watahy. Jej członkowie, zdecydowali, że muszę odejść. Zawstydzony ruszyłem w drogę. Tamtego dnia straciłem nie tylko stado, ale też jedyną bliską mi osobę.

~

Wędrowałem już jakiś miesiąc. Ciągle myślałem o Becky. Gdy szedłem powoli ścieżką, minęła mnie pewna wadera. Miała słuchawki na uszach i idąc dziarskim krokiem nuciła jakąś piosenkę. Od dawna nie widziałem żywej duszy, więc pomyślałem, że jestem na terenie jakiejś watahy. Gdy wadera mnie zobaczyła, zdjęła słuchawki i wesołym głosem powiedziała:
- Hej smutasie! Kim jesteś?
- Morro- mruknąłem pod nosem.
- A ja Amber! Miło mi! Należysz do jakiejś watahy?
- A po co ci to? Zaprowadź mnie do swojej Alfy- odpowiedziałem szorstko.
- Dobra - odparła wadera nie przejmując się moim tonem.
Amber?

Powitajmy kolejnego basiora: Artura


Mag

Od Alice CD Crazy

- Eh.. Kim jesteś'
Spytałam. Przy tym, trochę się zaśmiałam. Jego mina była bezcenna.
- Crazy.
Odparł.
- Alice. Czy ty.. Szedłeś za mną?
- C-co? Ja nie..
Był trochę zakłopotany. Wydawał się.. Miły.
- Zgaduję, że jesteś tu od niedawna'
Wstałam i wolno ruszyłam przed siebie.
- Um.. Tak. A ty?
- Cóż... Ja trochę tu jestem..
- A gdzie tak właściwie idziemy?
- Nie wiem. Może oprowadzić cię po terenach?
Zaproponowałam.

Crazy?

Od Alice

Od Alice

Ta...Nudny, ciepły dzień. Nic, tylko odpoczywać.... Ale nie ja. Poszłam do śnieżnej krainy. Gdy tylko byłam na miejscu, chłodny powiew muskał moje futro. Było to przyjemne. Ale z każdym krokiem, było coraz zimniej. Zobaczyłam zamarznięte jezioro, a na nim ślizgał się jeleń. Podeszłam cicho, on spojrzał na mnie i stał w miejscu. Dziwne..Nie uciekał ani nawet nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Podeszłam jeszcze bliżej. Nic. Ten dalej we mnie zapatrzony, spokojnie mrugał oczyma. Nagle, coś za nim przebiegło.
~ Co to jest?
Pomyślałam. Jeleń obrócił się i pobiegł za 'tym czymś'. Gdy zniknął za wydmami ze śniegu, poszłam dalej. Jednak nic ciekawego tam nie widziałam. Wróciłam do jaskini. Jednak ze względu na upał, nie dało się tam wytrzymać. Ruszyłam nad wodopój. Usiadłam i zaczęłam pić. W tedy, za mną usłyszałam kroki. Szybko odwróciłam się.

Ktoś?

Od Crazy'iego CD Bluelly

- Tak podołam. Jestem pewien. - Oświadczam uroczystym tonem.
- To świetnie. - Odpowiada spokojnie. - Jakbyś potrzebował pomocy przy eliksirach to idź do wyroczni. Na kamiennym ołtarzu leży stara księga z przepisami. Na pewno zauważysz leży pośrodku tych wszystkich ksiąg i jest najbardziej opasłą książką.
- Dziękuje za informacje Blu. Na pewno się przyda. - Odpowiadam szczerze. Nie znam wszystkich ziół, które mogą mi się przydać.
- A Than pamiętaj o lekcjach dla maluchów. Mają się odbywać w każdą pełnie. A następna wypada jutro. - Rzuca jeszcze odchodząc zgrabnym krokiem. - Powodzenia! - dodała jeszcze zanim zniknęła za drzewami.
- Miłej podróży!!! - Krzyczę najgłośniej jak potrafię. Na pewno usłyszała. - Przyda się szczególni jeśli chodzi o maluchy. - Z demonami sobie poradzę, z atakiem wrogiej watahy także ale nie z dziećmi.
- Dobra czas się wyspać. Jutro czeka mnie ciężki dzień. - No cały ja. Nie wytrzymam długo bez rozmowy z kimś inteligentnym. - Jeszcze tylko spojrzę na almanach mikstur.
Podchodzę do starego kamiennego ołtarza. Próbuje podnieść ciężką księgę. Nic z tego nie mam tyle siły.
Używa mojej mocy by stworzyć małe tornado, które ma mi zastąpić pulpit.
- Dobra księga już lewituje. Miłego czytania Crazy.
Wertuje błyskawicznie strony księgi. Kończę dwudziesty rozdział z pięćdziesięciu.
Ach nie zdążyłem już zmrok Rozglądam się dzięki moim czułym oczom zauważyłem szeroką norę.
Wbiegłem do niej.
- Ale tu ciemno.  Dobra szkolenie Blu nie pójdzie na marne. - Używając nowej zdolności, którą poznałem dzięki Blu mianowicie przemianę zamieniłem leżące kamienie w świetliki.
- Teraz ładnie mi się tu ustawić! - Rozkazałem moim tworom. Świetliki błyskawicznie ułożyły się w kształt małego żyrandola.
- Księgo do mnie. - Małe tornado, które wytworzyłem przyprowadził do mnie księgę otwartą na tej stronie na której skończyłem.  - Czeka mnie długa noc i jeszcze dłuży dzień. - Żale się sobie.
Biorę się do czytania

Wyświetlanie gothab8.jpg

Ciąg dalszy nastąpi. A może i nie. Kto to wie? Kto to wie?

niedziela, 5 lipca 2015

Od Crazy'iego

 Kolejny upalny dzień.
- Ale mnie w pysku suszy. - Mówię sam do siebie.
- To idź do wodopoju! - Odpowiadam sobie samemu.
- Oj musisz przestać gadać sam do siebie. I znowu to robię. Dobra nieważne po prostu zabiorę się w drogę.
Idę szybkim krokiem przez las do wodopoju.
-Hahaha - Słysze w oddali czyjś śmiech. Dobiega ze strony wodopoju więc i tak to sprawdzę ale na początek muszę się napić.
Wodopój już widać ale nikogo tu niema jestem sam.
Natychmiast rzucam się do wody i łapczywie ją pije co wygląda dosyć obrzydliwie. Woda wypływa z mojej szczęki przez szpary między zębami wygląda to jak mała fontanna ale jak dla mnie i tak to jest obrzydliwe.
- Dobra napiłem się do syta. Co teraz? - Znowu mówię do siebie.
Nagle poczułem czyjeś spojrzenie. Tylko, z której strony?
Za mną coś się ruszyło. Wiatr wieje w kierunku mego pyska więc nawet nie mogę zidentyfikować co lub kto to jest.
Udaje, że nic nie zauważyłem i dalej piję wódę.
Hmm.. To dziwne ten ktoś albo się rozpłynął albo świetnie się skrada i gdzieś poszedł.
- Witaj! - u mego boku pojawiła się wadera. Dosyć dziwna. Choć maskę ma ciekawą. Od razu wyczułem u niej coś znajomego. A tak pachnie podobnie jak Blu.
- Na me moce!!! Szamana się nie straszy! Szczególnie tak dziwacznego jak ja. Co gdybym był demonem i czekał bym na ofiarę?
- Haha!!! - Śmieje się przyjaźnie - Ale nie jesteś - Odpowiada ciepłym tonem. - i raczej mi nic nie zrobisz.
- Witaj jestem Crazy. Najpewniej jesteś siostrą Blu.
- Zgadza się. Zwę się Bishamone
- Wiesz jak na razie jesteś najdziwniejszym wilkiem jakiego znam. - Mówię. Nie chce jej obrazić to miał być komplemęt.
- I mówi to wilk z czaszką zamiast pyszczka. Haha - przyjaźnie się odgryzła. Mam nadzieje, że nie śmiała się zemnie.
- Ładna maska. Skąd ją wzięłaś? - Pytam z ciekawości maska naprawdę mi się podoba.


Bishamone???

Od Bluelly CD Crazy

-Zaczniemy od pokazu przemian. -Jednym płynnym ruchem łapy wyczarowałam nie wielkiego zająca.
Skoczliwy ssak wesoło skakał.
-Hmm zamień go w motyla, potem z powrotem.
Basior popatrzył na skoczliwego zająca. Rozstawił przednie łapy i ,ku mojemu zdziwieniu,  po prostu mrugnął. Jasno-niebieski dym okrążył zwierzę jednocześnie zmieniając jego postać w kolorowego owada. Poleciał on ku niebu. Than, gdyż tak nazywam Crazy'iego, zagwizdał i stworzenie przysiadło na pobliskiej gałęzi. Była ona nie wysoko nad ziemią. Tu Than, ponownie mnie zaskakując ,rozstawił przednie łapy i ponownie mrugnął. Owada otoczył dym, a za chwilę upadł na ziemię w postaci zająca. Niespodziewanie dla mnie, basior miał opanowane do perfekcji przemiany.
-No nieźle. -Starałam się go pochwalić, ale czy mi się udało,tylko on wie. -Jak u Ciebie z eliksirami?
-Chyba dobrze.
-To najważniejsza z czynności, którą musisz umieć. Eliksir leczący, chroniący i dostarczający demony, to te najważniejsze. Potrafisz je wytworzyć?  Dodatkowo szamani i medycy przyjmują porody. Będziesz musiał odstraszyć od niemowlaka złe duchy ,uzdrowić w razie potrzeby. Ale wątpię ,że podczas mojej nieobecności któraś z wader urodzi.  Musisz być też wsparciem dla Alfy. Być może będzie czegoś potrzebowała. Skoro i tak mnie zastępujesz, chyba podołasz odprawieniu 3 lekcji dla dzieciaków?  Powinnam nauczyć je teraz przemian,ale widzę ,że Ty świetnie to zrobisz. Możesz też poprosić o pomoc moją siostrę, Bishamone. To jak? Poradzisz sobie i przyjmujesz moje obowiązki?  
<Thaan?>

Powitajmy kolejną Waderę: Sky


Zielarka

Od Crazy'iego CD Bluelly

- Dobrze Blu. Od czego by tu zacząć?-Pytam sam siebie na głos.
- Najlepiej od początku.- Odpowiada chłodnym tonem.
Najwyraźniej uznała mój monolog za wywyższanie się.
- Potrafię rzucać różnorakie klątwy zaczynając od zamiany wilka w mniej groźne stworzenia dajmy na to zająca.
Moje klątwy przemiany nie są długotrwałe i łatwo je odczarować.- W oczach Blu widać znudzenie.- Ale moją specjalnością są klątwy wyniszczające organizm. Rzucenie takiej klątwy wymaga ode mnie dużego wysiłku ale wyniki są świetne. Wilk taki jest bardziej podatny na choroby i opętania.- Tu błysk w oczach Blu. Widać, że słucha z ogromną ciekawością.- Mogę również wysłać na kogoś demona, który będzie dręczył ofiarę aż ta nie zginie.
- Mów dalej.- Rzekła Blu już milszym tonem.
- Władam nad powietrzem. W jednej chwili mogę przyzwać tornada i huragany. Posiadam podstawową wiedze o ziołach i miksturach pochodzenia naturalnego. Jeśli potrzebuję samotności mogę wezwać gęstą mgłe
- Nad tym popracujemy.- Przerwała mi po raz kolejny.
- Ostatnią mą umiejętnością jest władanie nad śmiercią. Mym jednym tchem mogę odebrać napastnikowi życie.
- Dobrze. Tylko pamiętaj Ty masz pomagać nie szkodzić wilkom.- Powiedziała niebywale ciepłym tonem.- Twoją naukę  zaczniemy od razu. Po co czekać. Gotowy?- Spytała. Wyczułem, że jest to bardziej stwierdzenie aniżeli pytanie.
- Gotowy.- Powiedziałem.
Ale pomyślałem "A ma wybór?"
- Świetnie zaczniemy od...


Bluelly?

Od Bluelly

Poranek chłodnym powietrzem wybudzil mnie z uroczywego snu. Słońce wbiło się do środka oświetlając powieki, a jednocześnie zabierając warunki do kontynuowania odpoczynku. Leniwie podniosłam się, lekko chwiejąc, gdyż wciąż w połowie jeszcze spałam. Wyszłam z jaskini i wolnym krokiem powlokłam się do rzeki. Włożylam pysk pod zimną wodę, która niemal natychmiast pobudziła mnie do życia.

-Co to ja dziś miałam w planach..-Mruczała pod nosem do siebie. -Ahh tak, wyrocznia!

Znajdywała się ona około 700 metrów dalej, czyli szybkim krokiem, około 15 minut drogi. Tak jak myślałam, po kwadransie znajdowałam się już u celu. Zwinnie wskakiwałam coraz to wyżej po niewielkich, kamiennych schodkach. Tuż obok nich spływał chłodny strumyk wody, krystalicznie czystej. Gdy znalazłam się już na górze, mym oczom ukazał się biały basior. Jego pysk wyglądał niczym czaszka jakiegoś kopytynego stworzenia, tyle ,że w kolorze czerwieni. Słyszałam ,że w watasze pojawił się nowy szaman, ale nie miałam okazji go spotkać. Skąd wiedziałam ,że to szaman? Po pierwsze intuicja, przeczucie. Po drugie w to miejsce raczej zapuszczali się tylko szamani. Spoglądał na mnie swoimi oczami, a raczej oczodołami, z których wydobywał się jasno niebieski błysk wraz z dymem.

-Witam, czyżbym miała przyjemność z nowym szamanem? -Rzuciłam od niechcenia,lecz przyjaznym tonem.

-Tak, Crazy jestem. O ile się nie mylę, Ty zwiesz się Bluelly. -Odpowiedź również ciepłym tonem padła do mej osoby.

-Owszem, mów mi Blu. Słyszałam ,że mam Cię wziąć na przeszkolenie, zanim zastąpisz mnie na okres mojego wyjazdu.

-Gdzie wyjeżdzasz, jeśli mmogę spytać?

-Wyruszam na spotkanie ze starym przyjacielem, również szamanem, lecz nie wilkiem, a smokiem. Poleciał on za morze, i zdobył rzadkie zioła, które są w stanie wskrzesić nie wielką istotę. Przydatne jak umiera czyjś towarzysz, lub szczenię.

Basior przytaknął. Tak rozpoczęła się nasza lekcja.

-Opowiedz Mi o swoich umiejętnościach. -Uśmeichnęłam się do niego, przysiadując na ziemi.

<Crazy?>

sobota, 4 lipca 2015

Od Crazy'iego

 Pierwszy dzień.

Zostałem przyjęty. Miło. Alfa wydaję się miła mam nadzieję, że tak zostanie.
Dostałem stanowisko szamana. Mam nadzieje, że szaman, z którym będę pracował będzie wyrozumiałym i nienachalnym wilkiem.
Muszę poszukać pierwszej szamanki ale z tego co się dowiedziałem nie będzie jej prze z jakiś czas, więc zostaje sam.

A to kto?- pytam siebie w myślach.
Moim oczom pokazała się piękna wadera.  Miała  jasne blond futro, łapy zakończone czarnym kolorem i dosyć nietypowe wzorki na uszach, które idealnie pasowały do koloru jej łapek.
Najwidoczniej nie zauważyła mnie jeszcze więc postanowiłem za nią pójść. Zaprowadziła mnie nad jakieś jezioro.
Jezioro było całkiem spore z jednej strony otoczone drzewami a z drugiej jakimś zielskiem (pachnie dosyć ciekawie).
W tym momencie popełniłem błąd postawiłem swoją łapę na cienkiej gałązce, która mocno chrupnęła mi pod łapami.
Teraz szybko gdzie się schować??? Za późno zauważyła mnie. Była zdenerwowana.
W tym momencie napiąłem wszystkie swoje mięśnie i byłem gotowy do skoku.
Za późno zablokowała mi jedyną drogę ucieczki.
Co robić? Co robić? Myśl!!!- Pustka w głowie zero pomysłów.
Ja tylko...eee...- nie umiem nic powiedzieć.
Wadera bierze głęboki oddech i mówi-

                                             Alice?Co powiesz?

Powitajmy kolejnego wilka: Crazy


Szaman