Kai siedziała ze spuszczoną głową, czując na sobie ciężkie, ale
troskliwe spojrzenie Alfy. Cóż, w sumie jak to na lidera przystało,
musiał się troszczyć o stado, ale potrzebna była też nieugiętość i
instynkt przywódcy, co Saikhan na sto procent posiadał.
- Jeśli już mamy bezczynnie rozmawiać, to może oprowadzisz mnie chociaż
po terytorium? - podsunęła, nie patrząc Alfie w oczy, a na wejście do
jaskini, by upewnić się, że wszyscy członkowie faktycznie odeszli.
- Odgoniłem wszystkich do ich zadań, więc przez jakiś czas powinienem
mieć wolne. Więc z chęcią cię oprowadzę - uśmiechnął się do Kai, ta
jednak tego nie zauważyła, jako że wciąż wbijała spojrzenie w swoje
łapy. - Chodźmy. - Alfa wstał i obrócił się z gracją w stronę wyjścia.
Zamiatając ogonem powietrze potruchtał na zewnątrz, Kai powoli zwlekła
swoje wciąż odrobinę obolałe ciało z ziemi i podreptała za Alfą.
Idąc przez las Saikhan mówił praktycznie bez przerwy o tym, jak to
spotkał jakieś stworzenie w tym lesie, jak poznał nowego członka watahy w
pobliżu jednego z drzew. Mówił o wszystkim, Kai natomiast nie odezwała
się nawet słowem. Szła obok Alfy, rozglądając się i kodując w pamięci
mapę terenu.
- Więc może, tak jak prosiłem wcześniej, powiesz mi coś o sobie? - zapytał, trącając lekko wilczycę w bok.
- Muszę?
- Nie musisz - zaczął - ale dlaczego nie chcesz?
- Bo nie ufam innym - powiedziała szybko i cicho. Nie miała pewności,
czy Alfa ja usłyszał, jako że niczego nie powiedział, nie skomentował,
ani nawet nie westchnął, ale wcale jej ta cisza nie przeszkadzała. Jeśli
nie usłyszał - jeszcze lepiej.
Las zaczął się przerzedzać, a przed oczami wilków pojawiła się otwarta przestrzeń, ogromna i piękna.
- Dużo tutaj ofiary. Ochota na polowanie?
- Nie jestem dobra w łapanki. Ale ty się nie krępuj - wskazała łapą na polanę. Saikhan pokręcił głową.
- Nie jem mięsa - odpowiedział Alfa, na co Kai się nieco zdziwiła, ale nie zamierzała komentować.
- Pozwolisz, że przejdę się po tej łące i poznam trochę roślinność? Chciałabym ogarnąć, gdzie jakie zioła rosną.
- Nie krępuj się, ja się zdrzemnę pod tym drzewem tam - wskazał ruchem
pyska środek polany. Kaiku rozpoczęła więc poszukiwania różnych roślin,
które mogłaby użyć do leczenia wilków. Znalazła kilka znajomych jej
gatunków i kilka nowych, musiała samą rozgryźć jak one działają,
testując je na sobie. Oczywiście nie w obecności Alfy.
- Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Jestem przywódcą, opiekunem.
Choćbym chciał ci zrobić krzywdę, nie miałbym takiego prawa -
wytłumaczył, gdy na kolejne pytania o historię Kaiku ta nie odpowiadała.
Podróżowali dalej, zmierzali już do ostatniego miejsca, które Alfa
chciał jej pokazać.
- Wiesz, dla mnie już nie ma znaczenia, co ktoś sobie powie. Udowodnij,
że jesteś dobrym liderem, za którym nawet ktoś taki jak ja nie będzie
się bał podążać - westchnęła, gdy wspomnienia pokrojonego dzieciństwa
powróciły. - Wtedy pewnie dowiesz się o mnie wszystkiego.
W tej chwili stanęli nad krawędzią ogromnego jeziora. Dookoła panowała
absolutna cisza, ale Kai wyczuwała czyjś niepokój. Czuła się tak, jakby
stała w gigantycznym tłumie wilków i wyczuwała emocje każdego z nich.
- Co jest? - zapytał zaniepokojony Saikhan, widząc jak Kai wierci się
niespokojnie i rozgląda, jakby coś nad nią krążyło i miało zaatakować
lada moment.
- Gdzie my jesteśmy? Ktoś tutaj jest oprócz nas? - zapytała z lekka przerażona.
- Są tutaj... - wilk nie dokończył, bo dookoła niego nagle zaczęły się
pojawiać przeróżne pół-przeźroczyste stworzenia wszelkiej maści, rodzaju
i wielkości. Duchy.
- Saikhan! Kto to jest?! - odezwały się chórem cztery duchy jeleni.
- Czemu ją do nas przyprowadziłeś? - oburzył się duch pawia nie wiadomo z
jakiego powodu. Alfa patrzył na duchy, nie rozumiejąc, o czym one mówią
i co im nie pasuje.
- Nie martwcie się - wtrąciła Kai, uciszając przy tym poruszone dusze. - Nie będę was kontrolować.
- Kaiku...? - zdziwił się brązowy, patrząc na waderę jak na coś, czego nigdy wcześniej nie widział.
- To są wolne duchy. Mogą pomagać, czasem nawet przyjmować polecenia,
ale nienawidzą, gdy ktoś je w pełni kontroluje - wyjaśniła Kai, witając
ducha lisa.
- Dlaczego na ciebie tak naskoczyły? - spytał Alfa, wciąż nie rozumiejąc sytuacji, w jakiej chcąc, nie chcąc, się znalazł.
- Bo to ja jestem ta, która kontroluje - powiedziała wreszcie po chwili
ciszy. - Przyzywam duchy do siebie, a one tańczą tak, jak im zagram.
- Zamierzasz te duchy kontrolować?
- A czy one wyglądają na takie, które chcą być kontrolowane? Obiecałam
sobie kiedyś, że nie zrobię duchom niczego wbrew ich woli. Obietnic
dotrzymuję - po tych słowach zapadła długa, męcząca cisza. Przerwało ją
dopiero westchnięcie Alfy.
- Takie czary - zaśmiał się cicho do Kai, która stała spokojnie pośród duchów, które wciąż nie były do końca ufne.
Kaiku i Saikhan wrócili do lasu już po zmroku. Wataha powitała Alfę,
ignorując przy tym skuloną Kai. Wyłącznie jeden wilk ją spostrzegł i
podszedł, by się przywitać lub też wszcząć kłótnię. Crazy stanął obok
wilczycy tak nagle, że Kai aż podskoczyła w miejscu.
Crazy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz