Dzień rozpoczął się nieco przygnębiająco - padał deszcz, widok przysłaniała gęsta mgła. Krople miarowo uderzały o ziemię, tworząc kałuże błota. Kaiku jednak niezmordowanie przeciskała się przez błotnistą leśną ścieżkę, wracała właśnie z wyprawy po zioła. Trzymała w pysku zrobiony z liści i gałązek koszyk, w którym umieściła wszystkie medykamenty, jakie udało jej się znaleźć.
Praca medyka zawsze ją wykańczała - szukanie leczniczych roślin oraz minerałów, przedzieranie się przez największe zarośla, niebezpieczne kaniony czy góry, to wszystko zmęczyłoby każdego wilka. Monotonia jednak była niemożliwa; codziennie nowe wyzwania, możliwości, niezwykłe sytuacje. Kaiku właśnie przeżyła jedną z tych radosnych chwil, w których nie żałuje, że wybrała fuchę medyczki. Znalazła bowiem bardzo rzadki minerał, którego szukała od wielu tygodni, i dzięki niemu będzie mogła bez problemów przygotować wywary na zapalenie płuc, które potrafi zabić niejednego wilka. A ratowanie żyć mimo wszystko było jej głównym hobby.
Wyszła z lasu ciesząc się i wesoło podskakując. Czuła, że energia ją rozpiera, jak gdyby nawdychała się naparu z wilczego zioła. I wtedy wpadła na genialny pomysł, by taki napar sporządzić. Zatrzymała się na skraju lasu, rzuciła wszystkie zdobyte rzeczy na bok i zaczęła węszyć w poszukiwaniu rośliny. Plany pokrzyżowało jej jednak pojawienie się innego stworzenia w pobliskich zaroślach. Z krzewów wyszedł nagle granatowy wilczur i stanął przed Kaiku.
- Witaj Kai - uśmiechnął się ciepło, na co Echo nie zareagowała. Odwróciła wzrok i położyła uszy po sobie. - Coś nie tak? - zapytał Irayo, przechylając nieco głowę.
- Wsz... wszystko w porządku - odpowiedziała czarna nieco nieśmiale, ale głośno.
- Jesteś zajęta? Bo Alfa potrzebuje czyjejś pomocy - podszedł bliżej do wadery i usiadł, Kai zrobiła to samo.
- Znaczy... miałam pewien plan, ale to już nieważne - zaśmiała się cicho na samą myśl, co by pomyślał sobie wilk, gdyby odkrył jej niecny plan naćpania się. - Pomogę. Udam się do niego od razu. Mam tylko jedną prośbę, weźmiesz do mojego legowiska zioła, które uzbierałam? Nie chciałabym ich stracić - Irayo zgodził się z uśmiechem. Kai wręczyła mu więc koszyczek i udała się do leśnej nory Alfy. Siedział on przed wejściem i zdawał się już na nią czekać. Kai podeszła do niego i przywitała się. Alfa od razu przeszedł do rzeczy:
- Skoro tu jesteś, to znaczy że nie masz nic przeciwko pomocy mi.
- Tak jakoś nie mam ochoty dzisiaj pracować - wykonała ruch barkami, który był czymś w rodzaju wzruszenia ramionami. Usiadła przed Alfą. - Nie pytaj dlaczego, chyba po prostu zwykły kobiecy kaprys.
- Ale wyglądasz na pełną energii - uśmiechnął się. - Co może się przydać przy misji, jeśli się zgodzisz ją wykonać. Chcę, żebyś dostała się do Lasu Iluzji i przyniosła mi pewną cenną rzecz. Niebieski kamień, otoczony złotą bransoletą. Artefakt ten jest niezwykle cenny i może wzmocnić naszą watahę, tylko najpierw trzeba go zdobyć. Zgodzisz się na taką wyprawę? - Kai miała wrażenie, że Alfa będzie mówił bez końca. Już na samym początku wypowiedzi dostała gęsiej skórki, a gdy Alfa zaznaczył, że jest to podróż do Lasu Iluzji, Kaiku prawie zeszła na zawał. Ale bardziej bała się odmówić Alfie, niż wyruszyć i zmierzyć się w walce z Bóg wie czym. Z duszą na ramieniu Kaiku skinęła głową.
- Inlusio non est tibi impendere - powiedział nagle Alfa. Kai spojrzała na niego zszokowana, ale nie powiedziała ani słowa. Poczuła nagle przypływ odwagi, postanowiła więc zadać pytanie.
- Co to było? - zapytała.
- Uznaj to za błogosławieństwo - uśmiechnął się. - Za przyniesienie mi artefaktu dostaniesz nagrodę. O to się nie martw.
- Nie zależy mi na nagrodzie - mruknęła i wstała, zanim jednak odeszła w swoją stronę, Alfa podarował wilczycy tajemniczy amulet. Kai nie zdążyła nawet otworzyć ust, by zapytać się o przeznaczenie wisiora, a brązowego już nie było.
"Przygoda czy katastrofa?" - pomyślała, oddalając się z powrotem wgłąb lasu. Po drodze zebrała odrobinę krwiściąga, by ten wzmocnił jej ciało i umysł.
Wyprawa rozpoczęta, nie ma już odwrotu. I z każdym krokiem wzrastała odwaga Kaiku. Z każdym krokiem zza chmur wychodziło słońce. Deszcz się poddawał, tak jak strach Echo.
*~*
Las Iluzji okazał się być bliżej, niż Kai przypuszczała. Gdy
dotarła na skraj tego niebezpiecznego miejsca, wciąż czuła
działanie krwiściąga i rozpierającą ją energię, dlatego bez wahania
weszła na ścieżkę.
Natychmiast poczuła, że coś jest nie tak. Po kilku minutach
wilczyca nabrała jeszcze poważniejszych podejrzeń - bowiem żadna
iluzja wciąż się nie pojawiła.
"Co się dzieje?" - zamyśliła się na chwilę, a na ziemię
sprowadziło ją tajemnicze ciepło w piersi. Spojrzała w dół na
szyję. Wisior, który podarował jej Alfa, zaczął świecić i wytwarzać
ciepło. Wadera zatrzymała się i dłuższy czas przyglądała się
amuletowi. Zgłupiała. Nie potrafiła zrozumieć, co się dzieje - zero
iluzji i dziwny naszyjnik. O co chodzi?
Kai ruszyła dalej, nie chciała bowiem zostawać w lesie na noc. Póki
był dzień, chciała załatwić tę sprawę.
- Ok, gdzie jesteś tajemniczy artefakcie? - szepnęła do siebie, nie
spodziewając się odpowiedzi. Las jednak się odezwał:
- Tutaj - chórem odpowiedziały setki głosów, odbijając się echem po
lesie. Przerażenie było niesamowite, ale Kai nie zamierzała uciec
przed strachem. Zaczęła biegać po lesie, po chwili poczuła, że raz
naszyjnik staje się gorący, a raz znów zimny.
- A więc to tak! - westchnęła z podziwem. Odnalazła odpowiedni
kierunek, kiedy amulet praktycznie parzył, i zaczęła biegnąć we
wskazaną stronę. Po niedługiej chwili znalazła się pod ogromnym
drzewem, starym i rozpadającym się. Ogrom rośliny zwalał z nóg,
jednak Kaiku coś innego prawie zwaliło z nóg. Z podziemnej nory
spod drzewa wyleciał nagle ciemny dym i zaczął on krążyć wokół
wilczycy. Przestraszona obracała się wokół własnej osi, obserwując
dym. Ten zaczął powoli zwalniać i przyjmować kształt znanego
stworzenia. Po chwili przed Kai stanął ogromny czarny wilk z
wielkimi rogami i kopytami zamiast przednich łap.
- Kim ty je... - urwała, dostrzegłszy poszukiwany artefakt na szyi
wilczura, czy też czegokolwiek innego. Niebiesko-złoty wisior
spoczywał na szyi demono-wilka. Kai przybrała pozycję do ataku i
zawarczała:
- Oddaj mi to po dobroci albo cię... - nie zdążyła dokończyć, bo
potężny basior doskoczył do niej i jednym ruchem łapy rzucił nią o
drzewo, znajdujące się kilkanaście metrów dalej. Kaiku osunęła się
na ziemię, wypluwając przy tym krew. Jęknęła z bólu, który był
bardzo silny, wilczyca miała wrażenie, że rozpada się na kawałki.
Jednak udało jej się wstać. Czuła w sobie ogromną siłę, zignorowała
dzięki niej ból.
- Koniec zabawy! - wrzasnęła. Nabrawszy powietrza, zawyła. Po
chwili obok niej zmaterializowały się dwa wysokie duchy - jeden
należał do wilka, drugi do niedźwiedzia. - Na niego! - krzyknęła, a
duchy natychmiast ruszyły do ataku. Skoczyły na demona, drapiąc go
i gryząc, czarny wilk jednak nic sobie z tego nie zrobił. Zagryzł
jedynie ducha wilka, a niedźwiedziem rzucił kilka razy o ziemię.
- Rozgnieć ten amulet! - wrzasnął niedźwiedź, zanim zniknął,
zagryziony przez demona. Kaiku przywołała po chwili dwa duchy
jeleni, by odwróciły uwagę przeciwnika, gdy Kai rozgniatałaby
wisior. Skoczyła na mały brązowy kwadracik, rozbijając go.
Spomiędzy ostrych kawałków wyleciał prawie niewidzialny pyłek i
niczym żywa istota skierował się w stronę demona. A raczej w stronę
naszyjnika. Pyłek porwał artefakt z szyi demona i wrócił do Kai,
zarzucając jej niebieski naszyjnik na szyję. Chwilę później dym
zniknął, a Kai pozostała sam na sam z demonem. Nie myśląc wiele
odwróciła się i pędem ruszyła w drogę powrotną, demon jednak ruszył
za nią. Czuła jak ziemia drży pod jego ogromnym cielskiem.
Kai potykała się, wysyłając co chwilę kolejne duchy na wroga,
basior jednak odganiał przywołanych jednym ruchem łapy. Echo udało
się wydostać z Lasu, demon jednak nie przestał jej gonić. Deptał
jej po piętach, aż wreszcie pyskiem pełnym ostrych zębów dosięgnął
jej ogona. Zaraz przed tym, jak miał zacisnąć na nim szczęki, Kai
krzyknęła o pomoc i wtedy z niebieskiego naszyjnika na jej szyi
wydostała się ogromna błękitna tarcza w kształcie kopuły. Siła z
jaką demon uderzył w tę ochronę, była absolutnie majestatyczna i
niesamowita, ale również przerażająca. Demon odleciał do tyłu na
kilka metrów, a Kai biegła dalej. Za sobą usłyszała jedynie głośne
wycie, ale nie zamierzała ani spojrzeć przez ramię, ani tym
bardziej się zatrzymać. Pędziła dalej, mówiąc sobie, że zabije Alfę
za taką przygodę.
*~*
-Saikhan! - wrzasnęła, wlatując niczym torpeda do jaskini Alfy. Ten
leżał i bawił się ze szczeniakami. - Idźcie stąd - mruknęła do
młodych, te wyszły szybko z jaskini. Rzuciła więc artefakt pod łapy
basiora.
- Ciesz się, że mi się udało - warknęła. - Nie mówiłeś, że spotkam
cholernego DEMONA!
- Hej, hej, spokojnie! Mówiłem ci, że może być niebezpiecznie -
powiedział Alfa, podnosząc się do siadu. - Dziękuję, że mi to
przyniosłaś.
- Zdążyłam nawet doświadczyć mocy tego czegoś! - krzyknęła,
oddychając ciężko. - Ale powiem ci - zaczęła, uspokajając się
powoli - że dziękuję za ten twój naszyjnik. Bez niego na pewno bym
nie zdobyła twojej tarczy.
- Widzisz? Nie taki zły Alfa ze mnie - zaśmiał się, na co Kai tylko
się uśmiechnęła.
- Po co było to błogosławieństwo? - zapytała, ciekawa znaczenia
zaklęcia.
- Po to, by iluzje nie zakłócały działania Wyszukiwawcza. To
zaklęcie odpychało wszelkie iluzje od ciebie, by wisior samemu
znalazł artefakt. Rozumiesz? - Kai uniosła brwi.
- Rozumiem, dziękuję za to. Mogę iść do swojego legowiska? Padam ze
zmęczenia - westchnęła, ziewając głośno i przeciągle.
- Oczywiście! Dobranoc, moja droga.
- A oby była dobra ta noc. Chociaż pewnie będę miała koszmary -
zaśmiała się, odchodząc. Wreszcie mogła odpocząć, ale wspomnienia
dzisiejszego dnia pozostaną na długi czas...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz