Obudziłem się w środku nocy. Nie mogłem zasnąć więc wyszedłem przed jaskinię. Spoglądałem w górę, na gwiazdy. Wydawały się znajome, a jednak były tak daleko. Do głowy wpadł mi pomysł. Wstałem i szybko udałem się na jedno z wysokich wzgórz. Towarzyszyły mi świerszcze i świetliki. Od czasu do czasu słyszałem huczenie sowy. Stanąłem na szczycie i rozejrzałem się dookoła. Kraina, w której się teraz znajdowałem z Blau Tod była zanurzona w mroku i pokryta mgłą.
-No dobra, warto spróbować- szepnąłem do siebie cicho. Zamknąłem oczy i skupiłem się. Poczułem, że odrywam się od ziemi- Lewituję!-krzyknąłem. Wtedy upadłem na suchą ziemię. Otrzepałem się. Nie mogłem się poddać. Do tego miałem przed sobą jeszcze całą noc.
Moje próby były coraz częstsze. Musiałem w końcu opanować tą powaloną lewitację!
Dopiero po jakimś czasie mi się udało. Wzniosłem się wyżej. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyskoczyłem w dół. Czułem jakbym pływał we mgle. Teraz tylko ona mnie otaczała i tylko ją widziałem. Poczułem uderzenie w głowę. No tak, drzewo...
Upadłem na ziemię, zamknąłem powoli oczy, aby odpłynąć od bólu. Tylko na chwilę...nastał kolejny mrok...
Obudziłem się rano, słońce zaczęło przygrzewać mi pysk. Próbowałem wstać.
-Gdzie ja jestem?- spytałem
-W mojej jaskini- usłyszałem damski głos
<Jakaś wadera?/ Proszę wybaczyć, że krótkie ale z telefonu trudno się pisze xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz