27.07.2015
Dziś wstałem bardzo wcześnie. Można powiedzieć, że teoretycznie nie spałem, od północy przygotowuję się do wyprawy na, którą zostałem zmuszony przez mojego drogiego przyjaciela Saikhan'a. Po przebudzeniu wyszedłem z jaskini aby odnaleźć specjalne zioła, niektóre z nich były lecznicze, halucynogenne a inne były potrzebne do rytuału, który miałem odprawić przed podróżną.
Po zebraniu ziół udałem się do jaskini, sporządziłem wywar, który miał na celu wzmocnienie mego organizmu ponieważ rytuał mógł poważnie uszkodzić ciało lub odebrać życie szamana, który źle się przygotował. Po wypiciu wywaru musiałem odczekać dokładnie godzinę.
Na samym początku musiałem rozpalić ognisko i wrzucić do niego wszystkie zioła (wiele z nich było uznawane za narkotyki). Ogień buchnął zielonym dymem, szaman musi być tutaj szczególnie uważny gdyż nie mógł się zaciągnąć dymem, kontakt narkotyku z wywarem wzmacniający się neutralizowały przez co szaman mógł zostać bez ochrony.
Po ulotnieniu się szkodliwych oparów z mojej jaskini usiadłem bardzo blisko ogniska następnie zamknąłem oczy i wypowiadałem specjalną inkantacje, która musiała być dopasowana do mojego bicia serca. Słowa powtarzały się w kółko ale były coraz głośniejsze. Po każdym słowie z moich oczu wylatywał niebieski dym, który zawsze zemnie wychodzi gdy rzucam zaklęcia. Jaskinie już przebiegał bardzo głośny i donośny ryk, jednak mimo wykrzykiwania słowa: Wanu ama kay alli były doskonale słyszane. W jaskini nie było widać nic prócz niebieskiego dymu, sylwetki mojej postaci i ognia. Rytuał zakończył się gdy zamilkłem, wtedy też ogień natychmiast zgasł a niebieski dym uleciał z jaskini. Dokładnie spojrzałem na palenisko aby sprawdzić czy nie ma w nim popiołu.
Rytuał był prośbą o udaną wyprawę, na szczęście w palenisku nie było ani grama popiołu.
Rytuał trwał dosyć długo dlatego musiałem szybko opuścić jaskinie zabierając ze sobą zioła oraz łapacz snów. Udałem się na polowanie, nie musiałem odchodzić daleko od mojej jaskini ponieważ znajduję się ona w środku lasu. Było jeszcze ciemno jednak w ciemnościach widzę bardzo dobrze.
Położyłem swoje rzeczy pod drzewam a sam ruszyłem za szopem, którego bez problemu upolowałem. Moje kły przebiły tętnice zwierzaka zadając mu bardzo szybką śmierć. Z tego co pamiętam nie miałem czasu na specjalnie długie podziękowania więc skorzystałem z szczenięcej formułki dziękczynnej za posiłek po czy ruszyłem dalej aby dołączyć do moich towarzyszy, którzy już czekali na mnie na plaży. Byłem wtedy trochę zły na Saikhan'a, że nie poinformował mnie o tym, że z nami wybrała się ta nowa wadera, która od początku wydawała mi się podejrzana. Wszyscy ze mieli ze sobą bagaże Saikhan wziął ze sobą koszyk spleciony z gałązek różnego rodzaju a Kaiku miała ze sobą kosz ale wykonany z długich liści. Liście te były bardzo egzotyczne ponieważ z tego co wiem można je znaleźć tylko i wyłącznie w północnych terenach świata gdzie teraz mieszkają ludzie jednak nie przyglądałem się jej zbyt długo bo zresztą nie za bardzo mnie ona obchodzi.
Spojrzałem na statek, którym mieliśmy wyruszyć. Był on dosyć spory a wyglądał tak:
Po niedługim czasie oczekiwania kapitan, który okazał się być wilkołakiem płci żeńskiej powitała na radosnym okrzykiem po czym zaprosiła nas na statek. Przedstawiła się jako Cheng następnie przedstawiła resztę załogi:
Cheng (kapitan)
Morgan (Herszt)
Kage (Sternik)
Perła (Bosman)
Roko (Kwatermistrz)
I to by było na tyle jeśli chodzi o ważniejszych członków załogi. Perła zaprowadziła nas do kajut.
Każdy miał osobną małą kajutę, w której mógł spokojnie odpocząć a nawet się przespać tak jak ja zrobiłem. Obudziłem się dopiero jak statek się zatrzymał, wraz z moimi towarzyszami opuściliśmy pokład dziękując i żegnając się z załogą, która miała nas za tydzień odebrać.
Jako, że było już późno znaleźliśmy jaskinię, w której spędziliśmy noc. Jednak ja byłem w miarę wyspany pomimo tego, że na statku było nie wygodne leże więc rozpaliłem ogień i jeszcze przez około dwie godziny medytowałem po czym wygodnie się ułożyłem i zacząłem pisać pierwszą stronę pamiętnika. A teraz dobranoc.
Ciąg dalszy nastąpi już wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz