środa, 22 lipca 2015

Od Alice- Na konkurs

 Tego dnia, miałam iść do "Lasu Wygnańców" ,
zobaczyć czy jakiś wilk nie kręci przy wyjściu i nie zagraża watasze. Jednak strasznie nie chciało mi się pracować. Ale muszę się wywiązać z obowiązków... Poszłam dosyć szybko. Poranna rosa muskała futro na moich łapach. Ale nie o tym czas myśleć...
W końcu, dotarłam tam, gdzie miałam dotrzeć. Czyli do Lasu Wygnańców. Stanęłam w wejściu i się rozejrzałam. Cisza i pustka... Ale nie mogę jeszcze wrócić.
Poszłam w głąb. Rozglądając się, usłyszałam wycie wilka. Potem jeszcze jedno i jeszcze jedno. W tedy, mój wzrok przyciągnęła para czerwonych oczu.
- Wyjdź!
Warknęłam, lecz wilk ani drgnął. Cofnęłam się, i powtórzyłam.
- Wyjdź.
Wilk powoli wychodził z obnażonymi kłami.
- A ty, co to robisz? Sama?
Uśmiechnął się wrednie.
- Tak się składa, że taką mam pracę.
Odparłam pewna siebie.
Nagle, zza niego wyszły jeszcze cztery wilki. Czarne futro, czerwone oczy i pyski umoczone w krwi. Byli coraz bliżej mnie. Aż w końcu, jeden z nich skoczył, powalając mnie na ziemię.
- I co teraz?
Szybko zmieniłam się w demona, i odepchnęłam basiora. Poleciał na drzewo. Drugi próbował na mnie skoczyć, lecz gdy był nade mną, zrobiłam unik. Ich "wódz", siedział na kamieniu i się przyglądał. Spiorunowałam go wzrokiem. Nie zdążyłam się obejrzeć, a cztery wilki powaliły mnie. Jeden z nich, ugryzł mnie w kark. Zaczęłam się szamotać. Gdy wstałam, podbiegłam do ich wodza i przygniotłam go do ziemi. Ten patrzył na mnie, bez jakiegokolwiek uczucia. Pazurem, podcięłam mu krtań. Zginął, a reszta wilków uciekła. Zmieniłam się w siebie. Napłynęła mnie dawka adrenaliny. Byłam pełna energii! Trzeba to jakoś wykorzystać! A nadal nie chce mi się pracować.. A poza tym, te wilki spotkałam w środku lasu i wątpię, czy pójdą do wejścia.
~ może by pójść do Alfy?
Myśl przebiegła mi przez głowę. Chwilę się zastanowiłam. Czemu nie!
Szybkim tempem szłam prosto do jaskini Alfy.
- Alice! Witaj!
Przywitał się ze mną.
- Witaj! Mam do ciebie prośbę...
Powiedziałam niepewnie. Basior z zaciekawieniem zapytał.
- Jaką?
- Bo wiesz... Dzisiaj na prawdę nie chce mi się pracować. Byłam w lesie Wygnańców, zabiłam wilka w środku, ale żadnego nie było przy wejściu.
- Aha. Czyli mam cię zwolnić?
- Tak! To znaczy.. Tak.
- No dobrze! A chciałabyś dostać jakąś ważną robotę?
- Hm? Jasne. A jaką?
- Muszę mieć pewien artefakt, który jest gdzieś w Lesie Iluzji.
- Do czego potrzebny?
- Potem ci powiem, ale jest to ważne.
- Z chęcią to zrobię.
Odparłam z uśmiechem, po czym dodałam.
- A jak ten artefakt wygląda?
Spytałam. Saikhan chwilę się zastanowił, po czym powiedział.
- Jest on kulą. Łatwo go dostrzec. Tylko nie upuść go. W tedy jego moc wyparuje.
- Ok.
- Czekaj, dam ci coś.
Alfa założył na moją szyję medalion. Potem zaczął wymawiać jakieś zaklęcia.
- Muszę coś załatwić. Do zobaczenia.
Powiedział Alfa i wyszedł z jaskini. Od razu ruszyłam na poszukiwania artefaktu.


Xxx

Byłam już przy lesie. Spojrzałam na medalion. Był to smok, czarny, z oczami jako kryształy. Patrzyłam przed siebie. Przypomniałam sobie dzień, gdy Crazy"iego i mnie zaatakował ten dino. Ale przyjęłam zadanie, to muszę je wykonać. Pewnym krokiem, ruszyłam przez las. Rozglądałam się we wszystkie strony, lecz nic nie widziałam.

Xxx

Szukałam już trzy godziny. Powoli traciłam nadzieję, że go znajdę. Lecz w tedy, przede mną pojawiła się niebieska mgła. Uformowała się w kulę. Kulę, której..szukam! Szłam za nią. Po parunastu minutach, moim oczom ukazał się artefakt. Wzięłam go w łapy a następnie włożyłam do małej torby, która leżała na moim grzbiecie.
Zadowolona z siebie, szłam w stronę wyjścia. Ale... Nagle usłyszałam głośne ryki. Przede mną, stanął jakiś zwierz. Wyglądał jak smok, lecz cały był z kości. Oczy, były czarne. Natomiast pod kościami były ścięgna.Przestraszona patrzyłam na niego, a ten podchodził coraz bliżej. W tedy, medalion zaczął świecić niebiesko. Potwór był zdezorientowany. Gdy podchodził, promień z medalionu parzył jego ścięgna, odsłaniając serce. Stwór był wycieńczony. W końcu promień trafił w samo serce, powodując zgon zwierzęcia. nadal nieco zszokowana, wracałam do domu. Ale najpierw udałam się do Alfy.
- Saikhan! Oto artefakt.
Podałam znalezisko Alfie.
- Artefakt. Jestem ci ogromnie wdzięczny!
- Ależ proszę.. A do czego jest ci potrzebny?
Spytałam. Ten dał znak łapą, żebym szła za nim. Na środku 'pokoju' stał dzban. Alfa delikatnie rozbił artefakt, z którego wyleciała mgła, która pomogła mi w odnalezieniu kuli. Wymieszał to. Nalał mieszaninę do swego rodzaju armatę. Wyszliśmy na.zewnątrz. Saikhan wystrzelił to, a nad nami, pojawiła się tarcza. Alfa wyjaśnił, po co ona jest.
Wróciłam zmęczona do domu, i tak ten pełen wrażeń dzień się skończył.

*KONIEC*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz