- Ten dino troszkę za mocno cię uderzył. - Rzekła przyjaźnie.
- Ta... Troszkę. A co z tym potworem? - Pytam.
- Demony dały rade. - Powiedziała. Najwyraźniej chciała coś ukryć.
- Jak? Demony były za słabe. Dobra opowiesz mi kiedy indziej. - Powiedziałem.
Próbuje wstać.
- Auuu... Moja łapa. Cała zmiażdżona. - Naprawdę boli.
- Co będzie? Da się to uleczyć? - Pyta zaniepokojona.
- Tak ale potrzebuje pomocy zielarki.
- Ponoć jest jakaś w watasze ale jeszcze jej nie widziałam.
- Trudno. Spokojnie znajdę ją. - Powiedziałem. - Tak przy okazji. Znasz się na zielarstwie?
- Nie. A dlaczego pytasz? - Pyta z zdziwieniem.
- Wybrałaś dobrą roślinę do owinięcia łapy. Gdyby nie to byłbym skazany na chodzenie o 3 łapach. - Powiedziałem ciepłym głosem. Gdybym mógł się uśmiechnąć zrobiłbym to ale z moim pyskiem to niemożliwe.
- Serio? Miałam szczęście. - powiedziała.
- Dobrze a teraz żegnam idę znaleźć zielarkę. - Powiedziałem a następnie wstałem.
- O nie sam nie pójdziesz nie z tą łapą. Co jeśli cię ktoś zaatakuje? Idę z tobą i nie chcę słyszeć sprzeciwu. - Powiedziała stanowczym tonem.
- Dobrze. Jak nie mam wyboru. Dziękuje.
Alice pozwoliła oprzeć mi się o siebie. Wychodzimy z jaskini.
- Alice?
- Co?
- Dziękuje za uratowanie życia.
- Ale ja nic..
- Wiem że to ty. Mogę odzyskać medalion?
- Oczywiście. - Wadera jednym płynnym ruchem ściągnęła go z szyi i założyła go mi. - A gdzie chcesz szukać zielarki? - Zapytała.
- Tam gdzie rośnie najwięcej ziół leczniczych niedaleko wyroczni. - Oznajmiłem.
Ruszyliśmy powolnym krokiem.
Kwadrans później.
Jesteśmy niedaleko wyroczni. Z oddali widzimy jakiegoś wilka.
- Hej! Możesz nam pomóc niosę rannego! - Krzyczała Alice. Padała już z sił. Nic dziwnego wlecze mnie taki kawał i ani na chwilę się nie zatrzymała.
- Już idę! - Krzyknęła wzięła ze sobą jakiś koszyk i szybko do nas podbiegła. - Co się stało? - Spytała sapiąc.
- Mieliśmy bliskie spotkanie z potworkiem. - Powiedziałem.
- Gdzie masz ranę? - Spytała.
Wysunąłem zranioną łapę przed siebie tak żeby zielarka mogła ją dokładnie zbadać.
- Auuu... - Jęknąłem.
- Nawet cię nie dotknęłam. - Powiedziała patrząc na mnie jak na szczeniaka.
- Wiem ale... - Zaczołgałem pluć krwią. - Mam złamane żebra a adrenalina przestała działać.
- Szybko do mojej jaskini tam się nim zajmę! - Powiedziała wadera, w której widziałem ratunek.
Weszliśmy do dosyć dużej jaskini. Wszędzie były powieszone ususzone zioła.
- Połóż go tu! Już wiem co mam zrobić.
Alice zrobiła tak jak zielarka kazała.
Skylor? Uratujesz mnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz