Łuczniczka
wtorek, 30 czerwca 2015
poniedziałek, 29 czerwca 2015
sobota, 27 czerwca 2015
Od Blyqet CD Dante'go
-Jak se chcesz-rzuciłam po czym ruszyłam przed siebie,ale zaraz zawróciłam
-Należysz do watahy?-spytałam
-Tak..a dlaczego pytasz?
-Dla wiadomości-burknełam-jestem Blyqet
-Ja jestem Dante-lekko się ukłonił
''Kolejny''-pomyślałam po czym ruszyłam w stronę mojej jaskini.Basior jednak za mną.Miałam ochotę się na niego rzucić , ale nie mogłam.
-Czego?-odwróciłam się
Nic nie odpowiedział tylko przysiadł a potem zawrócił.Zadowolona podreptałam do jaskini.Jednak miałam małe wyrzuty sumienia.Może i on mnie niezbyt obchodzi,ale czas przecieź na zmany, prawda?
Wybiegłam z jaskini w jego poszukiwaniu.Natrafiłam na niego w Dolinie Lilij.
Wzrok kierował ku zachodzącemu słońcu.Zaraz potem pomyślała o tym,że zamiast powiedzieć ''Mi! Chyba Cie coś'' to ''podziękował''.Może i nie lubię towarzystwa,ale przecież Neve znoszę.Może i czas na wielkie zmiany? Przecież należę do watahy..nie mogę być taka przez całe życie.Chciałam go przeprosić...ale..ja nie mogę.Ja po prostu nie umiem przepraszać....Nie znam nawet uczuć...Jedyne co znam to złość i nienawić i...przyjaźń do Nev...
Popatrzyłam na zachód.
-Należysz do watahy?-spytałam
-Tak..a dlaczego pytasz?
-Dla wiadomości-burknełam-jestem Blyqet
-Ja jestem Dante-lekko się ukłonił
''Kolejny''-pomyślałam po czym ruszyłam w stronę mojej jaskini.Basior jednak za mną.Miałam ochotę się na niego rzucić , ale nie mogłam.
-Czego?-odwróciłam się
Nic nie odpowiedział tylko przysiadł a potem zawrócił.Zadowolona podreptałam do jaskini.Jednak miałam małe wyrzuty sumienia.Może i on mnie niezbyt obchodzi,ale czas przecieź na zmany, prawda?
Wybiegłam z jaskini w jego poszukiwaniu.Natrafiłam na niego w Dolinie Lilij.
Wzrok kierował ku zachodzącemu słońcu.Zaraz potem pomyślała o tym,że zamiast powiedzieć ''Mi! Chyba Cie coś'' to ''podziękował''.Może i nie lubię towarzystwa,ale przecież Neve znoszę.Może i czas na wielkie zmiany? Przecież należę do watahy..nie mogę być taka przez całe życie.Chciałam go przeprosić...ale..ja nie mogę.Ja po prostu nie umiem przepraszać....Nie znam nawet uczuć...Jedyne co znam to złość i nienawić i...przyjaźń do Nev...
Popatrzyłam na zachód.
Góry w oddali wydawały się jakby..większe.Eh...Cała ja..nareszcie noc.
Niedługo nastąpi upragniona północ.Wtedy Dante odwrócił się.Zaskoczony moją obecnością powiedział:
Dante? Co powiedziałeś?
czwartek, 25 czerwca 2015
Od Dante'go
Wiał zimny wiatr. Przeciągnąłem się w pierwszych promieniach słońca. No i pierwszy dzień w watasze! Przetarłem łapą oczy i wyszedłem z jakiejś małej jaskini, w której nocowałem. Usłyszałem ciche świergotanie ptaków. Chyba słowiki? Potruchtałem nad mały strumyk, który wczoraj znalazłem. Poranne zwierzęta zaczynały się budzić. Wziąłem łyk wody, a następnie pochlapałem się nią po pysku. Była bardzo orzeźwiająca. Otrzepałem się lekko i odwróciłem aby iść coś upolować. Kątem oka zauważyłem wiewiórkę. Ukucnąłem i po chwili namysłu skoczyłem na małego zwierza. Ten niestety uciekł. Uderzyłem o drzewo. Otrzepałem się z brudnej ziemi. Nagle usłyszałem głos
-Nic ci nie jest?-zobaczyłem jakąś suczkę.
-Nie, nic. Dziękuję. Zwykle nie zwracają na mnie uwagi, więc jeśli pozwolisz, nie będę przeszkadzał.
<Jakaś wadera?>
-Nic ci nie jest?-zobaczyłem jakąś suczkę.
-Nie, nic. Dziękuję. Zwykle nie zwracają na mnie uwagi, więc jeśli pozwolisz, nie będę przeszkadzał.
<Jakaś wadera?>
środa, 24 czerwca 2015
Od Blau Tod CD Nev
-Nie będziemy potrzebowali!-krzyknęłam.
-Blau!-mój brat zrobił coś w stylu face palm.
-Tak?-uniosłam brew i pokazałam mu swój uśmiech
-Nie każda alfa jest zła-zaczęliśmy odchodzić
-Skąd wiesz? Wszyscy lubią rozkazywać-warknęłam
-Uwierz mi nie wszyscy, a ja?
-Ty jesteś wyjątkiem. Taki niedorobiony jesteś
-Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne-zrobił grymaśną minę
-Spróbuj tylko!-warknęłam na niego
-Niby co?
-Znowu chcesz wyciągnąć tekst z tatą i wziąć mnie na litość! Ja się na to nie nabiorę!
-Wiem, ale Ojciec cieszyłby się, że żyjemy i jesteśmy w jakiejś watasze.
-Jesteś okropny!
-To ty masz dziwne sny i zabijasz bez grama wyrzutów. Proszę cię, Blau. Zrób to dla mnie
-Dlaczego?-uniosłam brew i spojrzałam na niego surowo Sevin uczynił to samo
-Bo masz tylko mnie
-Zapomniałeś o Sevinie
-Blau!
-No dobra. Zastanowię się i wieczorem dam ci znać...
-Tak!-odrzekł.
Nev?
-Blau!-mój brat zrobił coś w stylu face palm.
-Tak?-uniosłam brew i pokazałam mu swój uśmiech
-Nie każda alfa jest zła-zaczęliśmy odchodzić
-Skąd wiesz? Wszyscy lubią rozkazywać-warknęłam
-Uwierz mi nie wszyscy, a ja?
-Ty jesteś wyjątkiem. Taki niedorobiony jesteś
-Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne-zrobił grymaśną minę
-Spróbuj tylko!-warknęłam na niego
-Niby co?
-Znowu chcesz wyciągnąć tekst z tatą i wziąć mnie na litość! Ja się na to nie nabiorę!
-Wiem, ale Ojciec cieszyłby się, że żyjemy i jesteśmy w jakiejś watasze.
-Jesteś okropny!
-To ty masz dziwne sny i zabijasz bez grama wyrzutów. Proszę cię, Blau. Zrób to dla mnie
-Dlaczego?-uniosłam brew i spojrzałam na niego surowo Sevin uczynił to samo
-Bo masz tylko mnie
-Zapomniałeś o Sevinie
-Blau!
-No dobra. Zastanowię się i wieczorem dam ci znać...
-Tak!-odrzekł.
Nev?
poniedziałek, 22 czerwca 2015
niedziela, 21 czerwca 2015
Od Blyqet CD Nevy
-Jeśli chcesz-odpowiedziałam niechętnie
Nadal nie mogę się nadziwić, że tu dołączyłam i , że kogoś lubię.Jedyną taką osobą jest Neva. Nie jest uciążliwa ano nic z tych rzeczy.Dobra przyjaciółka.
Minęłyśmy stado saren i jeleni , na które Nev chciała zapolować lecz ja szłam dalej.Zatrzymałam się w chwili gdy na horyzoncie zauważyłam stado łosi.Aż mi ślinka ciekła.Dałam towarzyszce znać, że to jest nasz cel.Ona najwyraźniej nie była zgodna z moim pomysłem.W końcu to przecież nie jeden łoś tylko całe stado.Jednak po kilku minutowym sprzeciwianiu dała za wygraną.Schowaliśmy się w krzakach.Koło nas pasła się samica z dwoma młodymi. Nev rzuciła się na byczka jedzącego krzak, w którym się schowaliśmy.Jego matka zaczęła biec w naszą stronę.
-"Coś ty sobie narobiła''-pomyślałam i rzuciłam się na rozwścieczoną samicę.
Ta motała się przez parę sekund, ale udało mi się dosięgnąć jej szyi.Poczułam ciepłą, miłą w posmaku krew.Lecz zaraz runęłam z ofiarą na ziemię.Drugie młode pobiegło do stada, które zaczęło uciekać.
-Nie najesz się tym-zażartowałam z wadery
Ta rzuciła mi szydercze spojrzenie po czym podeszła mówiąc:
-No,no,no...nieźle-uniosła jedną brew
-No jedz już-powiedziałam i zaczęłam jeść
Gdy dostałam się do brzucha zaczęłam wyjmować narządy i je jeść.Wątroba..i serce. Nev patrzyła na mnie z lekkim obrzydzeniem więc zrezygnowałam ze zjedzenia tego przysmaku.Przecież jestem wilkiem, prawda? Muszę coś jeść.
Po zjedzeniu byłam cała w krwi.Poszliśmy więc nad Rzekę Słońca obmyć się.Wataha zaczyna się rozrastać.Coraz to nowi członkowie przybywają.Dobrze, że każdy ma swoją jaskinię.Nie wytrzymałam być ciągłych rozmów, prędzej bym ich pomordowała..Moja natura.Nic nie da się zmienić.Wskoczyłam do wody tym samym ochlapując Neve. Ta również wskoczyła.Lekko się uśmiechnęłam, ale tylko przez chwilkę.Przypominając, że panuję nad wodą stworzyłam niewielkie tornado, które porwało waderę.Wyszłam na ląd i patrzyłam na nią.Ta, chcąc się odwdzięczyć wywołała małe trzęsienie ziemi.Wpadłam w dziurę.Dzieliły mnie zaledwie 3 metry od wydostania się.Wiedząc, że nie wskoczę tak wysoko ''wyfrunęłam'' z dołku a Nev wstrzymała tornado.
-No to kwita-uśmiechnęła się a ja przytaknęłam skinieniem głowy.
Ruszyliśmy z powrotem do watahy.Słońce już zachodziło.Pewnie niektórzy powiedzą ''Oh..jak romantycznie'' Aż mi się nie dobrze na te słowo zrobiła.Moją ulubioną porą jest noc.A dokładnie północ gdy księżyc jest w pełni.Wtedy wyję do księżyca....Powolnym krokiem doszłam do mojej jaskini.Położyłam się i zasnęłam..Obudziłam się w środku nocy.Tak..była północ.Wyszłam z jaskini starając się być bezszelestna.Dobiegłam do Rzeki Życia i zawyłam do księżyca.Była pełnia.Rozejrzałam się. Wszędzie widziałam czerwone lub białe oczy skupiające na mnie wzrok.Gdy wyszczerzyłam kły już ich nie było. Zaczęłam rozmyślać o sobie.Może powinnam w sobie coś zmienić.Nie jestem przecież psychopatą tak jak inni to uważali.Ja..po prostu mam swoje powody.Stałam się taka..nie byłam taka od zawsze.Z mojego oka poleciała łza.
Nie chcąc by o tym się ktoś dowiedział pognałam do jaskini.Leżałam tak rozmyślając o życiu aż udało mi się zamknąć oczy.Obudziła mnie Nev stojąca u wrót mojej jaskini.Wyszłam i przywitałam ją udawanym uśmiechem.
Ehh..Mi to zawsze nic nie wychodzi..Jednak ona mnie chyba zrozumiała bo nie mówiła nic na ten temat.
Neva?
Nadal nie mogę się nadziwić, że tu dołączyłam i , że kogoś lubię.Jedyną taką osobą jest Neva. Nie jest uciążliwa ano nic z tych rzeczy.Dobra przyjaciółka.
Minęłyśmy stado saren i jeleni , na które Nev chciała zapolować lecz ja szłam dalej.Zatrzymałam się w chwili gdy na horyzoncie zauważyłam stado łosi.Aż mi ślinka ciekła.Dałam towarzyszce znać, że to jest nasz cel.Ona najwyraźniej nie była zgodna z moim pomysłem.W końcu to przecież nie jeden łoś tylko całe stado.Jednak po kilku minutowym sprzeciwianiu dała za wygraną.Schowaliśmy się w krzakach.Koło nas pasła się samica z dwoma młodymi. Nev rzuciła się na byczka jedzącego krzak, w którym się schowaliśmy.Jego matka zaczęła biec w naszą stronę.
-"Coś ty sobie narobiła''-pomyślałam i rzuciłam się na rozwścieczoną samicę.
Ta motała się przez parę sekund, ale udało mi się dosięgnąć jej szyi.Poczułam ciepłą, miłą w posmaku krew.Lecz zaraz runęłam z ofiarą na ziemię.Drugie młode pobiegło do stada, które zaczęło uciekać.
-Nie najesz się tym-zażartowałam z wadery
Ta rzuciła mi szydercze spojrzenie po czym podeszła mówiąc:
-No,no,no...nieźle-uniosła jedną brew
-No jedz już-powiedziałam i zaczęłam jeść
Gdy dostałam się do brzucha zaczęłam wyjmować narządy i je jeść.Wątroba..i serce. Nev patrzyła na mnie z lekkim obrzydzeniem więc zrezygnowałam ze zjedzenia tego przysmaku.Przecież jestem wilkiem, prawda? Muszę coś jeść.
Po zjedzeniu byłam cała w krwi.Poszliśmy więc nad Rzekę Słońca obmyć się.Wataha zaczyna się rozrastać.Coraz to nowi członkowie przybywają.Dobrze, że każdy ma swoją jaskinię.Nie wytrzymałam być ciągłych rozmów, prędzej bym ich pomordowała..Moja natura.Nic nie da się zmienić.Wskoczyłam do wody tym samym ochlapując Neve. Ta również wskoczyła.Lekko się uśmiechnęłam, ale tylko przez chwilkę.Przypominając, że panuję nad wodą stworzyłam niewielkie tornado, które porwało waderę.Wyszłam na ląd i patrzyłam na nią.Ta, chcąc się odwdzięczyć wywołała małe trzęsienie ziemi.Wpadłam w dziurę.Dzieliły mnie zaledwie 3 metry od wydostania się.Wiedząc, że nie wskoczę tak wysoko ''wyfrunęłam'' z dołku a Nev wstrzymała tornado.
-No to kwita-uśmiechnęła się a ja przytaknęłam skinieniem głowy.
Ruszyliśmy z powrotem do watahy.Słońce już zachodziło.Pewnie niektórzy powiedzą ''Oh..jak romantycznie'' Aż mi się nie dobrze na te słowo zrobiła.Moją ulubioną porą jest noc.A dokładnie północ gdy księżyc jest w pełni.Wtedy wyję do księżyca....Powolnym krokiem doszłam do mojej jaskini.Położyłam się i zasnęłam..Obudziłam się w środku nocy.Tak..była północ.Wyszłam z jaskini starając się być bezszelestna.Dobiegłam do Rzeki Życia i zawyłam do księżyca.Była pełnia.Rozejrzałam się. Wszędzie widziałam czerwone lub białe oczy skupiające na mnie wzrok.Gdy wyszczerzyłam kły już ich nie było. Zaczęłam rozmyślać o sobie.Może powinnam w sobie coś zmienić.Nie jestem przecież psychopatą tak jak inni to uważali.Ja..po prostu mam swoje powody.Stałam się taka..nie byłam taka od zawsze.Z mojego oka poleciała łza.
Nie chcąc by o tym się ktoś dowiedział pognałam do jaskini.Leżałam tak rozmyślając o życiu aż udało mi się zamknąć oczy.Obudziła mnie Nev stojąca u wrót mojej jaskini.Wyszłam i przywitałam ją udawanym uśmiechem.
Ehh..Mi to zawsze nic nie wychodzi..Jednak ona mnie chyba zrozumiała bo nie mówiła nic na ten temat.
Neva?
Od Blau Tod
Obudziłam się. Poczułam, że w pobliżu coś się pali. Wstałam. To musiało być niebezpieczeństwo, przecież on...? Stanęłam jak wryta. Zobaczyłam mojego brata, który rozpalał ognisko. To ja zwykle to robiłam, a on zajmował się zwierzętami, które mieliśmy upiec i zjeść.
-Jak rozpaliłeś ogień? Jesteś słaby w takich rzeczach.-podeszłam do niego
-Jaskiniowcy dali mi go prawie za darmo-uśmiechnął sierpień
-Złodziej!-zaśmiałam się i uniosłam brew- Prawie?
-Lekko się gniewali, ale to tylko prastarzy ludzie. Lepiej siadaj, zaraz będzie śniadanie- wskazał mi miejsce i zerknął na dwie przepiórki ,oczyszczone już z piór.
-Nie jestem jakoś głodna- burknęłam i klapnęłam na ziemię
-Znowu? Masz za bardzo bujną wyobraźnie. Nieważne, opowiadaj.
-No dobra...-zaczęłam opowiadać o śnie, który śnił mi się tej nocy, lecz nie był to pierwszy raz:
„Słońce prawie już zapadło w sen. Ostatni raz musnęło swym jasnym promieniem horyzont i pożegnało się ze stworzeniami na dobre kilka godzin. Leżałam na jednym z wzgórz i obserwowałam jak księżyc zamienia się z ognistą kulą miejscami tworząc majestatyczny widok. Czyli to, co zwykle robiłam w tym śnie.-mówiłam do niego- Dopiero gdy było już całkowicie ciemno wstałam i rozprostowałam się. Lekki, nocny wiatr zaczął powiewać liście wysokich drzew tworząc przy tym delikatny dźwięk. Rozejrzałam się dookoła, a następnie znów spojrzałam w niebo. Moje głęboko niebieskie ślepia wpatrywały się w błyszczące gwiazdy.
Ostatnie z dziennych stworzonek chowały się w swoich norach, normalnie lisy i ptaki. Wtedy pojawiły mi się te dziwne myśli, że widzę krew, a później ciebie. Nie czułam się tą inną. Pamiętałam, że w tej krainie/śnie źle traktowano to co robiłam. Jednak nie mogłam przestać, musiałam na to patrzeć. Czułam satysfakcję, lecz potem znowu myśl: „To nie mogę być ja!”
Potem zaczęłam szukać jakiegoś miejsca. Wtedy w tamtym miejscu można było spotkać tylko ludzi i jakieś normalne, małe zwierzęta. Usłyszałam huczenie sowy. Postanowiłam zostać na chwile w jakimś wątłym zaułku i pomyśleć w samotności. Zobaczyłam małą polankę godną uwagi. Jeśli suchą trawę i małe drzewa można nazwać godnymi uwagi..
Z gracją osiadłam na ziemi. Położyłam głowę w biało-lazurowych łapach łapach i zamknęłam na chwilę oczy, tym samym przykrywając łeb ogonem.. Ujrzałam widok opustoszałej polany, która wręcz tonęła pod ciężkim, białym puchem. A wtedy wspomnienie powracało. Wspomnienie godne uwagi, które uwielbiałam. Tak, to było mą miłością...Usłyszałam ciche stąpnie stóp. Ciężar obcego stworzenia zgniótł jakiś cienki patyk, który wydał donośny dźwięk. Wstałam niczym maszyna, która dostała komendę. Na moich źrenicach można było teraz zobaczyć cienkie, czerwone stróżki. Zobaczyłam stare drzewo, lekka siła i już będzie leżeć. Skoczyłam na nie. Obaliło się i zobaczyłam przeciwnika. Podeszłam do niego stąpając po drewnie. Pokazałam białe kły i wyobraziłam sobie co będę mogła z nim zrobić. Szyderczy uśmiech zagościł na mym pysku. O tak! To „coś” kierowało mną. Nie potrafiłam się powstrzymać. Musiałam to zrobić...
Był to mały człowieczek. Jakiś kilkuletni chłopczyk. Otworzyłam paszczę, aby zobaczył moje białe, ostre jak sztylety zęby. Musiał wiedzieć co go zabije. A nie! Następnego razu nie będzie...Niech nikt lepiej nie podchodzi do psychicznej zabójczyni, która zrobi wszystko co może by zabić. No oczywiście były wyjątki, jak udzielanie rad jako psycholog. Tylko wtedy potrafiłam się na chwilę uspokoić. Pomińmy... Przecież to już znasz.
Mała istotka zaczęła uciekać. Ponownie „wzniosłam”( tu; zdałam sobie sprawę, że już będę mogła go zabić i przebiję jego serce ) się ku góry. Biegłam kilka metrów za nim. Przeleciałam szybko nad nim i porwałam go za starą koszulę zrobioną z dziwnego materiału, swoim kłami. Zaczęłam natychmiastowo szarpać go. Zatrzymałam się po kilku sekundach Spojrzałam na niego. Cały się trząsł. Jeszcze żył... I to był prawdziwy człowiek. Jest dumny i myśli, że jest najsilniejszy. Tak naprawdę jest na odwrót. To zwykła kreatura, która jest przemądrzała! Spojrzałam głęboko w jego zielone oczy. Były pełne strachu. Zaszczekałam(u mnie brzmi to niczym ryk jakiegoś stwora) na niego i puściłam. Upadł. Jego krzyk był muzyką dla moich uszu. Mimo iż preferowałam inny styl lubiłam to. Złapałam go za nogę. Potarmosiłam go trochę, po czym znów puściłam. Teraz patrzyłam tylko jak jego bezwładne ciało Leży koło mnie. Miał złamaną nogę i poszarpaną twarz.
-Co malutki, trzeba było ze mną nie zaczynać!- powiedziałam- Jesteś wolny!- ostatnie słowa zadziałały niczym sygnał. Miał miękkie ciało więc szybko przebiłam jego klatkę piersiową. Wyrwałam serce i kolejny raz przebiłam pazurem. Usłyszałam głosy. Matka wołała swojego synka. Biegła w moją stronę. Była sama, to idealna okazja na kolejne zabójstwo. Jednak nie. Niech cierpi jeszcze więcej. Zobaczyłam jak kobieta w sukni opadła na kolana. Warknęłam na nią. Posłałam jej szczery uśmiech, lecz ta pewnie i tak go nie zauważyła. Zawróciłam i poszłam dalej. Zamknęłam na chwilę oczy. Wtedy wystrzeliłam jak z procy. Mięśnie pracowały ciężej niż przed chwilą, ale byłam przyzwyczajona do wysiłku fizycznego. Po kilku godzinach zatrzymałam się. Chciałam obmyć się z krwi. Wtedy szelest. Wskoczyłam na tego kogoś. Przygwoździłam jakieś stworzenie do ziemi i nie puszczałam. Rwało się chwilę lecz przestało. Przycisnęłam mu moje pazury do gardła.
-Kim jesteś?! Gadaj!!- wtedy zmienił się w cień i zniknął”
Skończyłam opowiadać
-Czyli znowu to samo. Nie jestem lekarzem, ani nikim podobnych, ale masz poważne problemy
-Wielkie dzięki. Nie pomagasz-zerknęłam na ogień i zmieniłam jego barwę na niebieską- O wiele ładniej. Nie uważasz?-nie dałam mu przedtem nic powiedzieć
-Blau, nie zmieniaj tematu-popatrzył na mnie. Nic nie odpowiedziałam- Masz rację, ładniej-westchnął.
-No, widzisz? A gdzie jest Sevin?
-Nie wiedziałem go od rana, moim zdaniem może nie wracać.-zawiesił przepiórkę nad ogniem
-Potwór!-syknęłam
-To ty masz psychiczne sny. I kto jest potworem?-uśmiechnął się
-Ty jesteś, ja mam po prostu dziwne sny i jestem wariatem. Idę go szukać
-Rób co chcesz, ale wracaj, jak go nie znajdziesz, bo się boję, że jeszcze coś zamordujesz
-Ha, ha, ha-powiedziałam i zniknęłam w gąszczu liściastych drzew. Musiałam znaleźć mojego Tetrapterona. Nie może sobie tak latać gdzie popadnie!
Zaczęłam biec. Ominęłam jakieś stado saren i kilka lisów. Po drodze były też strumyczki i inne tego typu rzeczy. W końcu usłyszałam pisk
-Sevin?! Chodź tu!-krzyknęłam. Ten opuścił drzewo owocowe, na którym żerował i podleciał do mnie.
-Gdzie ty byłeś? Jesteśmy na nowym terenie, mogłeś powiedzieć, że jesteś głodny-pogłaskałam go, po jego purpurowej skórze.- Martwiłam się, Irayo nawet też, jak na Irayo-prychnęłam.- No i wcale nie jesteś taki duży i straszny jak mówi. Twoje 4 skrzydła mają tylko 1,5 metrów rozpiętości, a twoje zęby są ostrzejsze od najcieńszych i najbardziej zabójczych sztyletów.-uśmiechnęłam się.- Wracamy- zaczęłam iść dalej. Tetrapteron wzbił się w górę i chwycił mnie sowimi łapami
-Nie! Nie! Nie!-krzyknęłam jednak ten był już nad drzewami- Nienawidzę tego!- nie lubiłam kiedy Sevin to robił, w każdej chwili mogliśmy spaść. Nie był Ikranem, a co dopiero Torukiem.
~Minęło Kilka minut~
Samiec zniżył się i opuścił mnie na ziemię, po czym sam wylądował.
-Widzę, że go znalazłaś- Irayo podszedł do mnie.
-Na całe szczęście, chyba...-wtedy ktoś wyszedł z krzaków, jakieś dwie wadery.
-Kim jesteście?-spytała szara
-Podróżnikami-odrzekłam sucho
-Jestem alfą tych terenów-zaczęła. Brat cofnął mnie łapą.
-Moja przyjaciółka nie potrafi rozmawiać. Szukamy watahy-spojrzałam na wadery spod byka. Sevin podszedł do mnie i wyszczerzył kły na nieznajome
-Co to jest??-powiedziała ta druga
-To osoba, Sevin, mój Żądłonietoperz. A to wy jesteście czymś-warknęłam
-Przeprosiłabyś-szturchnął mnie Irayo
-Je? Nigdy, prędzej dam się zamrozić- posłałam waderom groźnie spojrzenie. Kolejna alfa...ta pewnie też będzie się tak rządzić...
Alfa/Druga Wadera
-Jak rozpaliłeś ogień? Jesteś słaby w takich rzeczach.-podeszłam do niego
-Jaskiniowcy dali mi go prawie za darmo-uśmiechnął sierpień
-Złodziej!-zaśmiałam się i uniosłam brew- Prawie?
-Lekko się gniewali, ale to tylko prastarzy ludzie. Lepiej siadaj, zaraz będzie śniadanie- wskazał mi miejsce i zerknął na dwie przepiórki ,oczyszczone już z piór.
-Nie jestem jakoś głodna- burknęłam i klapnęłam na ziemię
-Znowu? Masz za bardzo bujną wyobraźnie. Nieważne, opowiadaj.
-No dobra...-zaczęłam opowiadać o śnie, który śnił mi się tej nocy, lecz nie był to pierwszy raz:
„Słońce prawie już zapadło w sen. Ostatni raz musnęło swym jasnym promieniem horyzont i pożegnało się ze stworzeniami na dobre kilka godzin. Leżałam na jednym z wzgórz i obserwowałam jak księżyc zamienia się z ognistą kulą miejscami tworząc majestatyczny widok. Czyli to, co zwykle robiłam w tym śnie.-mówiłam do niego- Dopiero gdy było już całkowicie ciemno wstałam i rozprostowałam się. Lekki, nocny wiatr zaczął powiewać liście wysokich drzew tworząc przy tym delikatny dźwięk. Rozejrzałam się dookoła, a następnie znów spojrzałam w niebo. Moje głęboko niebieskie ślepia wpatrywały się w błyszczące gwiazdy.
Ostatnie z dziennych stworzonek chowały się w swoich norach, normalnie lisy i ptaki. Wtedy pojawiły mi się te dziwne myśli, że widzę krew, a później ciebie. Nie czułam się tą inną. Pamiętałam, że w tej krainie/śnie źle traktowano to co robiłam. Jednak nie mogłam przestać, musiałam na to patrzeć. Czułam satysfakcję, lecz potem znowu myśl: „To nie mogę być ja!”
Potem zaczęłam szukać jakiegoś miejsca. Wtedy w tamtym miejscu można było spotkać tylko ludzi i jakieś normalne, małe zwierzęta. Usłyszałam huczenie sowy. Postanowiłam zostać na chwile w jakimś wątłym zaułku i pomyśleć w samotności. Zobaczyłam małą polankę godną uwagi. Jeśli suchą trawę i małe drzewa można nazwać godnymi uwagi..
Z gracją osiadłam na ziemi. Położyłam głowę w biało-lazurowych łapach łapach i zamknęłam na chwilę oczy, tym samym przykrywając łeb ogonem.. Ujrzałam widok opustoszałej polany, która wręcz tonęła pod ciężkim, białym puchem. A wtedy wspomnienie powracało. Wspomnienie godne uwagi, które uwielbiałam. Tak, to było mą miłością...Usłyszałam ciche stąpnie stóp. Ciężar obcego stworzenia zgniótł jakiś cienki patyk, który wydał donośny dźwięk. Wstałam niczym maszyna, która dostała komendę. Na moich źrenicach można było teraz zobaczyć cienkie, czerwone stróżki. Zobaczyłam stare drzewo, lekka siła i już będzie leżeć. Skoczyłam na nie. Obaliło się i zobaczyłam przeciwnika. Podeszłam do niego stąpając po drewnie. Pokazałam białe kły i wyobraziłam sobie co będę mogła z nim zrobić. Szyderczy uśmiech zagościł na mym pysku. O tak! To „coś” kierowało mną. Nie potrafiłam się powstrzymać. Musiałam to zrobić...
Był to mały człowieczek. Jakiś kilkuletni chłopczyk. Otworzyłam paszczę, aby zobaczył moje białe, ostre jak sztylety zęby. Musiał wiedzieć co go zabije. A nie! Następnego razu nie będzie...Niech nikt lepiej nie podchodzi do psychicznej zabójczyni, która zrobi wszystko co może by zabić. No oczywiście były wyjątki, jak udzielanie rad jako psycholog. Tylko wtedy potrafiłam się na chwilę uspokoić. Pomińmy... Przecież to już znasz.
Mała istotka zaczęła uciekać. Ponownie „wzniosłam”( tu; zdałam sobie sprawę, że już będę mogła go zabić i przebiję jego serce ) się ku góry. Biegłam kilka metrów za nim. Przeleciałam szybko nad nim i porwałam go za starą koszulę zrobioną z dziwnego materiału, swoim kłami. Zaczęłam natychmiastowo szarpać go. Zatrzymałam się po kilku sekundach Spojrzałam na niego. Cały się trząsł. Jeszcze żył... I to był prawdziwy człowiek. Jest dumny i myśli, że jest najsilniejszy. Tak naprawdę jest na odwrót. To zwykła kreatura, która jest przemądrzała! Spojrzałam głęboko w jego zielone oczy. Były pełne strachu. Zaszczekałam(u mnie brzmi to niczym ryk jakiegoś stwora) na niego i puściłam. Upadł. Jego krzyk był muzyką dla moich uszu. Mimo iż preferowałam inny styl lubiłam to. Złapałam go za nogę. Potarmosiłam go trochę, po czym znów puściłam. Teraz patrzyłam tylko jak jego bezwładne ciało Leży koło mnie. Miał złamaną nogę i poszarpaną twarz.
-Co malutki, trzeba było ze mną nie zaczynać!- powiedziałam- Jesteś wolny!- ostatnie słowa zadziałały niczym sygnał. Miał miękkie ciało więc szybko przebiłam jego klatkę piersiową. Wyrwałam serce i kolejny raz przebiłam pazurem. Usłyszałam głosy. Matka wołała swojego synka. Biegła w moją stronę. Była sama, to idealna okazja na kolejne zabójstwo. Jednak nie. Niech cierpi jeszcze więcej. Zobaczyłam jak kobieta w sukni opadła na kolana. Warknęłam na nią. Posłałam jej szczery uśmiech, lecz ta pewnie i tak go nie zauważyła. Zawróciłam i poszłam dalej. Zamknęłam na chwilę oczy. Wtedy wystrzeliłam jak z procy. Mięśnie pracowały ciężej niż przed chwilą, ale byłam przyzwyczajona do wysiłku fizycznego. Po kilku godzinach zatrzymałam się. Chciałam obmyć się z krwi. Wtedy szelest. Wskoczyłam na tego kogoś. Przygwoździłam jakieś stworzenie do ziemi i nie puszczałam. Rwało się chwilę lecz przestało. Przycisnęłam mu moje pazury do gardła.
-Kim jesteś?! Gadaj!!- wtedy zmienił się w cień i zniknął”
Skończyłam opowiadać
-Czyli znowu to samo. Nie jestem lekarzem, ani nikim podobnych, ale masz poważne problemy
-Wielkie dzięki. Nie pomagasz-zerknęłam na ogień i zmieniłam jego barwę na niebieską- O wiele ładniej. Nie uważasz?-nie dałam mu przedtem nic powiedzieć
-Blau, nie zmieniaj tematu-popatrzył na mnie. Nic nie odpowiedziałam- Masz rację, ładniej-westchnął.
-No, widzisz? A gdzie jest Sevin?
-Nie wiedziałem go od rana, moim zdaniem może nie wracać.-zawiesił przepiórkę nad ogniem
-Potwór!-syknęłam
-To ty masz psychiczne sny. I kto jest potworem?-uśmiechnął się
-Ty jesteś, ja mam po prostu dziwne sny i jestem wariatem. Idę go szukać
-Rób co chcesz, ale wracaj, jak go nie znajdziesz, bo się boję, że jeszcze coś zamordujesz
-Ha, ha, ha-powiedziałam i zniknęłam w gąszczu liściastych drzew. Musiałam znaleźć mojego Tetrapterona. Nie może sobie tak latać gdzie popadnie!
Zaczęłam biec. Ominęłam jakieś stado saren i kilka lisów. Po drodze były też strumyczki i inne tego typu rzeczy. W końcu usłyszałam pisk
-Sevin?! Chodź tu!-krzyknęłam. Ten opuścił drzewo owocowe, na którym żerował i podleciał do mnie.
-Nie! Nie! Nie!-krzyknęłam jednak ten był już nad drzewami- Nienawidzę tego!- nie lubiłam kiedy Sevin to robił, w każdej chwili mogliśmy spaść. Nie był Ikranem, a co dopiero Torukiem.
~Minęło Kilka minut~
Samiec zniżył się i opuścił mnie na ziemię, po czym sam wylądował.
-Widzę, że go znalazłaś- Irayo podszedł do mnie.
-Na całe szczęście, chyba...-wtedy ktoś wyszedł z krzaków, jakieś dwie wadery.
-Kim jesteście?-spytała szara
-Podróżnikami-odrzekłam sucho
-Jestem alfą tych terenów-zaczęła. Brat cofnął mnie łapą.
-Moja przyjaciółka nie potrafi rozmawiać. Szukamy watahy-spojrzałam na wadery spod byka. Sevin podszedł do mnie i wyszczerzył kły na nieznajome
-Co to jest??-powiedziała ta druga
-To osoba, Sevin, mój Żądłonietoperz. A to wy jesteście czymś-warknęłam
-Przeprosiłabyś-szturchnął mnie Irayo
-Je? Nigdy, prędzej dam się zamrozić- posłałam waderom groźnie spojrzenie. Kolejna alfa...ta pewnie też będzie się tak rządzić...
Alfa/Druga Wadera
Surprise :)
Moi Drodzy :D
Doszłam do wniosku w raz z moim znajomym, którego pozdrawiam serdecznie, że to trochę głupie, że bycie sobie dowódcą można mieć od tak, więc razem z nim ustaliśmy jedną z kolejnych regułek, które dodam po tym poście. Od dziś, by dostać "Wyższy Poziom'' musi cię wykazać się swoją umiejętnością pisania. Za niedługo powstanie zakładka: Zadania. Ja i mój znajomy będziemy próbować tworzyć dla was zadania, w którym to wy będziecie się starać o swoją przyszłość. Będziecie pisać opowiadania pod dany temat np. Wojownicy do 1 zadania a zwiadowcy do 6 zadania.
Doszłam do wniosku w raz z moim znajomym, którego pozdrawiam serdecznie, że to trochę głupie, że bycie sobie dowódcą można mieć od tak, więc razem z nim ustaliśmy jedną z kolejnych regułek, które dodam po tym poście. Od dziś, by dostać "Wyższy Poziom'' musi cię wykazać się swoją umiejętnością pisania. Za niedługo powstanie zakładka: Zadania. Ja i mój znajomy będziemy próbować tworzyć dla was zadania, w którym to wy będziecie się starać o swoją przyszłość. Będziecie pisać opowiadania pod dany temat np. Wojownicy do 1 zadania a zwiadowcy do 6 zadania.
A.. I wszyscy tracą dowódców..
To by było na tyle
Nev
sobota, 20 czerwca 2015
piątek, 19 czerwca 2015
Od Blyqet
Kolejny nudny dzień.Nic się nie dzieje...Nudy.Wyszłam z jaskini w poszukiwaniu Nevy.Byłam już wszędzie.Zaraz..nie byłam jeszcze w Lesie Iluzji!
Jak najszybciej się tam udałam.Neva siedziała na środku ścieżki i patrzyła na drzewa.Iluzja.Może ten las jest magiczny? Bo zwykły na pewno nie.
Skradałam się bez szelestnie.Nie robiłam najmniejszego hałasu.Ale jednak mnie usłyszała.
-Oo-hej Bly-powiedziała odwracając się
-Taak
-Szukałaś mnie?
-Eee..no..może-przekrzywiłam głowę
-Aha...-wstała i ruszyła przed siebie a ja za nią
Szła i nie odwracała się.Gdzie szła? Nie wiem. Usiadła w nieznanym mi miejscu.
W powietrzu unosiła się lekka mgła.Drzewa były lekko niebieskie, ale zaraz zmieniały kolor na fioletowy o potem zielony.Zachodzące słońce było atutem tego miejsca.Było ... nawet ładne. Takie miejsca nie zachwycają mnie.Za to uważam, że Las Wygnańców jest piękny.Szary,czarny,biały-trzy lubiane przeze mnie kolory.Neva-po wyglądzie wydaje się być...czarnym charakterkiem, ale tak nie jest.Ze mną jest odwrotnie.Może i nie jestem idealna, ale mnie to nie rusza.Nie obchodzi mnie to co myślą mnie inni.Wystarczy to co ja wiem o sobie.
-Co to za miejscówka?-spytałam
Neva?
Jak najszybciej się tam udałam.Neva siedziała na środku ścieżki i patrzyła na drzewa.Iluzja.Może ten las jest magiczny? Bo zwykły na pewno nie.
Skradałam się bez szelestnie.Nie robiłam najmniejszego hałasu.Ale jednak mnie usłyszała.
-Oo-hej Bly-powiedziała odwracając się
-Taak
-Szukałaś mnie?
-Eee..no..może-przekrzywiłam głowę
-Aha...-wstała i ruszyła przed siebie a ja za nią
Szła i nie odwracała się.Gdzie szła? Nie wiem. Usiadła w nieznanym mi miejscu.
W powietrzu unosiła się lekka mgła.Drzewa były lekko niebieskie, ale zaraz zmieniały kolor na fioletowy o potem zielony.Zachodzące słońce było atutem tego miejsca.Było ... nawet ładne. Takie miejsca nie zachwycają mnie.Za to uważam, że Las Wygnańców jest piękny.Szary,czarny,biały-trzy lubiane przeze mnie kolory.Neva-po wyglądzie wydaje się być...czarnym charakterkiem, ale tak nie jest.Ze mną jest odwrotnie.Może i nie jestem idealna, ale mnie to nie rusza.Nie obchodzi mnie to co myślą mnie inni.Wystarczy to co ja wiem o sobie.
-Co to za miejscówka?-spytałam
Neva?
czwartek, 18 czerwca 2015
niedziela, 7 czerwca 2015
wtorek, 2 czerwca 2015
...
WITAJCIE !
Wataha zostaje oficjalnie otwarta :) Mam nadzieję, że będzie chętnie ją odwiedzać i dołączać do niej, promować oraz zapraszać swoich znajomych.
Mówię od razu... Ja nie lubię zmuszania kogoś do czegoś... Nie mam zamiaru zmuszać was do pisania opowiadania, ale sami dobrze wiecie, że ten blog jest dla tych, którzy chcą pisać i uważają to za przyjemność dla duszy. Chcą pokazać swój talent do pisania i opisywania. Do robienia różnych grafik i w ogóle którzy chcą brać udział w konkursach i w ogóle
Lubię gdy ludzie są szczerzy i mówią mi co np. Nie podoba im się na watasze itp. itd
Szczerość to podstawa :)
Oczywiście Wataha jest jeszcze w trybie budowy, więc będzie czekać moi drodzy ;)
I to by było na tyle
Pozdrawiam
Nev
Subskrybuj:
Posty (Atom)