Wiał zimny wiatr. Przeciągnąłem się w pierwszych promieniach słońca. No i pierwszy dzień w watasze! Przetarłem łapą oczy i wyszedłem z jakiejś małej jaskini, w której nocowałem. Usłyszałem ciche świergotanie ptaków. Chyba słowiki? Potruchtałem nad mały strumyk, który wczoraj znalazłem. Poranne zwierzęta zaczynały się budzić. Wziąłem łyk wody, a następnie pochlapałem się nią po pysku. Była bardzo orzeźwiająca. Otrzepałem się lekko i odwróciłem aby iść coś upolować. Kątem oka zauważyłem wiewiórkę. Ukucnąłem i po chwili namysłu skoczyłem na małego zwierza. Ten niestety uciekł. Uderzyłem o drzewo. Otrzepałem się z brudnej ziemi. Nagle usłyszałem głos
-Nic ci nie jest?-zobaczyłem jakąś suczkę.
-Nie, nic. Dziękuję. Zwykle nie zwracają na mnie uwagi, więc jeśli pozwolisz, nie będę przeszkadzał.
<Jakaś wadera?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz