-Jeśli chcesz-odpowiedziałam niechętnie
Nadal nie mogę się nadziwić, że tu dołączyłam i , że kogoś lubię.Jedyną taką osobą jest Neva. Nie jest uciążliwa ano nic z tych rzeczy.Dobra przyjaciółka.
Minęłyśmy stado saren i jeleni , na które Nev chciała zapolować lecz ja szłam dalej.Zatrzymałam się w chwili gdy na horyzoncie zauważyłam stado łosi.Aż mi ślinka ciekła.Dałam towarzyszce znać, że to jest nasz cel.Ona najwyraźniej nie była zgodna z moim pomysłem.W końcu to przecież nie jeden łoś tylko całe stado.Jednak po kilku minutowym sprzeciwianiu dała za wygraną.Schowaliśmy się w krzakach.Koło nas pasła się samica z dwoma młodymi. Nev rzuciła się na byczka jedzącego krzak, w którym się schowaliśmy.Jego matka zaczęła biec w naszą stronę.
-"Coś ty sobie narobiła''-pomyślałam i rzuciłam się na rozwścieczoną samicę.
Ta motała się przez parę sekund, ale udało mi się dosięgnąć jej szyi.Poczułam ciepłą, miłą w posmaku krew.Lecz zaraz runęłam z ofiarą na ziemię.Drugie młode pobiegło do stada, które zaczęło uciekać.
-Nie najesz się tym-zażartowałam z wadery
Ta rzuciła mi szydercze spojrzenie po czym podeszła mówiąc:
-No,no,no...nieźle-uniosła jedną brew
-No jedz już-powiedziałam i zaczęłam jeść
Gdy dostałam się do brzucha zaczęłam wyjmować narządy i je jeść.Wątroba..i serce. Nev patrzyła na mnie z lekkim obrzydzeniem więc zrezygnowałam ze zjedzenia tego przysmaku.Przecież jestem wilkiem, prawda? Muszę coś jeść.
Po zjedzeniu byłam cała w krwi.Poszliśmy więc nad Rzekę Słońca obmyć się.Wataha zaczyna się rozrastać.Coraz to nowi członkowie przybywają.Dobrze, że każdy ma swoją jaskinię.Nie wytrzymałam być ciągłych rozmów, prędzej bym ich pomordowała..Moja natura.Nic nie da się zmienić.Wskoczyłam do wody tym samym ochlapując Neve. Ta również wskoczyła.Lekko się uśmiechnęłam, ale tylko przez chwilkę.Przypominając, że panuję nad wodą stworzyłam niewielkie tornado, które porwało waderę.Wyszłam na ląd i patrzyłam na nią.Ta, chcąc się odwdzięczyć wywołała małe trzęsienie ziemi.Wpadłam w dziurę.Dzieliły mnie zaledwie 3 metry od wydostania się.Wiedząc, że nie wskoczę tak wysoko ''wyfrunęłam'' z dołku a Nev wstrzymała tornado.
-No to kwita-uśmiechnęła się a ja przytaknęłam skinieniem głowy.
Ruszyliśmy z powrotem do watahy.Słońce już zachodziło.Pewnie niektórzy powiedzą ''Oh..jak romantycznie'' Aż mi się nie dobrze na te słowo zrobiła.Moją ulubioną porą jest noc.A dokładnie północ gdy księżyc jest w pełni.Wtedy wyję do księżyca....Powolnym krokiem doszłam do mojej jaskini.Położyłam się i zasnęłam..Obudziłam się w środku nocy.Tak..była północ.Wyszłam z jaskini starając się być bezszelestna.Dobiegłam do Rzeki Życia i zawyłam do księżyca.Była pełnia.Rozejrzałam się. Wszędzie widziałam czerwone lub białe oczy skupiające na mnie wzrok.Gdy wyszczerzyłam kły już ich nie było. Zaczęłam rozmyślać o sobie.Może powinnam w sobie coś zmienić.Nie jestem przecież psychopatą tak jak inni to uważali.Ja..po prostu mam swoje powody.Stałam się taka..nie byłam taka od zawsze.Z mojego oka poleciała łza.
Nie chcąc by o tym się ktoś dowiedział pognałam do jaskini.Leżałam tak rozmyślając o życiu aż udało mi się zamknąć oczy.Obudziła mnie Nev stojąca u wrót mojej jaskini.Wyszłam i przywitałam ją udawanym uśmiechem.
Ehh..Mi to zawsze nic nie wychodzi..Jednak ona mnie chyba zrozumiała bo nie mówiła nic na ten temat.
Neva?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz