Demony to paskudna sprawa. - powiedziała wadera, gdy szaman skończył swą opowieść.
- Miałaś kiedyś do czynienia z demonami? - zainteresował się Crazy.
- Tak. Parokrotnie. - odparła wymijająco.
- Walczyłaś z nimi? - dopytywał się basior.
- Tak. - nastała chwila ciszy. - Kiedyś zamieszkał we mnie demon. - wyznała - Miała na imię Lucy. Na początku jej nienawidziłam, ale potem zaczęłam tolerować - wzruszyła ramionami - Można powiedzieć, że sobie nawzajem pomagałyśmy. Ona miała nosicielkę a ja obrońcę...
- Powiedziałaś "miała", czyli już w tobie nie mieszka, tak? - zapytał się Crazy z nutą podejrzliwości w głosie.
- Teoretycznie.. - Kettria spojrzała ukradkiem na szamana.
- Jak to teoretycznie?!
- Czasami słyszę jak do mnie mówi.. i nie, nie jestem walnięta. Wiem co słyszę. Jedni słyszą Boga, a ja demona. - wzruszyła ramionami - Wprawdzie ponoć ją ze mnie wypędzono ale.. no, to tak, jak z chorobą. Jeśli jej nie zwalczysz do końca, odrodzi się znacznie silniejsza. Nie zmusza mnie do niczego, tak jak to robiła dawniej, ale ją słyszę. Dlatego teoretycznie. - spojrzała spokojnie na basiora.
- Dlaczego nie spróbowałaś jej ponownie wypędzić? - zdziwił się Crazy.
- Przywykłam do tego. Teraz, gdyby jej zabrakło.. to zapewne czułabym się źle.. - westchnęła cicho. - Nie odwracaj się i zachowuj się normalnie. - powiedziała cicho - Ktoś nas śledzi. - dodała. Nagle Kettria się zatrzymała. - Zobacz. Czy to nie tej rośliny szukałeś wczoraj, do jednej z swoich mikstur? - zapytała, przy okazji rozglądając się nie zauważalnie. Na szczęście szaman załapał o co chodzi.
- Nie, to nie ta. - powiedział kręcąc głową- Tamta ma niebieskie kwiatki. - dodał z lekkim wahaniem.
- Szkoda, myślałam, że ci pomogę.. - odparła i wzruszyła ramionami. Nagle coś przebiegło parę metrów od nich, a po chwili usłyszeli cichy warkot. Wtem z krzaków wyskoczył stwór, przypominający zmutowanego pitbulla. Zwierze miało ponad pół metra wysokości, silne i muskularne ciało brązowo-czarnego koloru, czerwone oczy i potężny pysk z którego ciekła piana.
- Biegnij! Już! - zawołała wadera, puszczając się biegiem przez las - Z życiem, jeśli chcesz żyć! - krzyknęła, popędzając basiora.
- Co to takiego?! - zawołał Crazy.
- Słuchaj teraz! Nie używaj mocy. Żadnych, bo one wtedy też ją posiądą. Nie daj się ugryźć, bo gdy już raz zacisnął na tobie szczęki, to nie puszczą aż do śmierci. Nie zostawiaj ich rannych. Zabijaj je od razu!
- Mówisz ich, ale widziałem tylko jednego. - zauważył szaman.
- One zawsze polują w grupach!
- One czyli?!
- Teraz to nie ważne! Tędy! - krzyknęła Kettria i gwałtownie skręciła w prawo. Razem z Crazy wypadli na niewielką polanę. - Uderzaj w brzuch i oczy. - poinstruowała wadera - Mają mocne czaszki i doskonały węch. - ledwo skończyła mówić a z krzaków wyskoczyła bestia. Wadera stanęła w pozycji gotowej do ataku, a potem skoczyła na stwora. Gdy walczyła, zza drzew, na polanę, wybiegły jeszcze trzy potwory, które rzuciły się na szamana. Kettria szybko uporała się ze swoim rywalem i pobiegła pomóc basiorowi. Razem załatwili jednego stwora, a w tym czasie dołączyły trzy kolejne. Nagle dwa z "psów" rozdzieliły Kettrie i Crazy'ego. Basior został otoczony, przez trzy pozostałe bestie. Przegrywał i widać to było jak na dłoni. Wadera musiała się pośpieszyć, aby uratować... towarzysza? Z jakiś dziwnych przyczyn polubiła szamana i nie mogła dopuścić aby zginął. Rzuciła jednym z napastników o drzewo, a z drugim poradziła sobie dość łatwo, nie licząc kilku głębokich ran w okolicach żeber. Gdy spojrzała na Crazy'ego, przekonała się, że pokonał on już dwie bestie, ale trzecia ugryzła go w łapę i nie chciała puścić. Kettria, kulejąc, podbiegła do szamana i razem zabili ostatnią z bestii. Nastała cisza. Wadera patrzyła na basiora, którego nieskazitelnie białe futro, było pochlapane krwią, a on wpatrywał się w nią. Wtem Kettria wybuchnęła śmiechem, co, jak zdawała sobie z tego sprawę, było dość nie na miejscu. Śmiała się tak mocno, że musiała się aż wesprzeć o basiora, aby nie upaść. W końcu opanowała się, jednak jej oczy nadal się śmiały.
- Musimy to kiedyś powtórzyć.. ale może już nie z wargl-gotami... - pokręciła głową - Twoja łapa.. pokaż. - poleciła.
- To nic.. - zaczął Crazy.
- Dawaj. - przerwała mu Kettria i chwyciła jego łapę, a następnie ją wyleczyła. - Chodź. Trzeba je spalić. - powiedziała i ruszyła w stronę, rozrzuconych po polanie ciał stworów. Szybko wybudowali duży stos z drewna i gałęzi a następnie go podpalili i wrzucili do niego martwe bestie. Potem ruszyli ku jaskini...
Crazy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz