Tą noc przespałam na drzewie. Chyba wierzbie, ale ja nie jestem leśnikiem czy Bóg wie co. Właśnie przy wodopoju stał jeleń. " Idealna sztuka... I do tego na moim poziomie" - pomyślałam. Śniadanko "Many fik"! Poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Wyrwałam nieboszczykowi kawałek poroża i odwróciłam się nagle z lekkim odskokiem w tył:
- Wyłaź mięczaku! - krzyknęłam niewyraźnie. W końcu w buzi miałam poroże.
- Już się robi. - powiedział wilk. Miał głos typowy jak na basiora, więc wiedziałam, że mam się obawiać.- Ale ty odłóż te poroże.
- NIE! Muszę się czymś w końcu bronić, przed nieznajomymi.
- Ja ci nie zrobię krzywdy. - odparł
- Skąd mam mieć tą pewność? Wyłaź! - powiedziałam podenerwowana
- Zrobisz co powiedziałem to wykonam twe polecenie.
- No ddobra.- powiedziałam lekko przestraszona.
Odłożyłam poroże niedaleko mnie, żeby jak coś szybko je chwycić. Tak jak powiedział basior wyszedł. Siedział na drzewie. Jak mogłam go nie zauważyć? Był na przeciwległym drzewie! Nieważne..:
- To był książę...
- Kto?
- Ten jeleń.
- Aaa o nim mówisz! I co z tego?
- Nie już nic..- powiedział nie patrząc na mnie. Nie dziwie się, jestem brzydsza od Brzydkiego Kaczątka...
<Irayo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz