wtorek, 11 sierpnia 2015

Od Blau Tod - Wybraniec

Obudziłam się z bólem, który na powitanie przeszył moje ciało. Wstałam i pierwsze co zrobiłem to oparłam się o ścianę aby nie opaść na zimną skałę, która robiła u mnie za posadzkę. Zdjęłam medalion od Saikhana i docisnęłam do piersi, ten od ojca. Powolnych i chwiejnym krokiem wyszłam z mojej jaskini. Musiałam spotkać się z naszą Uzdrowicielką. Niby miałam to zrobić wczoraj, po misji, jednak nie miałam już sił. Wolałam zapomnieć o przezywanych katuszach w czasie snu. To jednak nie pomogło. Do tego strach przed utratą ogona był ogromny. Co jak co, ale to mój wilczy atrybut!
Ruszyłam prosto do Kaiku. Droga była w miarę krótka, lecz powiedzcie to poranionemu wilkowi! Gdybym tylko mogła coś wezwa... Teraz mnie olśniło! Mimo iż Eltru nie pojawił się przy mojej jaskini zawsze pozostawała moja oddana Ansit! Ta płonąca samica była mi oddana do końca. Na samą myśl o tym na moim pysku pojawił się mały uśmieszek. Poza tym jest na mnie skazana jeszcze na jakiś czas.
Przystanęłam na chwilę i skupiłam myśli. Wypowiedziałam po cichu słowa "Kerchum".
Wtedy poczułam zimny wiatr na pysku, a za chwilę na niebie pojawiła się płonąca poświata. Niebieski ogień jednak za chwilę znikł i ujrzałam nie małą, bo aż 5-cio metrową [skrzydła] samicę Feniksa.


Nie była ona jak inne ze swego gatunku. Prawie cała była biała, miejscami czarna czy lazurowa, a jej ogień był jedyny w swoim rodzaju, bowiem jeszcze nie widziałam feniksa, którego ogień byłby błękitny! Ojciec opowiadał jak dziadek jego dziadka i jeszcze starsi słyszeli legendę o takim ogniu. Jednak na przestrzeni tylu pokoleń widzieli tylko mego feniksa. Jeśli w ogóle mogę ją do siebie przypisać...
Co do cudu, dającego ciepło jest kilka zagadek. Jej żar bowiem za jednym dotknięciem może uleczyć głębokie rany albo zabić na miejscu. Teraz miałam jakieś wyjście, aby nie musieć iść do medyka, nie lubiłam tego miejsca. Do tego sami uzdrowiciele po części przypominali mi tą jędzę, moją matkę. Też zajmowała się leczeniem. Lub zabijaniem ukochanych i żądzą mordu na swoich szczeniakach. Pamiętam jakby to było dziś...
"Byłam młoda, wraz z Irayo uciekaliśmy przed rodzicielką. Goniła nas, wiedziałam, że zabiła ojca.
Gdy w końcu do nas dotarła postanowiłam zachować się jak starsza z rodzeństwa i wyszłam jej naprzeciw. Ta tylko zaśmiała się i skoczyła na mnie z tymi swoimi kłami. Byłam przerażona, jednak nigdy nie miałam dzieciństwa i tylko przy ojcu czułam się dzieckiem. Przypomniałam sobie co ona z nim zrobiła. Mimo, iż nie widziałam co się z nim stało, samo uczucie, że zabiła kogoś kogo kochałam wprawiło mnie w furię. Nagle ciemna noc stałą się jaśniejsza niż dzień. Mnie i Irayo otoczył błękitny płomień, który spalił matkę. Zobaczyłam tylko jak zmienia się w popiół. Na ten widok, tylko poszłam dalej..."
~~
Spojrzałam na jedyną w swoim rodzaju samicę i kiwnęłam głową. Najpierw zajęła się łapą. Z nią poszło jej gładko. Nie było rany, pozostały tylko siniaki ukryte pod zaplamioną bordowym kolorem sierścią. Gorzej było z moim ukochanym ogonem. Ansit musiała zacisnąć go mocno w dziobie i dopiero wtedy po części mnie wyleczyła. Kolorowy członek był bardzo długi i jeszcze teraz trudno mi się nim ruszało. Potrzebowałabym maści i bandaży. W mojej głowie pojawiła się myśl udania się do sklepu. Byleby nie do Kaiku! Nie miałam nic do samej wadera, ale ten jej zawód...
Dlatego pozostawał tylko sprzedawca.
Miałam więcej sił, więc pozwoliłam wejść An na mój grzbiet. Co prawda byłą mała, ale jej ogon sięgał blisko 6 metrów. Przynajmniej skrzydeł o rozpiętości 5 metrów nie pokazywała.
~~
Zabrałam z domu torbę, którą potem Ansit niosła w dziobie i już po niedługiej wędrówce byłam w ustalonym miejscu. Weszłam do środka.
- Mogę pomóc?
- Szukałabym maści i bandaży. - odparłam.
- Postaram się znaleźć. Powinny gdzieś tu być. W tym czasie możesz się rozejrzeć.
- Dziękuję, zrobię to chociaż i tak pewnie nic więcej nie kupię. - uśmiechnęłam się blado i zaczęłam "obczajać" co i gdzie tu jest. Po chwili dołączył do mnie niesforny feniks.
Oglądałam różne kamienie, naszyjniki czy inne różności. Moją uwagę przykuła jedna z ksiąg. Była na małym, marmurowym podeście, w kącie
- Cóż to jest? - spytałam zajętego szperaniem sprzedawcę.
- To Tajemnicza Księga. Otworzy ją tylko Wybraniec i do niego ona należeć będzie. Wszyscy, którzy tu trafiają myślą, że są szczęściarzami i ją otworzą. Cóż każdy chciałby być wręcz patronem i móc opanować kolejny żywioł.
- Ciekawa.
- Owszem. Ach, marzenie o przeglądaniu jej stron ma wielu.
- A jak wybiera się ten żywioł? - zaciekawił mnie ten temat. Zaczęłam skupiać się na książce.
- Och! On jest wybierany dzięki sercu. Taka jest zasada. Jeśli chcesz to spróbuj. Może chociaż jedna osoba będzie w stanie to zrobić- zaśmiał się.
- To nie dla mnie. Wątpię żebym była tym kimś. - zaczęłam iść dalej jednak An zastąpiła mi drogę i spojrzała na rzecz, o której przed chwilą rozmawiałam. Odwróciłam się i podeszłam do owego przedmiotu. Poczułam coś dziwnego i dotknęłam jej. Energia nasiliła się, a łapa zaczęła mrowić. Sklepikarz gdzieś zniknął. Czułam się zakłopotana, jednak spróbowałam ją otworzyć. Usłyszałem jak zamek puszcza. To niemożliwe! Dokonałam tego!
Zaczęłam przeglądać kartki. Wszystko było napisane w innym jeżyku, lecz tak jakbym go znała. Nigdy wcześniej się z nim nie spotkałam, a jednak go rozumiałam. To było bardzo dziwne!
Gdy basior wrócił podbiegł z rzeczami do mnie
-Zrobiłaś to?! Ale jak?!
-Po prostu, chyba jednak pomyliłeś księgę.
-Nie! Ty.. ty jesteś nim! Wybrańcem!
-Hm? - pamiętałam o czym mówiliśmy, ale ja? - Muszę już iść. Ile zapłacić za bandaże i maści?
-Nic! Nic, weź też księgę!
-No dobrze... Do widzenia - powiedziałam. Włożyłam wszystko do torby i dałam ją Ansit. Jak dają to brać, jak biją to walczyć.
Postanowiłam spokojnie wrócić do nory, jednak wiedziałam, ze będę o tym myśleć całą drogę.
~~
Dopiero w jaskini się uspokoiłam. Odłożyłam księgę obok mego legowiska i opatrzyłam się, u nasady ogona i całą przednią, lewą łapę.
Ansit leżała w głębi jaskini i wydawała się brać drzemkę. Położyłem dziwny przedmiot na moim a'la stole. Otworzyłam ją jeszcze raz i zaczęłam czytać. Jednak byłam wybrańcem! Nie mogę powiedzieć co tam pisało, jednak mogę opisać co ona zawiera!
~~
Przeglądałam kartki. Były tam różne obrazki w czymś podobnym do lustra, jakby portale. Pod spodem wszystko było opisane. Niektóre były nawet spisane na kilku kartkach!
Księga Tajemnic... Potrafi zmieniać iluzje w rzeczywistość, sprawia, że to co sobie wyobrażę może być prawdziwe, są w niej zamknięte portale do innych światów, z których pojawiają się wszelakie rzeczy i stworzenia. Są tam zarówno światy teraźniejsze jak i przeszłe oraz przyszłe. Wszystko zbiega się tam w jedno - wielki zbiór, którym zarządzam ja, Blau Tod. Jak już mówiłam tworzy jakby zbiór każdego wymiaru, każdej rzeczywistości. I tej odległej jak i bliskiej, oraz naszej. Niektóre są podobne kolejne całkiem różne...
To wprost niesamowite! Dodatkowo jeśli położę ją gdzieś na otwartej stronie z danym portalem i przeczytam na głos napis napisany pod nim on pojawi się przede mną! Wystarczy nawet samo słowo! A portali wydaje się być nieskończoność. Taka liczba innych światów!
Zrozumiałam też, że zyskałam moc panowania nad stworzeniami, i to wszystko dzięki temu że jestem wybrańcem! Nie dość, że tylko jeśli powiem pewno słowo myśląc o danym stworzeniu to one będzie mi posłuszne. Nie było wyjątków! Czyli gdyby ktoś stworzył smoka, ja mogłabym mieć nad nim władze po krótkim dźwięku wydobywającym się z mojego pyska.
Awesome! Nie mogłam w to uwierzyć wciąż dochodziłam do siebie.
Jeśli tylko nauczyłaby się nazw wszystkich portali mogłabym tam chodzić lub przyzywać zwierzęta czy inne stwory i władać nimi! Ułatwieniem było tu, że dla wszystkich wystarczyła ta sama komenda!
Musiałam o tym natychmiast opowiedzieć Alfie! Ale jeszcze czegoś mi tu brakowało. Żywioł!
Tamten basior mówił coś o sercu, ale nie jestem pewna. Może... spróbuję!
Starałam się podnieść lecz nic to nie dało. Wtedy stworzyłam cień. Rozłożyłam cząsteczki powietrza i zrobiłam z niego cień, który ożywiłam. Stał się koszmarem!
Wtedy ze skały stworzyłam ptaka. On nawet latał. Potrafiłam panować nad komórkami! Nowe stworzonko zmieniło się w fioletową ciecz aby zaraz po chwili być złotą rybką. Mój żywioł! Nie wierzyłam! To Materializacja!
~~
Pognałam do Saikhana. Zjawiłam się tam natychmiastowo.
- Coś się stało Blau?
- Owszem - pokazałam mu rzecz, którą miałam w torbie, to była księga.
- Skąd ją masz. Czy ty?!
- Otworzyłam ją- powiedziałam ze spokojem i stworzyłam złoty sen z powietrza. Był mały i zaczął wić się mi u nóg.
- Jesteś wybrańcem! - wykrzyknął. Poczułam satysfakcję jak nigdy. Czułam, że przepełnia mnie niesamowite uczucie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz